Około trzydziestu dzieci o polskich korzeniach z domów dziecka na Litwie spędza Wielkanoc z rodzinami w Polsce. Przyjechały do Białegostoku z inicjatywy stowarzyszenia „Otwarty dom”, które od wielu lat zaprasza je do kraju na Wielkanoc i Boże Narodzenie.
Dzieci przyjechały do Białegostoku w środę przed świętami. Stąd - razem z rodzinami, które je zaprosiły - rozjechały się na czas świąt do różnych miast w Polsce. Dzieci i młodzież spędzą Wielkanoc m.in. w Białymstoku, Łomży, Lublinie, Ostrołęce, Goniądzu, Włoszczowej.
Organizatorka akcji Irena Stankiewicz z białostockiego Stowarzyszenia "Otwarty dom" Pomoc Polskim Dzieciom na Wschodzie poinformowała, że tym razem na święta przyjechali podopieczni z domów dziecka: centrum kryzysowego w Kowalczukach i centrum w Geisiszkach, dzieci z domu dziecka w Podbrodziu, gimnazjum im. Tadeusza Konwickiego w Bujwidzach, jedno dziecko z Niemenczyna.
Stankiewicz podkreśliła, że najważniejszym przesłaniem tych pobytów jest pokazanie dzieciom polskich tradycji, tradycji rodzinnych. W wielkanocny poniedziałek zaplanowano wspólny udział we mszy świętej w białostockiej katedrze.
"Myślę, że to wspólne spędzenie świąt wielkanocnych z naszymi katolickimi, polskimi rodzinami, to jest taka jakaś motywacja do tego, żeby się lepiej uczyć, żeby poznawać naszą tradycję, historię i żeby lepiej mówić po polsku" - powiedziała dziennikarzom Stankiewicz. Zaznaczyła, że często dzieci lepiej niż po polsku mówią po rosyjsku czy litewsku. "To są dzieci o polskich korzeniach, ale czasami w domu różnie bywa, nie zawsze znają taką dobrą, prawidłową polszczyznę" - zaznaczyła.
Już po raz trzeci - 17-letniego obecnie Roberta - zaprosili do siebie państwo Beata i Grzegorz z Lubelszczyzny. Pani Beata powiedziała PAP, że usłyszała kiedyś o akcji "Otwartego domu" reportaż radiowy, który "bardzo ją poruszył" i wspólnie z mężem zdecydowali, że zaproszą dziecko do swojej rodziny. Dodała, że Robert przyjechał do nich po raz pierwszy wtedy, gdy za granicą była ich córka. Mają jeszcze dwóch synów w podobnym wieku co Robert.
Rodzina utrzymuje kontakty z chłopakiem przez cały czas wykorzystując nowoczesne środki komunikacji. "Nie chcę mówić górnolotnie, ale każdy musi coś komuś (dać). Nigdy mnie nic złego w życiu nie spotkało, jestem bardzo wierząca i Bogu za to dziękuję, gdy widzę, że ludzie mają różne problemy. A my ich aż tak nie mamy, poza takimi, które się zdarzają w sposób naturalny i wydaje mi się, że też trzeba się za to odwdzięczyć" - podkreśla pani Beata. W trakcie serdecznego powitania z Robertem powiedziała o nim "nasz synek". Sam Robert mówił, że "fajnie" jest być w gościach w Polsce, "oglądać świat, dowiadywać się czegoś nowego".
Państwo Anna i Robert z Goniądza zaprosili dzieci z Litwy do siebie po raz pierwszy. Mają trójkę własnych dzieci, zaprosili z Litwy dwie nastoletnie siostry. "Taki, myślę, głos serca, żeby dać coś z siebie komuś, kto może akurat w tym momencie tego potrzebuje" - powiedziała pani Anna. Jej mąż, oficer Wojska Polskiego dodał, że stara się na co dzień wychowywać dzieci w duchu patriotycznym i uważa, że trzeba pomagać Polakom, którzy mieszkają poza Polską. Rodzina będzie obchodzić święta ze wszystkimi tradycjami katolickimi.
Irena Stankiewicz zaznacza, że mniej rodzin zgłasza się, by zaprosić dzieci z Litwy. Dodała, że wiele podopiecznych z placówek opiekuńczych na Litwie, którzy kiedyś przyjeżdżali do Polski w ramach akcji po prostu już wyrosło. Wskazała też, że więcej rodzin zaprasza dzieci na Boże Narodzenie, bo czas pobytu w Polsce jest wtedy dłuższy. "Chciałabym, żeby ta akcja nadal trwała. Z rodzinami jest różnie, ale się zgłaszają" - mówi Stankiewicz.
Przed świętami stowarzyszenie "Otwarty dom" zawiozło na Litwę ok. 60 paczek świątecznych, odzież, artykuły chemiczne, słodycze, owoce.(PAP)
autor: Izabela Próchnicka
kow/ mhr/