W cztery miesiące po przełomowej wyprawie Apollo 11 i pierwszym w dziejach ludzkości lądowaniu na innym ciele niebieskim ruszyła ku Księżycowi druga wyprawa. Załogę Apollo 12 stanowili tym razem piloci marynarki wojennej: Charles „Pete” Conrad (dowódca), Richard Gordon i Alan Bean.
Conrad i Bean mieli zejść na powierzchnię Księżyca, a Gordon czekał na nich na orbicie jako pilot modułu dowodzenia.
Armstrong z Aldrinem z załogi Apollo 11 wylądowali na Morzu Spokoju, Conrad z Beanem mieli osiąść na Oceanie Burz. Burzowa symbolika dała się odczuć na samym początku lotu, gdy w 36. i 52. sekundzie lotu w Apolla 12 uderzyły pioruny. Pierwszy nie wyrządził wielu szkód, zjonizowane gazy odrzutu odprowadziły ładunek do Ziemi. Z drugim było gorzej: wskaźnik położenia i trzy ogniwa paliwowe odmówiły posłuszeństwa, a kabina pogrążyła się w ciemności.
Ponieważ jednak statek leciał dalej, nie wdrożono procedury przerwania misji. Na polecenie z Ziemi zresetowano komputer, a po około 3 minutach zasilanie wróciło do normy. Istniała jednak obawa, że piorun mógł uszkodzić mechanizm rozwijania spadochronów hamujących poprzez zdetonowanie śrub eksplozywnych. W takim wypadku można było się spodziewać, że podczas lądowania na Ziemi dojdzie do uderzenia z dużą prędkością kapsuły w ocean i nastąpi śmierć załogi. Astronauci nie wiedzieli o takiej ewentualności i nie zostali o niej powiadomieni aż do szczęśliwego wodowania na Pacyfiku.
Apollo 11 leciał ku Księżycowi po tzw. trajektorii swobodnego powrotu. Oznaczało to, że w przypadku awarii głównego napędu grawitacja Księżyca skieruje statek w stronę Ziemi. Podczas lotu Apolla 12 zastosowano trajektorię hybrydową; tym razem awaria głównego silnika także nie przeszkodziłaby lecieć z powrotem ku Ziemi, ale rozminięcie się z nią byłoby tak znaczne, że wykluczyłoby wejście w atmosferę. Trajektoria swobodnego powrotu, choć bezpieczna, ograniczała możliwości lądowania do stref równikowych Księżyca; nadto nastręczała większych trudności przy manewrach. Lądowanie, które nastąpiło 19 listopada 1969 roku, uznano za precyzyjne: zaledwie 250 m od wyznaczonego punktu (w przypadku Apollo 11 – 7 km).
Teren lądowania pokrywało kilka niewielkich kraterów. Apollo 12 osiadł na brzegu największego z nich, o średnicy 200 m, nazwanego Surveyor – od amerykańskiej sondy, która wylądowała tam w 1967 roku. Jej głównym celem było zbadanie składu i spoistości gruntu księżycowego, oczywiście pod kątem przyszłych lądowań załogowych na Księżycu. Surveyor 3 znajdował się zaledwie 163 m od lądownika LM; astronauci Conrad i Bean odwiedzili sondę i stwierdzili, że jest mocno pokryta pyłem, a izolacja przewodów elektrycznych popękała i odpadła. Zgodnie z planem wymontowali z Surveyora 3 kamerę i koparkę, które wraz z próbkami gruntu księżycowego zostały przetransportowane na Ziemię. Później ogłoszono, że na zabranych z Księżyca elementach wykryto ziemskie bakterie, które przetrwały 2,5 roku w zabójczych dla życia ziemskiego warunkach (promieniowanie, brak powietrza, niska temperatura). Sceptycy wskazywali, że do zanieczyszczenia bakteriami mogło dojść podczas przechowywania próbek już na Ziemi.
Astronauci Conrad i Bean spędzili na Księżycu ogółem 31,5 godziny (Armstrong z Aldrinem tylko 21,5 godziny), odbyli dwa czterogodzinne spacery po Srebrnym Globie. Przed drugim z nich wymagało to doładowania plecaków z przenośnym systemem podtrzymywania życia (zapasy wody, tlenu i energii elektrycznej). Pierwszego dnia dotarli do brzegu dużego, starego krateru Middle Crescent, a drugiego odbyli prawdziwą wycieczkę, zahaczając o kratery Head, Bench i Sharp-Apollo. Wracając ponownie odwiedzili Bench, a następnie mały krater Halo i znaleźli się w pobliżu lądownika LM. W trakcie tych peregrynacji oddalili się od LM-a na rekordową odległość 2,3 km.
O ile cel wyprawy Apollo 11 da się zamknąć w krótkim haśle: „wylądować i przeżyć”, o tyle Apollo 12 zainicjował serię wypraw „roboczych”, którym postawiono wyraźne zadania naukowe. Przede wszystkim astronauci rozstawili zestaw przyrządów pomiarowych ALSEP, w skład którego wchodziły sejsmometry, magnetometr, spektrometr wiatru słonecznego, detektor pyłu (jak szybko przedmioty na Księżycu pokrywają się pyłem) i drugi, mierzący stężenie jonów dodatnich, a także atomów neutralnych. W tym ostatnim przypadku chodziło o pomiar szczątkowej atmosfery Księżyca przy jego powierzchni. Instrumenty po raz pierwszy na Księżycu zasilano energią jądrową: termoelektryczny generator zawierający 3,8 kg plutonu 238 zamieniał ciepło na prąd. Żeby wyjąć pręt paliwowy z kontenera, Bean musiał posłużyć się młotkiem.
Podczas drugiego zejścia na powierzchnię Księżyca dużo zbierano kamieni, tym razem w bezpośredniej konsultacji z geologami znajdującymi się na Ziemi. Po starcie z Księżyca astronauci zabawili nieco dłużej na orbicie księżycowej, a to w celu sfotografowania rejonów rozpatrywanych jako miejsca lądowania kolejnych ekspedycji. Pojazd, który ich wyniósł na orbitę i połączył się z modułem dowodzenia, został odstrzelony i wyrżnął w Księżyc, co odnotowały rozstawione tam sejsmometry. Apollo 12 pomyślnie przebył dystans dzielący go od Ziemi, wszedł w atmosferę i wodował na Pacyfiku 24 listopada 1969 roku w rejonie wysp Pago Pago. Podobnie jak ich koledzy z Apollo 11, Conrad, Gordon i Bean musieli odbyć kwarantannę, zakończoną 10 grudnia.
Podsumowując: wraz z wyprawą Apollo 12 kończy się świętowanie, a zaczyna rutynowa, nudna i żmudna praca. Astronauci jeszcze są obecni na pierwszych stronach gazet, ale mniej pokazuje się ich w telewizji, także dlatego, że awarii uległa kamera, wskutek przypadkowego skierowania obiektywu w strumień światła odbity od folii lądownika. W USA panuje uzasadniona euforia wywołana nienagannym działaniem pojazdów i aparatury, i to w nietypowych warunkach (pioruny!), ale w Waszyngtonie już mówi się krytycznie o budżecie programu. W sześć tygodni po powrocie załogi Apollo 12 na Ziemię NASA oficjalnie odwołuje misję Apollo 20, która miała lądować w wielkim kraterze Tycho. Już na samym początku program Apollo mimo wielkich osiągnięć zostaje zredukowany: Ameryka ma nowe priorytety.
Autor: Marek Oramus
Źródło: MHP