Głęboka reforma edukacji jest konieczna, aby Polska mogła dynamicznie rosnąć i nadganiać lukę rozwojową do krajów z czołówki najbogatszych i tych o najwyższym poziomie dobrobytu społecznego – ocenia w komunikacie przesłanym PAP Julia Patorska z Deloitte.
Liderka zespołu ds. analiz ekonomicznych w Deloitte przypomniała, że sytuacja demograficzna Polski jest jednym z większych wyzwań dla dalszego utrzymania wzrostu gospodarczego Polski. "Ostatni publikowany przez GUS współczynnik dzietności wynosi 1,45, to za mało, by kolejne pokolenia mogły płynnie wchodzić na rynek i zastępować starsze. Nawet wzrost współczynnika dzietności do oczekiwanego poziomu (2,1-2,15) nie spowoduje – w krótkim okresie – odwrócenia obserwowanych procesów i nie powstrzyma zmniejszania się liczby ludności kraju oraz postępującego starzenia społeczeństwa".
Wg prognoz GUS, w 2050 roku udział osób po 65. roku życia w całkowitej populacji przekroczy 30 proc. Obecnie jest to 16 proc. "Będzie to miało bezpośredni wpływ na zmniejszenie potencjalnych zasobów pracy oraz wzrost liczby ludności w wieku emerytalnym" - uważa ekspertka. Jej zdaniem, te niekorzystne zmiany mogłaby zniwelować reforma edukacji.
W ocenie ekspertki, potrzebne jest szybsze wchodzenie na rynek pracy i późniejsze przechodzenie na emeryturę. "Szybsze wejście do grona pracowników może wynikać nie tylko z wcześniejszego rozpoczęcia nauki w szkole, ale także dotyczyć skrócenia czasu przeznaczonego na edukację, na przykład z obecnych ponad 20 lat, uwzględniających etap od przedszkola do dwustopniowych studiów, do 18 lat. Nie oznacza to, że mamy drastycznie obciąć program nauczania, a raczej skuteczniej rozłożyć akcenty, uczyć krytycznego i analitycznego myślenia oraz sposobu dotarcia do informacji odchodząc od wciąż obowiązujących metod pamięciowych".
Patorska zauważa, że edukacja może odegrać też ważną rolę w zwiększeniu produktywności pracy, a co za tym idzie we wzroście gospodarczym. "PKB, jako jeden z podstawowych mierników efektów pracy społeczeństwa w danym kraju, jest zależny nie tylko od zasobów pracy, ale także ich jakości. Jakość pracy to średnia wydajność, odnosząca się wprost do produktywności. Iloraz tych dwóch czynników (zasobów pracy i produktywności) determinuje wielkość produktu krajowego brutto. Im szybszy wzrost obu czynników w określonym czasie, tym szybszy wzrost PKB. W sytuacji, kiedy czynniki te pozostają w stagnacji lub maleją, na przykład pod wpływem niekorzystnego trendu demograficznego, wzrost gospodarczy nie jest możliwy, albo, w skrajnie niesprzyjających warunkach, gospodarka może nawet kurczyć się, co oznaczałoby spadek PKB".
Ekspertka stwierdza, że w Polsce wciąż średni poziom produktywności odstaje od poziomu notowanego w państwach najbardziej rozwiniętych. "Rozmiar tej luki między Polską a średnią unijną to prawie 40 proc., a względem Niemiec czy USA – ponad 45 proc." Są sektory gospodarki, w których wydajność pracy jest jeszcze niższa. Są to: rolnictwo, produkcja, górnictwo i energetyka. Na lukę produktywności wpływa też duża liczba mikroprzedsiębiorstw. "Dodatkowo mikroprzedsiębiorstwa niewiele inwestują, przez co trudno dostrzec zmiany. Wzrost produktywności w mikro i małych przedsiębiorstwach może natomiast opierać się w dużej mierze na zmianach strukturalnych zachodzących w kapitale ludzkim. Jest on kształtowany przede wszystkim w ramach powszechnej edukacji publicznej".
Patorska podkreśla, że jednym ze sposobów wzrostu produktywności jest inwestowanie w kapitał ludzki i przechodzenie do gospodarki opartej o wiedzę. Powołuje się na przykład Finlandii, gdzie w latach 1970-2007 produktywność pracy wzrosła trzykrotnie, m.in. dzięki edukacji. "System edukacji wyższej elastycznie dostosowywał się do sytuacji ekonomicznej. W latach 70-tych i 80-tych postawiono na kształcenie na kierunkach technicznych i informatycznych, uwzględniając także umiejętności dostosowywania się do nowych warunków, co pozwoliło w wysokim stopniu wykorzystać szanse płynące np. z polityki innowacyjnej. W latach 90. położono jeszcze większy nacisk na kształcenie specjalistów z zakresu technologii informatycznych. W ciągu 5 lat (1993-1998) liczba przyjęć studentów na uniwersytety prawie się podwoiła, a na politechniki – prawie potroiła".
Ekspertka zwraca uwagę, że w dyskusji o reformie szkolnictwa brakuje spojrzenia na edukację w długim terminie: "zrozumienia, że system edukacji może mieć istotną rolę w planowaniu długoterminowego rozwoju zarówno społeczeństwa, jak i całej gospodarki. Dodatkowo stagnacja w tym obszarze de facto oznacza regres – świat zbyt szybko się zmienia i trzeba umieć się do tych zmian dostosowywać. I nie jest to kwestia liczby lat spędzonych w szkole podstawowej czy jedynie dostępności edukacji powszechnej, ale także i przede wszystkim jej jakości i umiejętności odpowiadania na wyzwania dzisiejszego świata". (PAP)
kmz/ mhr/