Pierwsza połowa XX stulecia była bez wątpienia najtragiczniejszym okresem w dziejach relacji Polaków i Niemców. Dwie wojny światowe, okupacja, Holokaust, terror, czystki etniczne przejawiające się mordowaniem lub wysiedlaniem setek tysięcy osób wymuszały jasną deklarację narodowościową po jednej ze stron – podkreślają autorzy najnowszego numeru „Mówią wieki”.
„W bieżącym numerze naszego miesięcznika, który przygotowaliśmy we współpracy z Niemieckim Instytutem Spraw Polskich w Darmstadt, chcielibyśmy odejść nieco od tej narzucającej się dychotomii i przyjrzeć się losom tych, którzy znaleźli się między młotem a kowadłem, usiłując się przystosować do tej sytuacji” – stwierdzają autorzy magazynu. W stosunkach obu narodów w ciągu omawianych ponad trzech dekad przeplatały się rozmaite postawy – od współpracy, poprzez chłód, aż po nienawiść wywołaną polityką Berlina.
Jak zauważa historyk Paweł Brudek, u progu tej epoki wiedza Niemców o mieszkańcach ziem położonych na wschód od ich granic była bardzo niewielka. Zajęcie ziem Królestwa Polskiego zmusiło Berlin do głębokiego przemyślenia celów swojej polityki wobec Polaków. Pozyskanie Polaków mimo wielu wykonywanych przez Niemców gestów, takich jak zgoda na stworzenie uniwersytetu, okazało się bardzo trudne.
„Niemieckie działania zdradzały wolę manipulowania emocjami Polaków, najpierw doprowadzonych do patriotycznego uniesienia, a następnie uroczyście wzywanych do wojska polskiego” – podkreśla autor. Jego zdaniem ostateczna klęska niemieckich planów wobec Królestwa Polskiego wynikała z dostrzeżenia przez jego mieszkańców cynicznej gry Rzeszy dążącej do zbudowania w pełni podporządkowanego im państewka, nieuwzględniającego ambicji Polaków.
Klęska Niemiec i stosunkowo korzystne dla Polski zapisy Traktatu Wersalskiego sprawiły, że po obu stronach granicy znalazły się miliony osób, które stały się mniejszościami narodowymi. Siłę Polaków w Niemczech wzmacniała trwająca od dziesięcioleci emigracja zarobkowa do najbardziej uprzemysłowionych regionów Rzeszy. Ich interesy miał reprezentować powołany w 1922 r. Związek Polaków w Niemczech. Jego celem było nie tylko dbanie o zachowanie ich tożsamości narodowej, ale również interesy Rzeczypospolitej.
„ZPN odrzucał rewizje granicy polsko-niemieckiej, zapowiadał organizowanie ludności polskiej dla obrony jej interesów narodowych i wzywał do solidarnego działania bez względu na przekonania polityczne, a jego poglądy społeczne opierały się na zasadach chrześcijańskich” – stwierdza historyk Krzysztof Ruchniewicz, dyrektor Centrum Studiów Niemieckich i Europejskich im. Willy’ego Brandta. Zaostrzające się stosunki polsko-niemieckie były okazją do zademonstrowania solidarności „niemieckich Polaków” z ich ojczyzną. W marcu 1938 r. odbył się wielki zjazd organizacji. Do Berlina tysiącami, często w strojach ludowych, podążali Polacy ze Śląska Opolskiego, z Babimojskiego, Kaszub, Warmii, ziemi malborskiej, Mazur, ziem połabskich, Westfalii i Nadrenii” – pisze autor. Po zakończeniu zjazdu represje wobec Polaków zostały zaostrzone.
W międzywojennej Polsce niezwykle prężnie działały organizacje mniejszości niemieckiej. „W 1937 r. działały 394 szkoły podstawowe i 203 szkoły dwujęzyczne, w których łącznie uczyło się 73 tys. dzieci, oraz 15 gimnazjów, do których uczęszczało 2,5 tys. uczniów” – pisze Krzysztof Ruchniewicz. Z czasem mniejszość niemiecka coraz wyraźniej wspierała politykę nowych nazistowskich władz Rzeszy. Jej lider Rudolf Wiesner wzorował się na działalności lidera Niemców sudeckich Konradzie Henleinie. „Niemiecka mniejszość w Polsce coraz szybciej się radykalizowała, podważając prawomocność polskiej władzy państwowej na niektórych obszarach i wobec ludności niemieckiej” – podkreśla autor.
Międzywojnie było również okresem migracji pomiędzy oboma krajami. Wbrew powszechnym wyobrażeniom nie były to wyłącznie wyjazdy zarobkowe najbiedniejszych mieszkańców Polski. Peter Oliver Loew z Niemieckiego Instytutu Spraw Polskich w Darmstadt pisze o karierach polskich artystów w niemieckiej branży filmowej, m.in. słynnej Poli Negri. „Jej droga życiowa prowadziła z małego Lipna przez Warszawę do Berlina, gdzie grała u wielkiego Ernsta Lubitscha w teatrze oraz w filmach. Po wielu latach grania w Hollywood wróciła do Niemiec i zrobiła w nich karierę po raz drugi” – pisze niemiecki historyk.
