Pisarz z tajemnicą, człowiek zmagający się z depresją, bezlitosny w sądach moralista, romantyk nawiedzany przez ducha zmarłej ukochanej – to oblicza urodzonego 100 lat temu Gustawa Herlinga-Grudzińskiego, które dostrzega autorka jego biografii, Ewa Bieńkowska.
PAP: Gustawowi Herlingowi-Grudzińskiemu poświęciła pani co najmniej kilka lat życia m.in. jako autorka książki "Pisarz i los". Co przyciągnęło panią do tego pisarza?
Ewa Bieńkowska: Inaczej prawdopodobnie niż większość czytelników "Inny świat" przeczytałam późno, dopiero w wolnej Polsce. Wcześniej weszłam w świat "Dziennika pisanego nocą" i uwiodło mnie napięcie intelektualne tego tekstu. W "Dzienniku" Grudziński pokazuje się jako osobowość wypełniająca wszystkie zadania, jakie można stawiać pisarzowi współczesnemu - politycznie, estetycznie i intelektualnie. Miałam też wrażenie, że ten pisarz ma jakiś sekret, może przy pierwszej lekturze nie było to tak oczywiste, ale powoli, gdy lata mijały, stawało się to jasne.
PAP: "Inny świat" dzieli od reszty twórczości Herlinga-Grudzińskiego cezura. Ta książka stanowi jakby oddzielną część jego twórczości...
Ewa Bieńkowska: Rzeczywiście jest to książka niepowtarzalna i jedyna w swoim rodzaju. Co tu dużo mówić - jest arcydziełem. Na tle wszystkich innych prac o sowieckim Gułagu "Inny świat" jest niezwykły. Ma swoją wagę jako świadectwo, ale też literacko wyrasta ponad inne książki na ten temat. Dzieło Herlinga-Grudzińskiego ma w sobie coś Conradowskiego, taką konstrukcję, w którą wpisane są wartości ludzkie, opisywany "Inny świat" to obszar, gdzie zostają one zawieszone. Ale jest tam też żywy konkret - ludzie cierpiący, ludzie upodleni. "Inny świat" jest oszałamiającą mieszanką literatury i dokumentu.
PAP: Herling-Grudziński "Inny świat" pisał z "łatwością, która nie powtórzyła się już nigdy w życiu" - jak sam wspominał. Co się stało?
Ewa Bieńkowska: No właśnie! My tego nie wiemy, to jeden z sekretów jego osobowości, możemy tylko stawiać hipotezy. Można przypuszczać, że potrzeba wyrzucenia z siebie prawdy o obozach była po wojnie u Herlinga-Grudzińskiego tak potężna, że przełożyła się na łatwość pisania, która już nie wróciła przy innych książkach. Może mniejsze znaczenie ma fakt, że "Inny świat" pisany był przed śmiercią pierwszej żony Grudzińskiego, Krystyny Stojanowskiej, książka jest zresztą jej dedykowana. Jej samobójcza śmierć była dla pisarza katastrofą, z której podnosił się długie lata.
PAP: Grudziński to pisarz, który samotność podniósł do rangi sztuki. Celebrował "czterdziestoletnią kwarantannę w leprozorium reakcyjności, na jaką skazali go lewicowi włoscy intelektualiści" - jak to określił w "Dzienniku", miał poczucie krzywdy i niesprawiedliwości.
Ewa Bieńkowska: Na pewno, choć tak naprawdę Grudziński, w porównaniu z innymi pisarzami emigracyjnymi, wcale nie był taki samotny! W Neapolu miał swoje środowisko, przyjaźnił się m.in. z Nicolą Chiaromonte i Ignazio Silone, wydawał książki, drukował w gazetach i periodykach, uczestniczył w życiu publicznym. Nie brakowało mu też towarzystwa Polaków, był blisko z Kotem Jeleńskim, miał też dom i rodzinę, którą stworzyła mu druga żona, córka włoskiego filozofa Benedetto Croce, Lidia. Zaryzykowałabym twierdzenie, że samotność była u niego rodzajem kreacji, ale też może wynikała nie tyle z ostracyzmu świata, co z osobowości Herlinga-Grudzińskiego. Proszę przeczytać wspomnienia jego córki, Marty. Grudziński żył w swoim świecie, do którego rodzina nie miała dostępu. Był dla rodziny okropny, bezwzględny, odsuwał ją ze swego horyzontu. Mieszkali w jednym domu, a tak naprawdę poznali się, gdy Marta była już dorosła. Trzeba też pamiętać, że Grudziński ewidentnie cierpiał na depresję - tak wyraźnie czuje się u niego te falujące stany, odpływanie w depresji, niemożność pisania.
