125 rzeźb Karola Wójciaka zwanego Heródkiem będzie można od soboty oglądać na wystawie w Muzeum Etnograficznym w Krakowie. Artysta tworzył figury Matki Boskiej, Chrystusa, aniołów, duchownych i świętych patronów.
Karol Wójciak (1892–1969) urodził się i zmarł w Lipnicy Wielkiej. Był pastuchem i najmował się do różnych prac u lokalnych gospodarzy. Znany był w swoim środowisku jako muzykant i gawędziarz, opowiadał o rzeźbach, które, jak twierdził, miały do spełnienia misję: miały uczyć, jak dobrze żyć, nie czyniąc krzywdy innym.
Artystę odkryli podczas etnograficznej wyprawy terenowej w 1959 r. Jerzy Darowski i Irena Wrońska z Muzeum Tatrzańskiego, a kilka lat później opisał w "Przekroju" Jan Bujak. Odtąd Wójciak zaczął przyciągać etnografów, kolekcjonerów i krytyków sztuki.
"To nie my zwracamy uwagę na sztukę Heródka. Wydaje mi się, że to ona zwraca na siebie naszą uwagę. Zachęca nas do wychodzenia poza wszelkie schematy, do łamania rutynowych ocen. Coś, co z pozoru wydaje się proste, prymitywne, okazuje się być trudne w odbiorze, bo jest w tym ogromny ładunek emocji spiętrzony przez minimalizm formy" - powiedziała PAP Maja Spychaj-Kubacka, aktorka, badaczka życia i twórczości Karola Wójcika. Wraz z Grzegorzem Graffem - kustoszem Muzeum Etnograficznego są oni kuratorami wystawy.
Kuratorzy wystawy podkreślają, że Karol Wójciak wymyka się klasyfikacjom: był artystą ludowym, bo wyrósł i tworzył na wsi, ale też outsiderem, kimś "innym" i "odrębnym" i tak był traktowany przez lokalną społeczność, a jednocześnie twórcą naiwnym, bo czerpał inspiracje z natury i piękna otaczającego go świata.
Jak podkreśliła, Karol Wójciak - choć nie uważał siebie za artystę i nie traktował swojej twórczości w sposób świadomy jako sztuki - miał nieodpartą chęć tworzenia. Sięgał po świerkowe polana używane do palenia w piecach (nazywane na Orawie gnotkami), rzeźbił je, malował, a do uwypuklenia rysów twarzy używał ołówka, długopisu, kredek, czasem farb.
Nie jest oczywiste, skąd wziął się przydomek Heródek. Być może nazywano tak w Lipnicy wszystkich Wójciaków z racji tego, że na drugą żonę jego dziadka – ze względu na silny charakter mówiono "Heródzina", a może we wsi tak określani byli odmieńcy. Słowo to wymawiano na dwa sposoby: Heródek lub Herodek. Z czasem "heródkami" zaczęto nazywać także jego rzeźby.
"Karol Wójciak wytworzył swój własny, łatwo rozpoznawalny styl. Jako kustosz mam okazję gościć różne osoby w magazynach i zdarza się, że od razu zwracają uwagę na niego" – powiedział PAP Grzegorz Graff. "Heródek pytany, dlaczego rzeźbi używał pojęcia: honorność. Uważał, że to zła cecha, z której wynika zawziętość, nienawiść, wojny to, czego być nie powinno. Postacie, które rzeźbił uważał za +niehonorne+ czyli dobre, dążące do świętości" – dodał.
Na wystawie pokazywanych jest 125 rzeźb: około połowa z nich pochodzi z kolekcji muzealnych, połowa od prywatnych właścicieli, którzy zgodzili się je wypożyczyć. Jednym z odkryć jest to, że Wójciak nie tylko rzeźbił, ale na płaskich deskach tworzył olejne obrazy – dwa z nich będzie można zobaczyć. Prezentowane są także skrzypce, na których grywał jako muzykant.
Kuratorzy wystawy podkreślają, że Karol Wójciak wymyka się klasyfikacjom: był artystą ludowym, bo wyrósł i tworzył na wsi, ale też outsiderem, kimś "innym" i "odrębnym" i tak był traktowany przez lokalną społeczność, a jednocześnie twórcą naiwnym, bo czerpał inspiracje z natury i piękna otaczającego go świata.
Wystawa w Domu Esterki przy ul. Krakowskiej potrwa do połowy marca.
W tym roku przypada 50. rocznica śmierci artysty. Niezależnie od wystawy planowane jest wydanie poświęconej mu monografii, którą przygotowuje Stowarzyszenie Rozwoju Orawy.(PAP)
autor: Małgorzata Wosion-Czoba
wos/ pat/