Wychodziliśmy wielokrotnie naprzeciw oczekiwaniom nauczycieli, ale budżet nie jest z gumy, kolejne wydatki będą możliwe po naszych sukcesach gospodarczych – powiedział we wtorek premier Mateusz Morawiecki. Zaapelował, by protest nie toczył się w czasie egzaminów.
Premier na konferencji prasowej po posiedzeniu rządu odniósł się do żądań płacowych oświatowych związków zawodowych i zapowiadanego na kwiecień protestu nauczycieli.
"Już w 2017 r. zaczęliśmy cykl podwyżek dla nauczycieli. W poprzednich trzech latach był to okres bez podwyżek (...). Tak się zastanawiamy nad politycznym aspektem działań Związku Nauczycielstwa Polskiego, w którym są wybory w tym roku. Pan przewodniczący (Sławomir) Broniarz startuje w tych wyborach, więc takie bardzo mocne, ostre działania, które wiązały się ze swoistym szantażem, o tym, że może nie zostać udzielona promocja uczniom, odczytuję jako element kampanii wyborczej w ramach Związku Nauczycielstwa Polskiego" – ocenił premier.
Podkreślił, że rząd od 2017 r. stopniowo podnosi wydatki na podwyżki dla nauczycieli. "Przystąpiliśmy do tych zmian na korzyść nauczycieli już w pierwszym budżecie, który w pełni określaliśmy. To było ponad 400 mln zł na rok 2017, następnie ok. 2 mld w 2018 r. i ok. 4 mld, licząc w rocznym cyklu wydatkowym w tym roku. Bo w tym roku mamy uzgodnione ze środowiskami nauczycielskimi dwie podwyżki" – powiedział.
Premier przypomniał, że rząd przysunął na wrzesień tego roku podwyżkę, która była planowana od 1 stycznia 2020 r. "Wychodziliśmy wielokrotnie naprzeciw nauczycielom, a szczególnie z tym przesunięciem (podwyżki), bo to jest bardzo duży wydatek dla budżetu" – podkreślił premier.
Dodał, że toczyły się także rozmowy na temat podwyżek dla nauczycieli stażystów. "Tutaj dodatki, które zostały już uzgodnione i będą wdrażane w tym roku we wrześniu już po raz pierwszy i w kolejnych latach, to jest coś, co ma dodatkowo tym nauczycielom, którzy najmniej zarabiają, czyli nauczycielom stażystom podnieść średnie wynagrodzenie" – wskazał Mateusz Morawiecki.
Zaapelował, aby protest nie toczył się w czasie egzaminów. "Egzaminy dla dzieci i młodzieży są tak ważnym, już i tak stresującym momentem w życiu. Zróbmy wszystko, by te egzaminy odbyły się normalnie" – powiedział premier.
Wskazał, że szefowa MEN Anna Zalewską zaproponuje działania mające obniżyć biurokrację. "Czasami liczba formularzy, wniosków, które trzeba wypełniać, zależność od dyrekcji, jest czymś, co nauczycielom się nie podoba. Jesteśmy gotowi tutaj wyjść naprzeciw nauczycielom. Pani minister z panią premier Szydło na pewno też dodatkowe propozycje na kolejnym spotkaniu, które za kilka dni będzie miało miejsce, zaproponują" – zapowiedział.
"W ciągu ostatnich kilkunastu miesięcy i w najbliższych paru miesiącach bardzo dużo się zadzieje, nie chciałbym, by powstało wrażenie, że nie dzieje się nic, że nauczyciele nie otrzymują podwyżek. Łączna pula podwyżek w ciągu niespełna dwóch lat będzie przekraczała 16-17 proc. To jest więcej niż w tym samym okresie średnio urosły wynagrodzenia w gospodarce" – wskazał szef rządu.
"Budżet to nie jest worek bez dna, budżet nie jest z gumy. To co udało nam teraz osiągnąć, ma też ogromny związek z naprawą finansów publicznych. Kolejne wydatki będą możliwe po kolejnym uszczelnieniu, po kolejnych naszych sukcesach gospodarczych i mam nadzieję również politycznych, jeżeli taka będzie wola wyborców" – dodał premier.
W poniedziałek w Centrum Partnerstwa Społecznego "Dialog" odbyło się nadzwyczajne posiedzenie Prezydium Rady Dialogu Społecznego na temat sytuacji w oświacie. Uczestniczyli w nim m.in. wicepremier Beata Szydło, minister edukacji narodowej Anna Zalewska, minister rodziny, pracy i polityki społecznej Elżbieta Rafalska, szef kancelarii premiera Michał Dworczyk, sekretarz stanu w Kancelarii Prezydenta Andrzej Dera, wiceminister finansów Filip Świtała oraz przedstawiciele związków zawodowych zrzeszających nauczycieli i pracowników oświaty: Związku Nauczycielstwa Polskiego, Forum Związków Zawodowych i Krajowej Sekcji Oświaty i Wychowania NSZZ "Solidarność".
