Szukając korzeni totalitaryzmów XX w., należy się cofnąć do roku 1789 – pisze w artykule wstępnym redaktor naczelny miesięcznika „Historia Do Rzeczy” Piotr Zychowicz. W numerze również m.in. wywiad z jednym z bohaterów Powstania Warszawskiego i robinsonem warszawskim.
Tematem przewodnim najnowszego numeru miesięcznika „Historia Do Rzeczy” są wydarzenia rewolucji francuskiej, której rocznicę wybuchu Francja obchodziła kilkanaście dni temu. Dzień Bastylii stał się w XIX wieku swoistym kamieniem węgielnym nowoczesnej świadomości narodowej Francuzów. Hasła „wolności, równości i braterstwa” zdaniem wielu historyków i publicystów stały jednak w sprzeczności ze zbrodniami popełnianymi w latach 1789–1794. Przypomina o nich, w rozmowie z Piotrem Włoczykiem, Reynald Secher, francuski historyk współautor „Czarnej księgi rewolucji francuskiej”. Opublikowana kilkanaście lat temu monografia wzbudziła we Francji ogromne dyskusje i sprzeciw dużej części opinii publicznej. Zdaniem prof. Sechera reakcje te wynikają z niezrozumienia charakteru wydarzeń sprzed 225 lat.
„Obawiam się, że generalnie moi rodacy nie rozumieją, co tak naprawdę działo się w czasie rewolucji. A już szczególnie dotyczy to naszych dziennikarzy i polityków. Lwia część tych środowisk ma na ten temat kompletnie wykrzywione wyobrażenie. Redukują oni bowiem rewolucję francuską do symbolu – narodzin demokracji, praw obywatelskich, równości etc. Nie rozumieją, jaka była prawdziwa cena zniszczenia starego porządku” – podkreśla francuski historyk. Przypomina, że tylko za sprawą wyroków śmierci wykonywanych na gilotynie zginęło aż 35 tys. ludzi. Całkowita liczba ofiar rewolucji może sięgać nawet miliona. Zdaniem Sechera rok 1789 był zapowiedzią późniejszych o ponad stulecie zbrodni lewicowych systemów totalitarnych – nazizmu i komunizmu. Dla nich i dla przywódców rewolucji francuskiej (nazywanej przez Sechera „antyfrancuską”) zbrodnie były drogą do przebudowy społeczeństwa zgodnie z nakazami wyznawanej ideologii. Prof. Secher zauważa jednak coraz częstsze dostrzeganie we Francji „drugiej strony medalu”, m.in. ludobójstwa w Wandei.
Wydarzenia w tym północnym regionie Francji przypomina Marcin Bartnicki. Bunt tamtejszych mieszkańców przeciwko radykalizacji rewolucji spotkał się z brutalną reakcją „nowego reżimu”. Część współczesnych historyków określa wydarzenia z 1793 r. jako pierwszy nowoczesny przypadek ludobójstwa.
„Kazałem zapolować na wszystko wokół mej kwatery i nakazałem, żeby podczas naszego marszu codziennie moi myśliwi dostarczali mi dar z dwudziestu głów bandytów tylko dla mojej przyjemności. Aż dotąd regularnie otrzymywałem ten podarunek, ale ostatnio zaczyna brakować zwierzyny, której pogłowie szybko maleje” – pisał w liście gen. Antoine Bard, jeden z dowódców wojsk tłumiących „bunt” w Wandei. Jak przypomina autor artykułu, wielu z wykonawców zbrodni z 1793 r. już rok później padło ofiarą procesu zjadania „własnych dzieci przez rewolucję”.
Jak zauważa z kolei Maciej Rosalak, działania rewolucjonistów zmierzały do zniszczenia śladów dawnego dziedzictwa kulturowego. Najbardziej jaskrawym tego przykładem było sprofanowanie grobów królów Francji w opactwie Saint-Denis i grabieże kościołów w 1793 r. „Pastwą barbarzyńców padły we wrześniu 1792 r. m.in. królewskie rzeźby nagrobne, symbole monarchii, kalwaryjskie krzyże wyznaczające trasę orszaku żałobnego podczas pogrzebów monarchów, dzwony” – pisze redaktor „Historii Do Rzeczy”.
Jak zauważa z kolei Maciej Rosalak, działania rewolucjonistów zmierzały do zniszczenia śladów dawnego dziedzictwa kulturowego. Najbardziej jaskrawym tego przykładem było sprofanowanie grobów królów Francji w opactwie Saint-Denis i grabieże kościołów w 1793 r. „Pastwą barbarzyńców padły we wrześniu 1792 r. m.in. królewskie rzeźby nagrobne, symbole monarchii, kalwaryjskie krzyże wyznaczające trasę orszaku żałobnego podczas pogrzebów monarchów, dzwony” – pisze redaktor „Historii Do Rzeczy”.
