Trwałe pojednanie Polaków i Ukraińców jest możliwe, ale musi być oparte na prawdzie - przypomniał w rozmowie z PAP Artur Brożyniak z IPN w Rzeszowie. Do głosu powinni dojść sprawiedliwi Ukraińcy, którzy nie zaprzeczają zbrodniom ukraińskich nacjonalistów.
Prokuratorzy IPN - jak dowiedziała się PAP - prowadzą śledztwo, dzięki któremu po raz pierwszy w wolnej Polsce udało się odnaleźć i zidentyfikować ofiary zbrodni ukraińskich nacjonalistów. Sprawa dotyczy zbrodni z końca lipca 1946 r., popełnionej przez UPA na 14 żołnierzach 28 Pułku Piechoty WP w Jaworniku Ruskim na Podkarpaciu. Zbrodnię tę prokuratura IPN zakwalifikowała jako ludobójstwo, które jako takie nie ulega przedawnieniu.
Artur Brożyniak na co dzień pracuje w Biurze Badań Historycznych IPN w Rzeszowie, gdzie specjalizuje się m.in. w problematyce konfliktu polsko-ukraińskiego. Pytany przez PAP o tło historyczne zbrodni UPA na Polakach badacz przypomniał, że nacjonaliści ukraińscy już w okresie II wojny światowej dążyli do rozprzestrzenienia swojego państwa na Podkarpacie, m.in. na tereny nad środkowym Sanem. "Chcieli te tereny oderwać od Polski i chcieli tu utworzyć państwo nacjonalistyczne, państwo rządzone na zasadach faszystowskich z wodzem nacji na czele i z tych terenów chcieli całkowicie wyrugować Polaków. Uważali, że mniejszości narodowe nie są im potrzebne, ich państwo miało być jednolite i miało zapewnić powszechną szczęśliwość" - ocenił badacz.
"Państwo ukraińskie miało być jednolite pod względem narodowym, chciano Polaków wymordować lub skłonić do ucieczki" - podkreślił.
Okolice Jawornika Ruskiego, gdzie rozegrała się tragedia 14 żołnierzy 28. Pułku Piechoty WP, były bazą nacjonalistów ukraińskich, tutaj stacjonowała sotnia Michała Dudy "Hromenki". Ponadto w samym Jaworniku Ruskim funkcjonowały kancelarie organizacji ukraińskich nacjonalistów, szpital, a także obóz szkoleniowy UPA. W sytuacji, w której zbliżały się do tej miejscowości oddziały wojska, upowcy albo wycofywali się albo podejmowali walkę.
"Tak też było 24 lipca, gdy od północy do Jawornika weszła grupa manewrowa 28. Pułku Piechoty z 9. Drezdeńskiej Dywizji Piechoty. Żołnierze posuwali się w kierunku na południe, po drodze staczając potyczki z nacjonalistami ukraińskimi" - przypomniał badacz. Dodał, że przeciwko żołnierzom wystąpiły trzy sotnie UPA, które liczebnie odpowiadały trzem kompaniom, co oznacza, że liczyły kilkuset partyzantów.
"Wojsko Polskie szło do przodu, banderowcy kontratakowali, od czasu do czasu dochodziło do wymiany ognia. Banderowcy chcieli otoczyć to zgrupowanie od tyłu i chcieli je całkowicie zniszczyć. To się im nie udało, natomiast udało im się zgarnąć grupę 13 żołnierzy, których wzięli do niewoli, a na innym odcinku wzięli do niewoli jeszcze jednego żołnierza" - opowiadał historyk. W trakcie walk na miejscu zginęło 18 żołnierzy WP, później zostali pochowani na terenie Birczy.
Badacz, który ściśle współpracował przy śledztwie IPN, zaznaczył, że teren boju Wojsko Polskie utrzymało, natomiast upowcy zamordowali uprowadzonych żołnierzy. Wskazał też odpowiedzialnych za zbrodnię. "Mordu dokonała sotnia +Hromenki+ na rozkaz Michała Dudy, który był jej dowódcą (...). Duda był to człowiek, który pałał wręcz nienawiścią w stosunku do Polaków. Czytałem jego wspomnienia - jemu nie powiódł się ten kontratak na Wojsko Polskie, doznał strat, postanowił się zemścić i wymordował tych 14 jeńców. Ułożono ich twarzą do ziemi i strzelano z broni długiej w tył głowy" - opowiadał.
"Taką technikę przeprowadzenia mordów na Polakach ćwiczono między innymi w Baligrodzie, wcześniej zaś na Wołyniu" - dodał historyk. Do zbrodni na polskich mieszkańcach Baligrodu doszło 6 sierpnia 1944 roku; dokonali jej członkowie sotni UPA dowodzonej przez Włodzimierza Szczygielskiego ps. Burłaka.
Historyk podał też, że w internecie można odnaleźć fabularyzowany dokument "Ksiądz Kadyło" (ukr. "Oteć Kadyło") z 2012 r., w którym przedstawiona jest wypowiedź jednego z członków sotni "Hromenki". To Emil (ukr. Omelan) Cylupa "Hruszka", który wspomina o walce w Jaworniku Ruskim i podaje, że w trakcie boju banderowcy pojmali ok. 20 żołnierzy Wojska Polskiego. Według polskiego historyka, z kontekstu wypowiedzi należy wnioskować, że Cylupa mówi o potyczce z 24 lipca 1946 r. z grupą manewrową z 28 Pułku Piechoty WP.
"Żołnierze Wojska Polskiego, których zamordowano w Jaworniku Ruskim przed śmiercią byli torturowani, na to wskazywały połamane kości. Tortury były dość często stosowane przez nacjonalistów ukraińskich w celu wymuszenia zeznań, a po prostu czasami z zemsty, by przestraszyć Polaków. Bestialstwo ukraińskiego ludobójstwa na Polakach wynikało z tego, że chciano polskie społeczeństwo przestraszyć" - tłumaczył Brożyniak.
"Teoretycy ukraińskiego nacjonalizmu zakładali, że trzeba dokonać takich okrutnych mordów, żeby Polacy przez wieki byli przestraszeni" - wyjaśnił.
Zwrócił jednak uwagę, że część Ukraińców, którzy widzieli pojmanych Polaków, prosiła bojowców UPA, by ich uwolnili. "Jak prowadzono Polaków przez wioskę, to mieszkańcy, Ukraińcy, którzy wychodzili przed domy, prosili tych banderowców, żeby ich puszczono" - mówił historyk, dodając, że z jednej strony mogło to wynikać z pobudek humanitarnych, a z drugiej z obawy przed ewentualnym odwetem polskiego wojska. "Ale banderowcy wykazali się wyjątkowym okrucieństwem i nawet prośby ich pobratymców nie spełniły swojego skutku" - zaznaczył Brożyniak.
Pytany o możliwe pojednanie Polaków i Ukraińców - mimo trudnej przeszłości nie tylko z okresu po wojnie, ale przede wszystkim z lat 1943-45, gdy doszło do zbrodni wołyńskiej - historyk mówił, że do głosu powinni dojść ci Ukraińcy, którzy nie negowali zbrodni popełnionych przez ukraińskich nacjonalistów. "Uwzględnienie głosów sprawiedliwych Ukraińców, tych którzy nie negują zbrodni, może doprowadzić do trwałego pojednania. Otóż trwały pokój i trwałe pojednanie możemy zbudować tylko na prawdzie" - mówił, dodając, że naród ukraiński też był jedną z ofiar zbrodni nacjonalistów ukraińskich.
Norbert Nowotnik (PAP)
nno/ agz/