Dziadek miał imponującą osobowość. Był aktywistą społecznym, obrońcą praw człowieka. Jego najważniejszym celem było czynienie dobra - mówili PAP Chris i Harper Peck, wnukowie Gregory’ego Pecka. Zdobywca Oscara za rolę w „Zabić drozda” był bohaterem retrospektywy 10. American Film Festival.
Jubileuszowa edycja zakończonego niedawno we Wrocławiu American Film Festival była okazją, by przypomnieć sobie dorobek legendy Złotej Ery Hollywood Gregory’ego Pecka. W retrospektywie znalazło się pięć filmów z jego udziałem: "Dżentelmeńska umowa" Elii Kazana, "Jim Ringo" Henry’ego Kinga, "Rzymskie wakacje" Williama Wylera, "Ostatni brzeg" Stanleya Kramera oraz "Zabić drozda" Roberta Mulligana. Ich dopełnienie stanowił dokument "Rozmowy z Gregorym Peckiem" Barbary Kopple, zrealizowany we współpracy z córką aktora Cecilią Peck. Na film składa się m.in. zapis rozmów aktora z widzami, nagrania z jego spotkań z rodziną, przyjaciółmi i znanymi osobistościami oraz anegdoty z planów filmowych.
"Był bardzo dumny z tego filmu. Dokument powstawał w ostatnich latach jego życia. Ilekroć go oglądam, moje serce rośnie i przypominają mi się chwile, które spędzaliśmy razem" – powiedział PAP wnuk aktora Chris Peck, który razem z ciotecznym bratem, synem Cecilii, Harperem Peckiem gościł we Wrocławiu. Dla Harpera dokument Kopple ma znaczenie szczególne. Gregory Peck zmarł, kiedy miał zaledwie trzy lata i gdyby nie film, nie mógłby dowiedzieć się wielu rzeczy o dziadku. "Jestem bardzo wdzięczny mamie, że ten dokument ujrzał światło dzienne. To dla mnie bezcenne źródło informacji o dziadku. Wcześniej kształtowałem w głowie jego obraz jedynie na podstawie opowieści najbliższych" – stwierdził.
Chris – jako starszy z wnuków – miał więcej szczęścia. Wspominając dziadka, zaczął od tego, że był typem człowieka, z którym "zawsze chciało się przebywać". "Uwielbiałem przesiadywać na jego kolanach, słuchać jego śmiechu i czerpać z tej niesamowitej energii. Dziadek przez całe życie pozostawał z daleka od czegoś, co dziś określamy mianem +celebryckiego życia+. Najchętniej spędzał czas z rodziną i przyjaciółmi. Pamiętam, że miał przed domem wielkiego grilla. Zapraszał gości, piekł kiełbaski i zabawiał wszystkich rozmową. Spędzaliśmy razem kolejne święta. Nosił wtedy za duży, kolorowy sweter i czytał mi bajki. Często chodziliśmy razem na basen, wskakiwaliśmy do wody, chlapiąc na wszystkie strony. Pływał ze mną, nawet gdy jego stan fizyczny mocno mu to utrudniał. Później, gdy byłem starszy, wiele czasu spędzaliśmy na rozmowach o kinie" – mówił.
Obaj wnukowie aktora lubią wracać do jego filmów. Chris dużym sentymentem darzy "Rzymskie wakacje" Williama Wylera, opowieść o romansie młodej księżniczki i amerykańskiego reportera, w której Gregory Peck zagrał z Audrey Hepburn. "Kiedy ostatnio leciałem samolotem, po raz kolejny miałem okazję przypomnieć sobie tę opowieść. Lubię też +Omen+ w reż. Richarda Donnera, w którym zagrał dyplomatę Roberta Thorna adoptującego w tajemnicy przed żoną małego Damiena. Kolejną moją ulubioną rolą dziadka jest weteran wojenny z +Człowieka w szarym garniturze+ Nunnally’ego Johnsona i dziennikarza Philipa Greena z +Dżentelmeńskiej umowy+ Kazana" – powiedział.
Szczególnie bliska Harperowi jest filmowa adaptacja uhonorowanej Nagrodą Pulitzera powieści "Zabić drozda" Harper Lee. To nie przypadek, że wnuk Pecka nosi jej imię. Pisarka była bliską przyjaciółką słynnego aktora i jego rodziny. "Uwielbiam sięgać po scenariusze dziadka. Praktycznie na każdej stronie można znaleźć jego notatki, dopiski. Był jednym z tych nielicznych aktorów, którzy mogą przebierać w rolach. Wybierał tylko te teksty, które najbardziej do niego przemawiały. Dla niego bardzo ważne było, żeby każdy z nas – niezależnie od tego, czym zajmuje się w życiu – opowiadał prawdziwą historię o sobie" – zwrócił uwagę Harper.
