Po zwłoki znalezione we wraku „Wilhelma Gustloffa” wypłynął w poniedziałek z Gdyni ORP Lech. Czynności przygotowawcze i sama akcja wydobycia ciała może potrwać dzień lub dwa - poinformował PAP prokurator rejonowy w Lęborku Patryk Wegner.
6 czerwca br. pracownicy "Baltictech" wykonujący legalnie dokumentację stanu wraku statku "Wilhelm Gustloff", który został zatopiony zimą 1945 r. na wysokości Łeby, natrafili na ciało nurka. Jak ocenili, stan zwłok wskazuje na to, że pozostawały one w tym miejscu od kilku lat. O znalezisku powiadomiono policję i prokuraturę. Miejsce odnalezienia zwłok zostało oznakowane bojką.
Prokuratura Rejonowa w Lęborku wszczęła śledztwo w kierunku nieumyślnego spowodowania śmierci nieznanej osoby. W ubiegłym tygodniu prokurator Wegner poinformował PAP, że jeżeli pozwolą na to warunki pogodowe, to jednostka Marynarki Wojennej wypłynie 24 czerwca po znalezione we wraku "Wilhelma Gustloffa" ciało.
W poniedziałek Wegner potwierdził, że o godz. 7.45 w celu wydobycia ciała z wraku wypłynął w morze ORP Lech. To okręt ratowniczy, który wchodzi w skład dywizjonu Okrętów Wsparcia 3 Flotylli Okrętów w Gdyni. Jego dodatkowym zadaniem jest prowadzenie prac podwodnych, poszukiwanie i podnoszenie wraków.
Wegner dodał, że czynności przygotowawcze i sama akcja wydobycia ciała może potrwać dzień lub dwa, a on ze względu na utrudniony kontakt z funkcjonariuszami policji będącymi na okręcie, może nie mieć na bieżąco aktualnej informacji o prowadzonych działaniach. Dodał przy tym, że na chwilę obecną nic mu nie wiadomo, by te miały się już zakończyć.
Po wydobyciu ciała planowane są jego oględziny, następnie zlecona zostanie sekcja zwłok i pobrany zostanie materiał do badań DNA. Prokurator rejonowy w Lęborku we wcześniejszej rozmowie z PAP zaznaczył, "na tę chwilę są to zwłoki nieznanej osoby".
W przekazie medialnym pojawiła się informacja, że znalezione 6 czerwca ciało może należeć do zaginionego pod koniec lipca 2012 r. nurka z Poznania Roberta Szlechta. Oficjalnie miał on jednak wówczas nurkować na pobliskim tankowcu Terra i tak też w śledztwie miały zeznać osoby, które schodziły z nim pod wodę.
Jak podało 18 czerwca jako pierwsze Radio RMF FM na ciało nurka natknęli się też dzień wcześniej od pracowników "Baltictechu", bo już 5 czerwca, francuscy żołnierze z jednostki FS Pegase, która przebywała w tym rejonie ze względu na udział we wspólnych działaniach z polską marynarką. Ich nurkowanie w pobliże wraku "Wilhelma Gustloffa" miało być nielegalne, prowadzone bez zgody Urzędu Morskiego w Gdyni. Po tym incydencie, jak podało Radio RMF FM, Ministerstwo Gospodarki Morskiej i Żeglugi Śródlądowej miało zwrócić się do ambasady Francji z prośbą o wyjaśnienia w sprawie nurkowania w rejonie wraku.
30 stycznia 1945 r. płynący z Gdyni statek "Wilhelm Gustloff" został storpedowany przez radziecki okręt podwodny i zatonął na wysokości Łeby. "Gustloffem" płynęło, według różnych źródeł, od ponad 6 do 10 tys. osób – głównie niemieckich cywilów. Z katastrofy uratowano ok. 1200 rozbitków.
Wrak leży na dnie morza, na głębokości 45 m, kilkanaście mil na północny wschód od Łeby. Statek był wielokrotnie przeszukiwany przez wyspecjalizowane jednostki, które dostarczyły informacji na temat m.in. jego zniszczeń. Był też wielokrotnie nielegalnie plądrowany i grabiony. W 1994 r. Polska uznała wrak "Wilhelma Gustloffa" za mogiłę wojenną, co wiąże się z zakazem nurkowania nie tylko na sam statek, ale też w promieniu 500 m od niego. (PAP)
autor: Inga Domurat
ing/ mam/