W Stoczku odsłonięto w niedzielę tablicę poświęconą Polakom, którzy zostali zamordowani za pomoc Żydom podczas okupacji niemieckiej. Upamiętnia ona rodzinę Postków: Juliannę, Stanisława, Henryka i Wacława.
Instytut Pileckiego przybliża historie Polaków, którzy stracili życie za pomoc Żydom, upamiętniając ich w ramach projektu "Zawołani po imieniu".
W uroczystości w Stoczku w powiecie węgrowskim uczestniczyli: wiceminister kultury i dziedzictwa narodowego Magdalena Gawin, dyrektor Instytutu Pileckiego Wojciech Kozłowski, starosta węgrowski Ewa Besztak oraz wójt gminy Stoczek Zbigniew Kłusek.
Uroczystość poprzedziła msza świętą w Kościele św. Stanisława Biskupa Męczennika w Stoczku. Po mszy na terenie przykościelnym nastąpiło odsłonięcie tablicy upamiętniającej Juliannę, Stanisława, Henrka i Wacława Postków.
Wiceminister kultury i dziedzictwa narodowego Magdalena Gawin podczas odsłonięcia tablicy pamiątkowej podkreśliła, że projekt Zawołani po imieniu powstał po to, żeby upamiętniać Polaków, którzy pomagali w czasie II wojny światowej Żydom, i którzy za to zapłacili największą cenę.
"Upamiętniliśmy już (ich) w wielu miejscach na północno-wschodnim Mazowszu. W sobotę było upamiętnienie w Ostrowi Mazowieckiej w 75. rocznicę męczeńskiej śmierci Jadwigi Długowolskiej, a także upamiętniliśmy Lucynę Radziejowską, która została wywieziona do Auschwitz-Birkenau, a dzisiaj spotykamy się w Stoczku Węgrowskim po to, żeby uczcić rodzinę Postków" - mówiła do uczestników uroczystości wiceminister.
Przypomniała, że rodzina Postków była rodziną wielodzietną, mająca dziesięcioro własnych dzieci, a mimo to "konsekwentnie pomagała Żydom podczas okupacji niemieckiej.
Wiceminister Gawin zaznaczyła, że na tej uroczystości jest najważniejsza osoba - córka Postków Cecylia Borkowska. "Jestem bardzo wdzięczna, że po tylu latach udało się upamiętnić rodziców pani Borkowskiej. Dla tych dzieci ma to ogromne znaczenie, dlatego, że decyzja ich rodziców o pomocy żydom odcisnęła się na całym ich życiu" - podkreśliła.
Małżeństwo Postków przeniosło się do Stoczka niedługo przed wybuchem wojny. Pan Stanisław był gajowym, pani Julianna zajmowała się gospodarstwem. Mieszkali razem z ośmiorgiem dzieci: Henrykiem, Wacławem, Franciszkiem, Jerzym, Józefem, Cecylią, Marianną i Zofią.
W lipcu 1942 roku o schronienie poprosiło ich troje uciekinierów z likwidowanego warszawskiego getta. Państwo Postkowie zdecydowali się im pomóc, pomimo grożącej za to kary śmierci. We wrześniu 1942 roku w czasie likwidacji getta w Stoczku, do grupy ukrywanych dołączył znajomy Hajkel wraz z nieznaną z nazwiska parą. Pod koniec 1942 roku o schronienie poprosili dwaj bracia i siostra z małym dzieckiem z rodziny Majorków. Po buncie w obozie w Treblince w sierpniu 1943 do ukrywanych dołączyły kolejne osoby. W sumie w dwóch kryjówkach na terenie gospodarstwa ukrywało się 17 osób.
5 września 1943 roku gospodarstwo Postków zostało otoczone przez niemiecką żandarmerię. W domu przebywali wtedy Stanisław i Julianna wraz z Henrykiem, Wacławem i Franciszkiem. Podczas przeszukania Niemcy znaleźli najpierw Żydów ukrywanych w piwnicy spalonego domu. Rozstrzelano ich w pobliskim lesie. Po wznowieniu poszukiwań Niemcy odkryli także drugi bunkier, którego mieszkańców rozstrzelano na miejscu. Żandarmi aresztowali Stanisława, Henryka i Wacława (Franciszkowi udało się zbiec). Trafili do więzienia na Pawiaku w Warszawie. Za dawanie jedzenia Żydom Juliannę Postek Niemcy zakatowali kijami. Stanisław Postek nigdy nie wrócił do domu. Z Pawiaka trafił do obozu w Auschwitz, gdzie zginął w marcu 1944 roku. Henryk i Wacław zostali zwolnieni, lecz po kilku miesiącach Niemcy znów zaczęli wypytywać o ukrywanie Żydów. Bracia zostali ponownie aresztowani, ich dalszy los pozostaje nieznany.
Projekt "Zawołani po imieniu" poświęcony jest osobom narodowości polskiej zamordowanym za niesienie pomocy Żydom w czasie okupacji niemieckiej. Został on zainicjowany przez wiceminister kultury i dziedzictwa narodowego Magdalenę Gawin, a realizowany jest przez Instytut Pileckiego.(PAP)
Autor: Stanisław Karnacewicz
skz/ itm/