Sejmowa Komisja Edukacji, Nauki i Młodzieży negatywnie zaopiniowała w czwartek wniosek posłów PO-KO o odwołanie ze stanowiska minister edukacji narodowej Anny Zalewskiej. Opozycja zarzuca szefowej MEN m.in. chaos w edukacji i doprowadzenie do strajku nauczycieli.
Po trzygodzinnej dyskusji większość posłów komisji opowiedziała się za negatywnym zaopiniowaniem wniosku. Za negatywną opinią było 18 posłów, 13 – przeciw, nikt się nie wstrzymał. Wcześniej w głosowaniu przepadł wniosek o pozytywne zaopiniowanie.
Ostatecznie o przyjęciu lub odrzuceniu wniosku zdecyduje cały Sejm. Jest to trzeci wniosek PO o odwołanie Zalewskiej ze stanowiska. Pierwszy Sejm odrzucił w listopadzie 2016 r., a drugi w październiku 2018 r.
W uzasadnieniu wnioski podniesiono, że "narastające niepokoje wśród uczniów, rodziców i nauczycieli, związane z wdrożoną przez rząd PiS reformą oświaty, brak podwyżek wynagrodzeń nauczycieli, a także lekceważący stosunek przedstawicieli władzy do samorządu terytorialnego w zakresie sygnalizowanych problemów związanych z realizacją rzeczonej reformy pogłębiają kryzys w systemie edukacji w Polsce".
Urszula Augustyn (PO-KO), uzasadniając wniosek, przypominała, że trafił on do marszałka Sejmu na początku kwietnia, przed rozpoczęciem 8 kwietnia strajku nauczycieli i pracowników oświaty.
"Cała treść jest absolutnie obowiązująca, ale od tego czasu wydarzenia toczyły się dynamicznie. I są uzupełnieniem tego wniosku. To są kolejne wydarzenia, których minister Zalewska nie może zapisać na swoje konto jako satysfakcjonujące, zadowalające; takie, które w historii wspominane będą jako dobre dla systemu edukacji. Potwierdzam każde słowo, które w uzasadnieniu wniosku jest zapisane" – mówiła.
Jak przekonywała, do strajku doszło dlatego, że szefowa MEN nie słuchała nauczycieli i rodziców, którzy zapowiadali, iż podejmowane przez nią działania tak się zakończą. "Po co było obracać w perzynę tyle gimnazjów? Po co było niszczyć system, który funkcjonował? Trzeba było go poprawiać, bo co do tego, że polskiej szkole potrzeba rozwoju, poprawy, zmiany, wszyscy wiedzą. Ale nie rewolucji, nie destrukcji i nie totalnego przewrotu, który pani szkole zafundowała" – powiedziała Augustyn.
Przekonywała również m.in., że szefowa MEN "straciła zaufanie koleżanek i kolegów", bo negocjacje z nauczycielami prowadziła w ostatnich dniach wicepremier Beata Szydło.
"Cały czas powtarza pani, że wszystko jest OK. Ja natomiast mam mnóstwo dowodów, że całkowicie zrujnowała pani system. Ma pani przeciwko sobie w zasadzie wszystkich nauczycieli" – wyliczała posłanka. "To, w jaki sposób pani koleżanki i koledzy wypowiadali się, jakimi różnymi epitetami nauczyciele zostali obdarowani, nie może być zapisane na pani konto. Ale jest na pewno zapisane na konto tego rządu" – dodała.
"To wstyd i to bardzo trudna wiadomość, bardzo przykra wiadomość, że zostawia pani – bo rozumiem, że będzie pani reprezentowała Polskę gdzie indziej, czego szczerze pani nie życzę, bo wolałabym, żeby pani została z nami i po czterech latach podsumowała to, co zrobiła w systemie edukacji – system zrujnowany, w całkowitym chaosie, absolutnie rozłożony. System jest w rozsypce i to jest pani dzieło" – mówiła. Augustyn wystąpiła o pozytywne zaopiniowanie wniosku.
Szefowa MEN, odnosząc się do jej słów i uzasadnienia wniosku powiedziała, że z dużą przykrością stwierdza, iż "w tej kadencji nie udało się uchronić edukacji od polityki". Gdyby tak było, bylibyśmy dużo dalej w jej zmienianiu – oceniła.