Bycie wnukami popularnego aktora, traktowanego przez publiczność jak moralny autorytet, nie pozostało bez wpływu na życie Chrisa i Harpera. "Z różnych stron pojawiają się oczekiwania, żeby cały czas utrzymywać wysoki poziom. Ale nigdy nie stanowiło to dla mnie obciążenia. Bycie członkiem tak zacnego rodu, podróżowanie po świecie i opowiadanie ludziom o dziadku jest wielkim przywilejem. Cieszę się, że Harper reprezentuje rodzinę razem ze mną. Na co dzień praktycznie w ogóle się nie widujemy, więc to dla nas jedyne okazje, żeby umacniać więź" – stwierdził Chris.
Dodał, że bliskie pokrewieństwo z gwiazdą Hollywood chwilami bywało trudne. "Doświadczyłem tego po śmierci dziadka. Strata bliskiej osoby to dla każdego bolesne doświadczenie. Najlepiej przeżywać je z dala od błysku fleszy, ale ta naturalna potrzeba spokoju i poszanowania prywatności nie spotkała się ze zrozumieniem. Artykuły w prasie, tytuły na paskach informacyjnych, tłumy fotografów pod domem. Nagle każdy chciał z nami rozmawiać" – wspominał starszy wnuk.
Pytani, czego przede wszystkim nauczyli się od dziadka, Chris i Harper na pierwszym miejscu wymieniają wierność własnym ideom i wartościom. "Dziadek miał imponującą osobowość. Był aktywistą społecznym, obrońcą praw człowieka. Jego najważniejszym celem w życiu było czynienie dobra. Zostaliśmy wychowani zgodnie z jego systemem wartości. Towarzyszy nam poczucie, że powinniśmy kontynuować jego misję" – powiedzieli.
Każdy z nich robi to na własny sposób. Młodszy wnuk studiuje na Uniwersytecie Nowojorskim i – jak sam mówi – stara się być aktorem. "Zobaczymy, czy coś z tego wyjdzie. Kiedy byłem młodszy, nie chciałem się tym zajmować, bo jak można wchodzić w buty Gregory’ego Pecka? Wiedziałem, że nigdy nie osiągnę takiego mistrzostwa. Dopiero niedawno odkryłem, że mogę to robić na własny sposób. Czerpię z tego ogromną przyjemność" – przyznał Harper.
Chris, który od siedmiu lat jest nauczycielem, podkreśla, że to dziadek i jego społecznikowska postawa zainspirowały go do obrania tej drogi życiowej. "Początkowo pracowałem jako nauczyciel języka angielskiego w szkole instytucjonalnej, jednak stopniowo kiełkował we mnie pomysł założenia własnej. W końcu udało mi się zrealizować plan. Teraz sam uczę aktywności społecznej i politycznej, a także podkreślam znaczenie sprawiedliwości społecznej. Ostatnio sporo podróżuję po świecie. Prowadzę zajęcia z nauczycielami, pracownikami naukowymi i uczniami na temat edukacji w ich państwach. Te spotkania dostarczają mi wiele frajdy. Poznaję różne metody nauczania i przenoszę te pomysły do klasy" – wyjaśnił.
Gregory Peck (ur. 1916 r. - zm. 2003 r.) był aktorem słynącym z elegancji, doskonałej dykcji i politycznego zaangażowania. Ze względu na krytykę amerykańskiej interwencji w Wietnamie figurował na liście wrogów ówczesnego prezydenta USA Richarda Nixona. W latach 70. pojawiały się nawet pogłoski o ewentualnym starcie Gregory’ego Pecka w wyścigu po urząd gubernatora Kalifornii. Ostatecznie jednak nie zdecydował się na start w wyborach.
Na dużym ekranie Gregory Peck zadebiutował w 1944 r. w melodramacie wojennym "Dni chwały" Jacquesa Tourneura. Niezapomniane kreacje stworzył m.in. w filmach "Roczniak" Clarence’a Browna, "Z jasnego nieba" Henry’ego Kinga, "Moby Dick" Johna Hustona, "Biały Kanion" Williama Wylera, "Działa Navarony" i "Przylądek strachu" J. Lee Thompsona oraz "Chłopcy z Brazylii" Franklina J. Schaffnera. W 1963 r. otrzymał Oscara za pierwszoplanową rolę walczącego o sprawiedliwość adwokata Atticusa Fincha w "Zabić drozda" Roberta Mulligana. Na koncie miał także m.in. trzy Złote Globy oraz dwie nominacje do nagrody BAFTA. Jedną z jego ostatnich ról był Andrew Jorgenson z "Cudzych pieniędzy" Normana Jewisona (1991 r.). W latach 90. zakończył filmową karierę, zaczął podróżować po świecie i wygłaszać odczyty. (PAP)
autorka: Daria Porycka
dap/ wj/