Warszawa ucierpiała w sposób niepomierny, ogromny, niewyobrażalny; zniszczenia miasta w czasie II wojny światowej nie dają się porównać z żadnymi innymi – mówi PAP dyrektor Zamku Królewskiego prof. Wojciech Fałkowski.
Jak przypomniał prof. Wojciech Fałkowski, powojenne straty warszawskie zostały policzone, i podkreślił, że „ich skala jest rzeczywiście kolosalna”. Zespół, któremu przewodniczył profesor, w 2004 r. przedstawił raport, w którym straty materialne poniesione przez miasto i jego mieszkańców zostały oszacowane na 18,2 mld zł (wg wartości złotówki z sierpnia 1939 r.).
Fałkowski zaznaczył, że np. obszar getta został całkowicie zrównany z ziemią. „Niemcy zainstalowali kolejkę wąskotorową, żeby wszystkie cegły nienaruszone bądź elementy budowlane móc łatwo wywieźć” – zaznaczył. I dodał: „rabunek, który poszedł w ślad za zniszczeniami, kończył dzieło i był ogromny”.
Niemal całkowicie zostało zniszczone Stare Miasto, a pozostałe dzielnice „od 30 do 80 proc.”.
Przyznał, że systematyczność pustoszenia stolicy budzi grozę. „Do tej pory na Zamku Królewskim w Warszawie możemy oglądać głęboko nawiercone otwory w fundamentach, żeby dokładnie wysadzić zamek. Część tych ładunków nie została umieszczona z jakichś przyczyn, technicznych zapewne, więc same te otwory są do dziś do obejrzenia” –
opowiadał historyk.
„Również zbiory biblioteczne ordynacji Zamoyskich zgromadzone na Okólniku były podpalane wielokrotnie, ponieważ zgromadzony papier, kiedy leżą książki jedne na drugich i nie ma dostępu powietrza, pali się bardzo źle. W związku z tym przy pomocy miotaczy ognia było to podpalane wielokrotnie, po to, żeby się wszystko spaliło, żeby nie została nawet częściowo ocalona grupa tych starodruków i książek dziewiętnastowiecznych” – mówił Fałkowski.
Zwrócił też uwagę na fakt, iż przed burzeniem dochodziło do kradzieży na wielką skalę. „Szły specjalne komanda wojskowych intendentury Wehrmachtu, które dom po domu, mieszkanie po mieszkaniu – własność prywatna, państwowa czy komunalna były tak samo traktowane – kradły wszystko, co miało jakąkolwiek wartość” – tłumaczył profesor.
Jak podkreślił, w każdej dziedzinie i na całym obszarze miasta rozmiar strat był niewyobrażalny. „Warszawa ucierpiała w sposób niepomierny, ogromny i właściwie zniszczenia Warszawy nie dają się porównać z żadnymi zniszczeniami w czasie tej wojny” – powiedział. I dodał: „tym bardziej że były to zniszczenia przeprowadzone właśnie z myślą, żeby nic nie zostało, kamień na kamieniu”.
Fałkowski zaznaczył, że „to nie były zniszczenia w wyniku działań wojennych, czasami nawet okrutnych i na wielką skalę, tylko właśnie po upadku Powstania Warszawskiego stolica przez trzy miesiące była metodycznie rujnowana tak, żeby w praktyce nie było co odbudowywać”.
Rekonstrukcja Zamku Królewskiego udała się dopiero po 25 latach. „Posłużyliśmy się wtedy wieloma reliktami przechowanymi w piwnicach Muzeum Narodowego. Zarówno na początku wojny, jak i w trakcie okupacji, nie tylko elementy wyposażenia, ale również elementy stiuków, kamieniarki były wykuwane i przechowywane właśnie po to, żeby były wzory do odtworzenia” – opowiadał Fałkowski.
Fałkowski powiedział, że cały czas jest nadzieja na odzyskanie przynajmniej niektórych dzieł sztuki, które zostały podczas wojny zrabowane. „Natomiast to, co spłonęło w Archiwum Głównym Akt Dawnych, całe zespoły archiwalne czy starodruki unikatowe, zachowane w pojedynczych egzemplarzach z Biblioteki Narodowej – to niestety już tego się odtworzyć nie da, to jest utracone bezpowrotnie” – mówił.
Jak dodał: „Straciliśmy jakąś część naszego dziedzictwa i rzeczywiście jesteśmy poszkodowani. Tak jak ludzie, którzy starają się dojść do pełni zdrowia, tak my, jako naród, musimy teraz bardzo pieczołowicie starać się odtworzyć pewną tkankę kulturową. Nie tylko same obiekty, ale pewną atmosferę z tym związaną”.
Profesor zaznaczył, że to proces długotrwały, zakrojony na lata – podobnie teraz będzie bardzo trudno odtworzyć oryginalne w sensie substancji, w sensie atmosfery wnętrze paryskiej katedry Notre-Dame”.
Zaznaczył, że w przypadku Warszawy, ale też innych miast, to są „niezagojone cały czas rany”.
„W zniszczonym w czasie wojny przez wkraczające wojska radzieckie Gdańsku do tej pory te ślady, te blizny w postaci pustek w środku Starego Miasta są widoczne. Wieluń został zniszczony w pierwszych godzinach wojny i do tej pory to nie zostało policzone dokładnie […]”. Dodał, że takich przykładów w Polsce jest bardzo wiele.
Według Fałkowskiego wartość strat wojennych należy traktować dwojako. „Z jednej strony należy operować konkretnymi liczbami, bo one przemawiają do wyobraźni i pokazują skalę zniszczeń i również skalę strat, które Polska poniosła” – powiedział.
„Druga rzecz to są wartości niematerialne, które są równie ważne, i które w sensie moralnego zobowiązania ciążą dalej; Polska ma prawo o tym mówić, dlatego że zostaliśmy nie tylko pozbawieni substancji zabytkowej czy wartości materialnych, lecz zostało także zniszczone wiele pokoleń ludzkich i perspektywy rozwoju kraju na wiele lat” – podsumował.
Pod koniec września 2017 r. z inicjatywy PiS powołano parlamentarny zespół ds. oszacowania wysokości odszkodowań należnych Polsce od Niemiec za szkody wyrządzone w trakcie II wojny światowej. Jego przewodniczącym został Arkadiusz Mularczyk. Zgodnie z opinią Biura Analiz Sejmowych – o którą wnioskował Mularczyk – zasadne jest twierdzenie, że Rzeczypospolitej Polskiej przysługują wobec Republiki Federalnej Niemiec roszczenia odszkodowawcze, a twierdzenie, że roszczenia te wygasły lub uległy przedawnieniu, jest nieuzasadnione.
Mularczyk mówił PAP, że raport w sprawie strat wojennych Polski będzie gotowy na 1 września 2019 r. Jak dodał, może będzie to dobry moment, by przekazać go stronie niemieckiej. Poinformował, że wysokość strat została oszacowana na ponad 850 mld dolarów (USD).
(PAP)
ksk / ksz / skp/