Traktujemy nauczycieli poważnie, ten okrągły stół musi być przygotowany, odbędzie się po świętach – powiedział w poniedziałek wicepremier Jarosław Gowin.
Jarosław Gowin zapytany w poniedziałek w Polsacie, dlaczego mimo próśb nauczycieli i listu do premiera Mateusza Morawieckiego podpisanego przez strajkujących nauczycieli z ponad 100 placówek o spotkanie okrągłego stołu jeszcze przed świętami, odpowiedział "czy panu redaktorowi chodzi o PR-owy show, czy chodzi o rzetelny namysł nad przyszłością polskiej oświaty"?
W poniedziałek strajkujący nauczyciele z ponad 100 placówek oświatowych w całej Polsce zaapelowali do premiera Mateusza Morawieckiego o spotkanie okrągłego stołu jeszcze przed świętami.
"W związku z przedłużającym się strajkiem wyrażamy nasze zaniepokojenie brakiem woli natychmiastowego podjęcia dialogu ze strony rządu i domagamy się spotkania okrągłego stołu jeszcze przed Świętami Wielkanocnymi" – napisali w liście do szefa rządu.
Podkreślił, że "dla żadnego polityka, tym bardziej dla żadnego obozu politycznego, strajk tak ważnej grupy zawodowej i społecznej jak nauczyciele w warunkach kampanii wyborczej nie jest komfortowy". "Nam by, patrząc chłodno, z taktycznego punktu widzenia bardzo zależało na tym, żeby ten strajk został zawieszony czy zlikwidowany jak najszybciej" – dodał. "Traktujemy nauczycieli poważnie, ten okrągły stół musi być przygotowany, odbędzie się po świętach" – podkreślił.
W miniony poniedziałek rozpoczął się zorganizowany przez Związek Nauczycielstwa Polskiego i Forum Związków Zawodowych strajk w szkołach. Przystąpiła do niego też część nauczycieli z oświatowej Solidarności.
Od 25 marca do 7 kwietnia trwały negocjacje rządu ze związkami zawodowymi zrzeszającymi nauczycieli. ZNP i FZZ w trakcie negocjacji zmodyfikowały oczekiwania (początkowo upominały się o tysiąc zł podwyżki) i obecnie postulują 30 proc. podwyżki rozłożonej na dwie tury – 15 proc. od 1 stycznia i 15 proc. od 1 września br. Krajowa Sekcja Oświaty i Wychowania NSZZ "Solidarność" negocjowała m.in. podwyżkę wynagrodzeń w wysokości 15 proc. od stycznia 2019 r. oraz zmianę systemu wynagradzania, według którego pensje nauczycieli byłyby bezpośrednio powiązane z przeciętnym wynagrodzeniem w gospodarce narodowej.
Wieczorem 7 kwietnia porozumienie z rządem zawarła tylko oświatowa Solidarność. ZNP i FZZ odrzuciły propozycje rządu. Porozumienie zawarte przez rząd z "S" zakłada w sumie prawie 15 proc. podwyżki w 2019 r. (9,6 proc. podwyżki we wrześniu plus wypłacona już 5-procentowa podwyżka od stycznia), skrócenie stażu, ustalenie kwoty dodatku za wychowawstwo na poziomie nie mniejszym niż 300 zł, zmiana w systemie oceniania nauczycieli i zmniejszenie biurokracji.
Podczas negocjacji rząd zaproponował także związkom zawodowym kontrakt społeczny dla grupy zawodowej nauczycieli, obejmujący podwyżki i zmianę warunków pracy. Nauczyciel dyplomowany po wprowadzeniu zmian otrzymałby w kolejnych latach, w wariancie pensum 22 h w 2020 – 6128 zł, 2021 – 6653 zł, 2022 – 7179 zł, 2023 – 7704 zł.
W przypadku ustalenia pensum na poziomie 24 godzin (poziom średniej OECD) nauczyciel dyplomowany mógłby liczyć średnio na następujący wzrost wynagrodzenia 2020 – 6335 zł, 2021 – 7434 zł, 2022 – 7800 zł, 2023 – 8100 zł.
Zwiększenie pensum byłoby kroczące i obejmowało cykliczne jego podnoszenie co roku, wraz z przyznaną podwyżką, aż do osiągnięcia pułapu 22 (lub 24) godzin przy tablicy w 2023 r. Założenia obejmują także prognozę naturalnych odejść nauczycieli z zawodu (m.in. w związku z emeryturą). Średnia odejść z lat 2010-2018 wynosi w granicach 25-30 tys. rocznie, a 80 proc. odchodzących nauczycieli nie jest zastępowana. Rząd ocenia, że szacunki sugerują, że pozwala to na wprowadzenie zmian bez jakiejkolwiek dodatkowej redukcji kadry.
W poniedziałek prezes ZNP Sławomir Broniarz po raz kolejny zaapelował do premiera o natychmiastowe spotkanie. Zapewnił, że związek weźmie udział w obradach okrągłego stołu, który zaproponował szef rządu.
Jednocześnie ocenił, że "nie da się podczas jednego posiedzenia tego okrągłego stołu załatwić najbardziej palących problemów, a tą przede wszystkim sprawą jest wzrost wynagrodzeń". "Natomiast mówienie o tym, że okrągły stół pozwoli wypracować nową jakość polityki, nową podstawę programową, nowe plany nauczania, pozwoli także zająć się kanonem lektur i Bóg wie czym jeszcze, to jest mówienie tylko po to, żeby pokazać, że mamy jakiś pomysł, jakieś chęci, jakieś plany, ale tak na dobrą sprawę nie wiemy, jak te plany będą wyglądały" – zaznaczył.
Według Broniarza, jeśli protest będzie rozwijał się tak jak do tej pory, matury będą bardzo poważnie zagrożone. Poinformował, że z danych napływających do ZNP wynika, że zdecydowana większość szkół ponadgimnazjalnych "tkwi w przekonaniu, że nie podejdzie do rad klasyfikacyjnych". (PAP)
Autor: Olga Łozińska
oloz/ joz/