"Ze związkami zawodowymi i samorządowcami rozmawiamy przez cały okres kadencji. To było kilkaset, najprzeróżniejszych spotkań – formalnych, ustawowych, jak również w ramach zespołu, który funkcjonuje przy ministrze edukacji. Staraliśmy się, żeby wszyscy, którzy są w systemie edukacji (…), byli razem, dochodzili do różnego rodzaju kompromisów" – mówiła szefowa MEN.
Jak oceniła, "bardzo dużo się udało, m.in. oddanie nauczycielom przywilejów, które zostały im zabrane przez poprzedników". Minister przekonywała, że jeśli chodzi o współpracę z samorządami, to "każda decyzja finansowa, mająca skutkować wydatkami, była zabezpieczona i przygotowana, nie tylko w subwencji oświatowej, ale również w rezerwie 04".
Zalewska wskazywała, że nauczyciele i rodzice różnią się w poglądach politycznych, a szkoła ma być wolna od polityki. "Z dużą przykrością stwierdzam, że w tej kadencji nie udało się uchronić edukacji od polityki. Gdyby tak było, bylibyśmy dużo dalej w zmienianiu polskiej edukacji" – oceniła.
Zalewska akcentowała m.in., że od 2000 roku liczba uczniów w polskim systemie spadła o 35 proc., a w 2010 roku w budynkach liceów było więcej dzieci niż będzie w tzw. podwójnym roczniku.
Szefowa Nowoczesnej Katarzyna Lubnauer stwierdziła, że po wysłuchaniu szefowej MEN, może powiedzieć, iż jest ona "mistrzem tworzenia pozorów". "Tak, jak pozorne były w swoim czasie konsultacje, tak pozorne były sukcesy" – mówiła. "Chaos, chaos, chaos – tak po trzech i pół roku wygląda edukacja w wykonaniu minister Zalewskiej. Mam wrażenie, że mało osób zdołałoby w tak krótkim czasie dokonać takich zniszczeń w obszarze, który podlegał ministerstwu" – oceniła Lubnauer. Zapowiedziała, że "N" poprze wniosek o odwołanie minister.
Jacek Kurzępa (PiS) powiedział, że "ma wrażenie, iż nieustanny chocholi taniec wokół oświaty świadczy o absolutnym braku odpowiedzialności politycznych adwersarzy za stan życia społecznego, jaki wytwarzają".
Krystyna Szumilas (PO-KO) mówiła, że "ma podstawowe pytanie – skoro jest tak dobrze, to dlaczego jest tak źle". "Uciekacie państwo od dyskusji na temat podwójnego rocznika, fatalnych podstaw programowych, dziewiętnastodniowego strajku na skalę, której w Polsce nie było. Odnosicie się do historycznych rzeczy, manipulując faktami, przekręcając je, i wybierają to, co państwu odpowiada" – oceniła.
Dariusz Piontkowski (PiS) złożył wniosek o negatywne zaopiniowanie wniosku PO-KO. "Słuchając po raz kolejny państwa uzasadnienia do wniosku o odwołanie minister edukacji, musze przychylić się do zdania, że im tych wniosków więcej, tym są jakościowo gorsze"– ocenił.
Wiceprezes ZNP Krzysztof Baszczyński komentował, że z dyskusji wynika, że część posłów "nie rozumie przyczyn gniewu środowiska albo udaje, że nie rozumie". "Spór zbiorowy rozpoczął się 10 stycznia, więc jeśli poważnie potraktowaliby środowisko, to był długi czas (…) na prawdziwą rozmowę o problemach. Tego zabrakło" – ocenił. "Oczekiwałem, że państwo dziś powiedzą przepraszam, za to co państwo zrobili nauczycielom i dzieciom" – stwierdził. Stwierdził, że zawieszony strajk, to "nie jest koniec tego wszystkiego, co się wydarzyło".
Prezes Zarządu Fundacji "Rodzice Szkole" Wojciech Starzyński ocenił, że uzasadnienie wniosku PO-KO "nie ma nic wspólnego z poprawnością językową, jakąkolwiek kulturą prawną i jakąkolwiek kulturą odnoszenia się do drugiego człowieka". Podnosił m.in., że minister Zalewska była bardzo otwarta na współpracę z rodzicami, za co jej podziękował.
Szefowa MEN, po tym jak odniosła się do uwag posłów i gości, powiedziała, że nie zgadza się ze zdaniami zawartymi we wniosku. "Żadne z tych zdań nie jest prawdziwe" – stwierdziła. (PAP)
Autorzy: Katarzyna Lechowicz-Dyl, Agnieszka Ziemska, Danuta Starzyńska-Rosiecka
ktl/ agzi/ dsr/ joz/