Po spotkaniu wicepremier Szydło poinformowała dziennikarzy, że zwróciła się do strony związkowej by doprecyzowała oczekiwania i by centrale związkowe w miarę możliwości uzgodniły swoje stanowiska. Zapowiedziała, że strony wrócą do rozmów 1 kwietnia.
We wtorek ZNP i FZZ w piśmie do wicepremier Beaty Szydło podtrzymały żądania zgłoszone w ramach sporów zbiorowych. Domagają się wzrostu wynagrodzeń zasadniczych nauczycieli oraz pracowników administracji i obsługi szkół i placówek oświatowych o 1000 zł z wyrównaniem od 1 stycznia 2019 r.
Procedury sporu zbiorowego w styczniu rozpoczęły ZNP i Wolny Związek Zawodowy "Solidarność – Oświata", należący do FZZ, prowadzą referenda strajkowe. Jeśli taka będzie wyrażona w referendum wola większości, strajk rozpocznie się 8 kwietnia. Oznacza to, że jego termin może zbiec się z zaplanowanymi na kwiecień egzaminami zewnętrznymi: 10, 11 i 12 kwietnia ma odbyć się egzamin gimnazjalny, 15, 16 i 17 kwietnia – egzamin ósmoklasisty, a 6 maja mają rozpocząć się matury.
Jak podał w poniedziałek Broniarz, dotychczas za strajkiem w szkołach, które weszły w spór zbiorowy, opowiedziało się od 85 proc. do 90 proc. pracowników. Powiedział, że do sporu zbiorowego weszło ponad 85 proc. placówek edukacyjnych.
Ministerstwo Edukacji Narodowej podało w poniedziałek, powołując się na dane z kuratoriów oświaty, że w około 71 proc. publicznych przedszkoli, w 52 proc. szkół podstawowych, gimnazjów oraz szkół ponadgimnazjalnych i ponadpodstawowych nie przeprowadzono referendów strajkowych. Biorąc pod uwagę jedynie szkoły ponadgimnazjalne i ponadpodstawowe, odsetek ten wynosi 62 proc.
Niezależnie od tego od 11 marca w budynku kuratorium oświaty w Krakowie akcję okupacyjną prowadzą nauczyciele z sekcji oświatowej "Solidarności". W czwartek szef Sekcji Krajowej Oświaty i Wychowania NSZZ "Solidarność" Ryszard Proksa poinformował, że jeżeli postulaty pracowników oświaty nie zostaną uwzględnione przez rząd, to w poniedziałek przedstawiciele "Solidarności" rozpoczną protest głodowy. Decyzja o proteście głodowym zapadła podczas nadzwyczajnego posiedzenia Sekcji Krajowej Oświaty i Wychowania NSZZ "Solidarność" w Krakowie. W poniedziałek tę formę protestu rozpoczęły trzy osoby.
Oświatowa "Solidarność" domaga się m.in. podniesienia płac w oświacie, podobnie jak w resortach mundurowych, czyli nie mniej niż 650 zł od stycznia tego roku i kolejnych 15 proc. od stycznia 2020 r. do wynagrodzenia zasadniczego bez względu na stopień awansu zawodowego nauczyciela.
W ramach negocjacji płacowych, które odbywały się w styczniu minister edukacji narodowej Anna Zalewska zaproponowała nauczycielom przyspieszenie trzeciej z zapowiedzianych pięcioprocentowych podwyżek. Chodzi o trzy podwyżki wynagrodzeń nauczycieli po 5 proc. zapowiedziane w 2017 r. przez ówczesną premier Beatę Szydło.
Pierwszą podwyżkę nauczycielom przyznano od kwietnia 2018 r., drugą – od stycznia 2019 r. Trzecią podwyżkę nauczyciele mają otrzymać – zgodnie z projektem nowelizacji ustawy Karta nauczyciela, który trafił na początku marca do konsultacji – we wrześniu 2019 r.; pierwotnie trzecią podwyżkę nauczyciele mieli dostać styczniu 2020 r. Podczas negocjacji szefowa MEN zapowiedziała też przyznanie dodatku "na start" nauczycielom stażystom, a dodatku za wyróżniającą się pracę nie tylko nauczycielom dyplomowanym, ale także kontraktowymi i mianowanym. (PAP)
Autorki: Karolina Kropiwiec, Danuta Starzyńska-Rosiecka
kkr/ dsr/ joz/