Rozumiem, iż "formuła okrągłego stołu na Stadionie Narodowym nie jest najszczęśliwsza"; w gronie setek osób nie da się nic wynegocjować - mówił Andrzej Duda podczas spotkania z mieszkańcami Białogardu. Poprosił jednocześnie nauczycieli o sklasyfikowanie uczniów i przeprowadzenie matur.
rezydent odnosząc się do kontrowersji wokół obrad okrągłego stołu podczas spotkania z mieszkańcami Białogardu (woj. zachodniopomorskie) stwierdził, że rozumie, iż "formuła okrągłego stołu na Stadionie Narodowym nie jest najszczęśliwsza". "Chciałbym, żeby to był okrągły stół, który będzie prowadzony rozsądnie, czyli w takich grupach, w których można rzeczywiście rozmawiać, a nie, że będą to setki osób, bo w gronie setek osób nie da się nic wynegocjować" - oświadczył Duda.
Okrągły stół edukacyjny, do udziału, w którym premier Mateusz Morawiecki zaprosił m.in. rodziców, uczniów, nauczycieli, przedstawicieli związków zawodowych i reprezentantów środowiska oświatowego, ma odbyć się w najbliższy piątek na Stadionie PGE Narodowym. Prowadzące strajk związki nauczycielskie - ZNP i FZZ - poinformowały, że nie wezmą w nim udziału, opowiadając się jednocześnie za tym, by debata na temat sytuacji w oświacie odbyła się pod auspicjami prezydenta, w ramach Rady Dialogu Społecznego. Podobne stanowisko wyraziła także szefowa RDS Dorota Gardias. W środę rzeczniczka rządu Joanna Kopcińska oświadczyła, że do udziału w obradach okrągłego stołu na temat oświaty do wtorku zgłosiło się 900 osób, a zainteresowanie debatą w tej formule jest bardzo duże. Szef KPRM Michał Dworczyk poinformował, że przy okrągłym stole (głównym stoliku) usiądzie ok. 80 osób.
"Chciałbym, żeby to był okrągły stół, który będzie prowadzony rozsądnie, czyli w takich grupach, w których można rzeczywiście rozmawiać, a nie, że będą to setki osób, bo w gronie setek osób nie da się nic wynegocjować" - oświadczył Duda.
Jak dodał, jeżeli będzie wola, aby obrady okrągłego stołu odbywały się "w formule rozszerzonej Rady Dialogu Społecznego, nad którą ja sprawuje swoisty honorowy patronat jako prezydent, to jest oczywiście gotów udostępnić obiekty prezydenckie, po to, żeby takie obrady i dyskusje mogły się toczyć". "Mało, jeżeli będzie trzeba, wezmę w nich udział" - oświadczył prezydent.
Jak dodał, „nie da się spełnić wszystkich żądań natychmiast". "One są uzasadnione, zwłaszcza, gdy padają z ust nauczycieli żyjących w wielkich miastach, gdzie koszty życia są wyższe niż na wsi, gdzie nawet to, co zarabia nauczyciel dyplomowany, te 3 tys. zł, czy troszkę ponad 3 tys. zł netto, to nie są wielkie pieniądze" - zauważył. "Na wsi to nie jest zła pensja. Ale ci, którzy nie są dyplomowani, albo są z wielkich miast, to naprawdę jest skromne życie za te pieniądze. Trzeba dawać te przysłowiowe korepetycje albo mieć drugą pracę, żeby normalnie przeżyć, albo mieć współmałżonka, który znacznie lepiej zarabia” – mówił prezydent.
Podkreślił, że oczekiwania nauczycieli wyższych pensji są uzasadnione. Zwrócił się jednocześnie do nauczycieli z dwiema prośbami. „Trzeba się spotkać gdzieś pośrodku, to muszą być negocjacje, takie żądania, które się będzie dało zrealizować. To jest jedno, a po drugie, matury muszą zostać przeprowadzone” – oświadczył.
Poprosił nauczycieli o sklasyfikowanie uczniów i przeprowadzenie matur. „To jest sprawa fundamentalna. Uczyliście państwo tę młodzież przez tyle lat, to nie jest jej wina - ta sytuacja, z którą wszyscy mamy dziś do czynienia. Proszę o tę wyrozumiałość wobec nich, proszę, by te matury się odbyły, żeby oni mogli spokojnie dalej iść w dorosłe życie. A my siadajmy i rozmawiajmy, rozwiążmy ten problem jak ludzie, bo nie ma problemów nierozwiązywalnych" - zaznaczył prezydent.
Duda podkreślił, że problemów, z którymi boryka się oświata, nie da się rozwiązać podczas jednego posiedzenia, bo mają one w dużej mierze charakter systemowy. Zaznaczył, że problemem dzisiejszej oświaty jest też to, że „my jako rodzice chcemy wyższego poziomu uczenia”.