Dla stosunków pomiędzy narodami kluczowe były sprawy gospodarcze. W latach dwudziestych zdominowała je opisywana przez historyka gospodarki Wojciecha Morawskiego wojna celna. Mimo ciągłych działań dyskryminacyjnych prowadzonych przez władze Wolnego Miasta Gdańska wobec Polaków oba narody współpracowały w sferze gospodarczej. „Gdańscy przedsiębiorcy najzwyczajniej nie mieli innego wyjścia, jak współpracować z Polakami. Symptomatyczne, że już w 1919 r. to właśnie przedstawiciele liberalnego, gdańskiego kupiectwa zaczęli mówić o potrzebie współpracy” – podkreśla dyrektor Muzeum Uniwersytetu Gdańskiego Jan Daniluk.
Dwudziestolecie międzywojenne było okresem trudnym nie tylko dla gdańskich Polaków, ale również Mazurów. Już od lat siedemdziesiątych XIX wieku władze niemieckie nasilały wobec nich presję germanizacyjną. Niemiecka nienawiść wobec Mazurów nasiliła się w latach trzydziestych wraz ze wzrostem popularności NSDAP. Rzeczywisty kres odrębności Mazurów nastąpił jednak dopiero po upadku Rzeszy i włączeniu ziem Prus Wschodnich do Polski. „Prowadzona do połowy lat pięćdziesiątych stalinowska polityka narodowościowa oznaczała zastraszanie, aresztowania i stosowanie przemocy fizycznej w stosunku do opornych wobec tzw. weryfikacji narodowościowej” – podkreśla Rafał Żytyniec z Muzeum Historycznego w Ełku.
W najnowszym numerze „Mówią wieki” również niemieckie spojrzenie na mozaikę etniczno-narodową Górnego Śląska. Kai Struve z Aleksander Brückner Zentrum podkreśla, że w śląskich miastach doszło do powstania specyficznej kultury. „Kultura ta pozostawała pod silnym wpływem dwujęzyczności i katolicyzmu (ważne było także to, że przy dwujęzyczności obstawał Kościół katolicki), łączyła wiele elementów polskich i niemieckich” – uważa niemiecki historyk.
Polska ludność Górnego Śląska i innych regionów włączonych do III Rzeszy doświadczyła masowych wysiedleń. Tomasz Chinciński z Muzeum II Wojny Światowej streszcza cele przyświecające polityce nazistowskiej Rzeszy.
„Wielkie Niemcy miały stanowić jednolite państwo niemieckiej kultury, w którym nie byłoby miejsca na inne narodowości” – stwierdza historyk. Elementem inżynierii narodowościowej III Rzeszy była również przymusowa praca niewolnicza milionów Polaków. Dla nich praca przymusowa była największym dramatem ich życia. „Polscy robotnicy przymusowi łudzili się, że ich wyjazd na roboty jest krótkotrwały, że w każdym momencie będą mogli przerwać pracę i wrócić do domu. Było inaczej – to, brak możliwości zmiany pracodawcy oraz ogólna bezradność wobec wielu dyskryminujących i prześladujących rozporządzeń przeradzały się w bezgraniczną tęsknotę” – pisze Katarzyna Woniak z Uniwersytetu im. Adama Mickiewicza w Poznaniu.
Narzędziem niemieckiej polityki była też kategoria volksdeutschów, o których pisze Stephan Lehnstaedt z Touro College w Berlinie. Nie wszystkie niemieckie rodziny zamieszkałe w okupowanej Polsce zdecydowały się na przyjęcie niemieckiego obywatelstwa. Szczególnie odważną postawę przyjęły warszawskie rodziny niemieckich przemysłowców. Wśród nich szczególnie wyróżniała się rodzina Burschów na czele z biskupem polskiego kościoła ewangelicko-augsburskiego. „Jego syn Stefan, inżynier włókiennictwa, odmówił podpisania volkslisty, został aresztowany przez gestapo w Łodzi i rozstrzelany w lutym 1942 r.” – opisuje historyk Tomasz Markiewicz.
Pasjonatów historii międzywojnia i wojskowości zainteresują artykuły w kolejnym odcinku cyklu „100 lat polskiej techniki wojskowej”, którego partnerem jest Polska Grupa Zbrojeniowa. W tym miesiącu historia polskiego importu i eksportu uzbrojenia.
W dodatku tematycznym „Pieniądz i społeczeństwo na ziemiach polskich” przygotowanym we współpracy z Narodowym Bankiem Polskim historyk gospodarki Piotr Guzowski odpowiada na pytanie o to, jak często pieniędzmi w dawnych wiekach posługiwali się zwykli ludzie. „Choć większość chłopów nie potrafiła pisać (dlatego mamy tak mało wytworzonych przez nich źródeł), to potrafiła liczyć, zwłaszcza pieniądze” – stwierdza.
Michał Szukała (PAP)
szuk / skp /