Obok zburzenia Bastylii jednym z najbardziej znanych epizodów wydarzeń rewolucji francuskiej jest ścięcie króla Ludwika XVI, a później jego żony Marii Antoniny. „Czy król Francji był jedną z pierwszych ofiar ideologów obiecujących powszechne szczęście w świecie bez Boga? Republikanie wolą przedstawiać go jako groteskowego epigona monarchii słusznie zmiażdżonego przez koło historii. A jednak jego wystąpienie w obronie prawdziwej wiary i jego późniejszy proces pokazowy przywodzą na myśl skojarzenia z epoką komunizmu” – pyta Piotr Semka. Przypomina również, że sprzeciw króla wobec łamania sumień duchowieństwa skłania dziś wielu katolików do postulowania beatyfikacji ostatniego, przedrewolucyjnego króla Francji.
W czasie terroru rewolucji ginęli nie tylko Francuzi, ale również przedstawiciele innych narodów. Sławomir Koper przypomina historię księżnej Rozalii Lubomirskiej zgilotynowanej bez żadnych dowodów winy w 1794 r. Pamięć o niej kultywowała jej córka, która była świadkiem egzekucji. „W przyszłości wyszła za mąż za Wacława Seweryna Rzewuskiego, słynnego podróżnika i pisarza. Przez całe życie używała też imienia matki, które przyjęła na bierzmowaniu” – pisze autor.
Jak w każdym numerze „Historii Do Rzeczy” prof. Mikołaj Iwanow pisze o historii Związku Sowieckiego. Tym razem analizuje stosunki sowiecko-rosyjskie w kontekście interesów narodu ormiańskiego. Armenia w XX wieku stała się swoistą zakładniczką tych dwóch potęg. Paradoksalnie jednak to znalezienie się w granicach imperium sowieckiego uchroniło miliony Ormian przed podzieleniem losu ich rodaków wymordowanych podczas tureckiego ludobójstwa w 1916 r. Jeszcze podczas II wojny światowej Stalin myślał o wykorzystaniu ormiańskiej karty do odebrania Turcji jej północnych ziem, niegdyś zamieszkanych przez ten naród. Już w lutym 1945 r. nad granicą z Turcją zbierały się dywizje Armii Czerwonej. „Wyprzedzając atak sowiecki, Turcja 23 lutego wypowiedziała wojnę upadającej III Rzeszy i tym samym dołączyła do koalicji antyhitlerowskiej, teoretycznie stając się sojusznikiem Moskwy w II wojnie światowej. Wywołało to prawdopodobnie wściekłość Stalina, który nie chciał rezygnować z planów poszerzenia Związku Sowieckiego” – podkreśla prof. Iwanow.
W rozmowie z Piotrem Włoczykiem powstaniec Wacław Gluth-Nowowiejski wyjaśnia motywy kierujące nim i jego kolegami stającymi do walki. „Największym naszym marzeniem było w końcu dobrać się do Niemców. Marzyliśmy, by odpłacić im za te pięć lat morderstw i męki okupacji!” – podkreśla weteran AK. Dziś jest jednym z ostatnich robinsonów warszawskich, którzy po kapitulacji zrywu postanowili pozostać w mieście.
Redakcja miesięcznika przypomina także o rocznicy wybuchu Powstania Warszawskiego. Piotr Zychowicz analizuje przebieg wydarzeń, które doprowadziły do jednej z największych tragedii sierpnia 1944 r. – wybuchu tzw. czołgu pułapki na ulicy Kilińskiego.
W rozmowie z Piotrem Włoczykiem powstaniec Wacław Gluth-Nowowiejski wyjaśnia motywy kierujące nim i jego kolegami stającymi do walki. „Największym naszym marzeniem było w końcu dobrać się do Niemców. Marzyliśmy, by odpłacić im za te pięć lat morderstw i męki okupacji!” – podkreśla weteran AK. Dziś jest jednym z ostatnich robinsonów warszawskich, którzy po kapitulacji zrywu postanowili pozostać w mieście.
„Było kilkuset takich robinsonów, w tym grupa powstańców. Mylą się bowiem ci, którzy uważają, że jesienią 1944 r. Warszawa była martwą Rzecząpospolitą Gruzów. Ukrywali się przeważnie w piwnicach, choć i w wieży kościelnej, i w piecach fabrycznych. Gdzie tylko była szansa przetrwania” – przypomina autor niedawno wznowionej książki „Nie umieraj do jutra. Historie warszawskich robinsonów”.
Michał Szukała (PAP)
szuk /