PAP: Jednocześnie słynął z ostrych ocen świata.
Ewa Bieńkowska: Był moralizatorski. Jego sądy są ostre, rozlicza epokę, systemy polityczne, ludzi, jest prokuratorem i sędzią, który rzadko uniewinnia i uznaje okoliczności łagodzące.
PAP: Dopiero pod koniec życia pisarza do świadomości czytelników przeniknęła informacja, że Herling-Grudziński pochodził z rodziny żydowskiej. Są tacy, którzy dziwią się, że Grudziński nigdy wprost nie odniósł się do swoich korzeni.
Ewa Bieńkowska: Mam takie przekonanie, może idealistyczne, że pochodzenie, do które się przyznajemy, jest w naszych rękach. Jestem przekonana, że wywodząc się z takiej rodziny, z jakiej się wywodził, polski pisarz Herling-Grudziński mógł nie uważać się za Żyda, miał do tego pełne prawo. On wiedział, że jak zacznie się do tego przyznawać, to zastanie zaszufladkowany w grupie "pisarzy żydowskich", "ocalałych z Holocaustu" - a tego zdecydowanie nie chciał. Zdawał sobie sprawę, że informacja o żydowskim pochodzeniu może w oczach innych jakoś zdefiniować jego twórczość literacką, nie życzył sobie zaszufladkowania. Z ogromną przykrością reaguję na teksty, w których Herling-Grudziński jest ze swojego pochodzenia rozliczany. W jego późnych tekstach pojawia się wątek żydowski. Świadczą o tym chociażby dwa opowiadania z końca lat 90.: "Ofiarowanie" z 1997 r., apokryf oparty na biblijnym opisie ofiary Izaaka i "Podzwonne dla dzwonnika" - losy żydowskiego chłopca ocalałego podczas kryształowej nocy w Norymberdze. Ale to nie są udane opowiadania. Tak jakby Grudziński czuł się nieco przymuszony oczekiwaniami innych, żeby ten temat poruszył. A on przymusu nie znosił.
PAP: W książce "Pisarz i los" wydobywa pani z twórczości Herlinga-Grudzińskiego, pisarza politycznego i moralisty, wątek, osobisty, który pokazuje, jak bardzo był zanurzony w tradycji romantycznej.
Ewa Bieńkowska: Przez wiele lat po śmierci pierwszej żony, Krystyny, Grudziński milczał o tej miłości, która skończyła się tak tragicznie. Po latach w "Dzienniku" zaczynają pojawiać się ślady postaci określanej pseudonimem "K.", występuje ona w zapisywanych snach, do opowiadań przenikają sytuacje z ich wspólnego życia. Powracający duch ukochanej samobójczyni snuje się po tej twórczości, unosi się nad „Dziennikiem”, nad całą twórczością. Przez dziesięciolecia Herling współżyje z duchem – to niezwykłe zwierzenie pada w ostatnich latach, Krystyna, przez jakiś okres przychodzi do niego co noc. To miłosne obcowanie, chociaż przekazane w bardzo wstrzemięźliwej formie, przypomina poezję romantyków: cudowny i ukochany upiór nawiedza kochanka, który pozostał na ziemi i w ten sposób zagradza mu drogę do dalszego życia – do przetrwania duchowego.
100 lat temu, 20 maja 1919 r., w Kielcach, urodził się pisarz Gustaw Herling-Grudziński, autor "Innego Świata" i "Dziennika pisanego nocą". Sejm Rzeczypospolitej uchwałą z 20 lipca 2018 r. ustanowił rok 2019 Rokiem Gustawa Herlinga-Grudzińskiego. (PAP)
rozmawiała Agata Szwedowicz
aszw/ wj/