"System musi być zreformowany, a to nie jest łatwa reforma, to wymaga wysiłku i ciężkiej pracy, która musi być wykonana. To wymaga spokojnej debaty, spokojnej dyskusji. Tego się nie załatwi na jednym czy dwóch spotkaniach, to jest kwestia długiej pracy i naprawdę wielkiego konsensusu społecznego nad tym. I to właśnie taki okrągły stół jest nam dzisiaj potrzebny" - oświadczył.
Według prezydenta, ważne jest też i to, by "ten człowiek, który zdziera gardło, ucząc nasze dzieci zarabiał godziwe pieniądze, które pozwalają mu spokojnie żyć, które pozwalają mu także pojechać na jakiś wypoczynek i normalne funkcjonowanie". Jak zauważył, "zdecydowana większość nauczycieli pracuje na dwóch etatach by przetrwać".
Podczas spotkania z mieszkańcami prezydent poruszył również temat 30-lecia wolnej Polski, zmian po 1989 roku, które przyniosły "różne emocje, różne koleje losu dla wielu ludzi, którzy pracowali w pegeerach". "Zmiana ta przyniosła także wiele tragedii. To dotknęło te ziemie, tu w Zachodniopomorskiem. To był i cały czas jest problem” – powiedział Duda.
„Jest mi przykro, że wielu z was przez lata musiało wyjeżdżać zagranicę do pracy, dlatego że tutaj cały czas warunki nie sprzyjały. Ale mam nadzieję, że to się zmienia, że to się zmieni, tak, że nie będziemy musieli nigdzie wyjeżdżać szukać pracy, że to praca będzie szukała pracownika, że to będzie praca godnie wynagradzana. Ogromnie mi na tym zależy” – zaznaczył prezydent. Podziękował zgromadzonym na placu Wolności, że „zmieniają Polskę”. Powiedział, że przy okazji takich spotkań jak to w Białogardzie, w poprzednich latach proszono o obniżenie wieku emerytalnego, który podniesiono. „Dziś już na szczęście nikt o to prosić nie musi. To, po prostu, jest” – mówił prezydent.
Dodał, że mówiono też o konieczności podniesienia poziomu życia, co jak zaznaczył, najprościej można rozumieć przez podniesienie pensji. „Nie da się tego zrobić podnosząc pensje naraz wszystkim. Postanowiliśmy zacząć od programu prorodzinnego, dlatego zostało wprowadzone +500 plus+. I bardzo wiele rodzin to odczuło. To także podziękowanie ze strony polskiego państwa dla tych, którzy mają dzieci, którzy wychowują kolejne pokolenie obywateli, żeby także za 10, 15, 30, 40 lat miał, kto w Polsce pracować, miał, kto budować nasz kraj, dbać, by było to państwo silne i bezpieczne” – podkreślił Duda.
Jak zaznaczył, gdy wszyscy uwierzyli, że państwo może dać to świadczenie rodzinom, „pojawiły się ciche, nieśmiałe głosy ze strony dziadków, tych dzieci, które dostawały +500 plus+”, dotyczące podwyżek rent i emerytur.
Duda zauważył, że „na stałe” nie da się ich podnieść, „to są takie pieniądze, że to się nie mieści w budżecie”. Podkreślił jednocześnie, że w środę swoim podpisem zdecydował o przyznaniu dodatkowego jednorazowego świadczenia emerytom i rencistom. „Globalnie jest to kwota 11 mld zł. Tyle kosztuje ta jedna wypłata” – powiedział prezydent. Wyjaśnił, że do otrzymania tego świadczenia nie potrzebne są żadne formalności. Zaznaczył tę kwestię po to, by emerytów i rencistów ostrzec przed oszustami.
Jak zadeklarował, największy cel, jaki mu przyświeca w trakcie całej służby prezydenckiej, to, „by poziom życia przeciętnej rodziny w tym okresie się podniósł, by polskiej przeciętnej rodzinie żyło się lepiej, niż w dniu, w którym zaczynał prezydenturę”. „Jeżeli na zakończenie mojej prezydenckiej służby to będę mógł od państwa usłyszeć w Białogardzie, Świdwinie, Zakopanem, w Ustrzykach Dolnych, Suwałkach, Bystrzycy Kłodzkiej, gdziekolwiek w Polsce, to powiem, że udało się, spełniłem swoje najważniejsze zadanie” – powiedział Duda, który w środę spotkał się także z mieszkańcami Świdwina. (PAP)
autor: Inga Domurat, Wiktoria Nicałek, Marceli Sommer
ing/ wni/ msom/ par/