W roku 2010 obchodziliśmy kolejny okrągły i huczny jubileusz – sześćsetlecia wiktorii grunwaldzkiej. Stał się on okazją nie tylko do uroczystości państwowych i samorządowych upamiętniających bitwę pod Grunwaldem 15 lipca 1410 r., lecz także publikacji popularnonaukowych i naukowych, konferencji i spotkań, które przypomniały, jak kształtowała się polska czarna legenda krzyżactwa od schyłku średniowiecza aż po czasy nam prawie współczesne.
Zrównanie „krzyżactwa” z „niemieckością” (i „pruskością”) stało się wyraźne i jednoznaczne w polskiej kulturze pamięci dopiero od XIX wieku. Wystarczy odświeżyć w pamięci podstawowy kanon lektur szkolnych – od Grażyny (1823) i Konrada Wallenroda (1828) Adama Mickiewicza, przez Krzyżaków (1900) Henryka Sienkiewicza, kończąc zaś na lekturze w dwudziestoleciu międzywojennym obowiązkowej, jaką był Wiatr od morza (1922) Stefana Żeromskiego. W polskich podręcznikach szkolnych do historii dla zilustrowania lekcji poświęconych Grunwaldowi czy też sekularyzacji zakonu krzyżackiego w 1525 r. autorzy i wydawcy najchętniej sięgają do matejkowskich monumentalnych płócien: Bitwa pod Grunwaldem (1878) i Hołd pruski (1882).
W okresie II wojny światowej i po wojnie do zakorzenionego już mocno w zbiorowej pamięci Polaków skojarzenia krzyżaków z Niemcami i Prusakami doszła kolejna asocjacja: z hitleryzmem. Jej ożywienie nastąpiło na przełomie lat pięćdziesiątych i sześćdziesiątych, w kontekście hucznie obchodzonego jubileuszu 550-lecia bitwy pod Grunwaldem. W 1960 roku, podczas uroczystości odsłonięcia pomnika na polu grunwaldzkim, w pobliskim Olsztynie odbyła się prapremiera monumentalnego obrazu kinowego Aleksandra Forda Krzyżacy, opartego na powieści Henryka Sienkiewicza. W reżyserskiej wizji Forda wyraźnie przebijały asocjacje średniowiecznego państwa zakonnego w Prusach z III Rzeszą i II wojną światową. W tym też duchu film ten, wprowadzony na ekrany kin – rzecz znamienna – 1 września 1960 roku, odbierała polska publiczność. A był to bodaj największy sukces pod względem oglądalności w historii polskiej kinematografii.
Wydaje się, że sześćdziesiąt lat po II wojnie światowej asocjacje Krzyżaków z pejoratywnie pojmowaną niemieckością w historycznej świadomości Polaków obumierają. Co więcej, w ostatnim czasie zaznacza się dość radykalny zwrot, będący wynikiem oddolnego, uwolnionego z okowów propagandy państwowej, procesu przewartościowywania świadomości historycznej Polaków.
Propaganda komunistyczna chętnie wykorzystywała wątek krzyżacki również w kontekście: RFN jako forpoczta imperializmu zachodniego spod znaku Drang nach Osten oraz tzw. rewanżyzmu i rewizjonizmu, czyli polityki rewizji granic na Odrze i Nysie. Karykatury na łamach gazet i czasopism satyrycznych w latach sześćdziesiątych z lubością powtarzały motyw kanclerza Konrada Adenauera ubranego w biały płaszcz z czarnym krzyżem, wypaczając kompletnie sens jego spotkania z przedstawicielami współczesnego zakonu krzyżackiego w latach pięćdziesiątych. Przypomnijmy, że mianowany przy tej okazji honorowym członkiem Zakonu, Adenauer pragnął w ten sposób oddać hołd krytycznej postawie krzyżaków wobec nazizmu. Ostatnie przebłyski antykrzyżackiej i zarazem antyniemieckiej propagandowej fobii, z wyraźną jednak stylizacją antyamerykańską, widać jeszcze na plakacie z okresu stanu wojennego, przedstawiającym prezydenta USA Ronalda Reagana odzianego w kowbojski strój obok Adenauera w nieodzownym zakonnym płaszczu na tle krzyżackiego rycerza.
Pierwszy – nieśmiały i na początek ograniczony tylko do środowiska historyków specjalistów – krok ku zmianie obrazu krzyżaków w Polsce wykonano dzięki pracom Polsko-Niemieckiej Komisji Podręcznikowej, powołanej do życia na podstawie porozumień między rządami PRL i RFN 7 grudnia 1970. Jest nader wymowne, że podczas gdy Komisja już w pierwszej fazie prac zdołała wypracować ogólne „zalecenia” dotyczące przedstawiania 14 kluczowych i kontrowersyjnych zagadnień z dziejów stosunków polsko-niemieckich, to w przypadku historii zakonu krzyżackiego nie była ona zdolna uzgodnić jednolitego stanowiska. Do zmiany doprowadziły nie tyle dyskusje w elitarnym kręgu ekspertów, co zmieniający się kontekst polityczny.
W latach osiemdziesiątych rozpoczął się pierwszy etap rewizji negatywnego obrazu krzyżactwa w polskiej pamięci zbiorowej, polegająca raczej na wyparciu elementu krzyżackiego przez… sowiecki niż na pogłębieniu wiedzy o samych Krzyżakach. Symptomatyczna jest zmiana tekstu przeżywającej wtedy swój renesans Roty Marii Konopnickiej – pieśni odśpiewanej po raz pierwszy podczas hucznych obchodów jubileuszu pięćsetlecia Grunwaldu w Krakowie w 1910 roku.
Podczas stanu wojennego Rota powróciła na usta Polaków, śpiewana tym razem w kościołach i na solidarnościowych demonstracjach, jednak ze znamienną parafrazą wersu: „Aż się rozpadnie w proch i pył / krzyżacka zawierucha” na: „Aż się rozpadnie w proch i pył / sowiecka zawierucha”. Tak więc gdy w nieoficjalnej wersji pamięci zbiorowej Polaków „krzyżackie” ustępowało przed bardziej aktualnym i w powszechnym odczuciu bardziej złowieszczym „sowieckim”, w wersji oficjalnej, państwowo-jaruzelskiej, usiłowano reanimować obraz krzyżactwa, tym razem skojarzonego z wrażym i warcholskim amerykańsko-reaganowskim i RFN-owsko-adenauerowskim imperializmem.
Prawdziwy przełom w polskim postrzeganiu krzyżaków nastąpił dopiero w III RP, gdy stereotyp krzyżaka-Niemca zaczął powoli znikać z oficjalnej wersji polskiej pamięci historycznej, choć wciąż nie w pełni. Wystarczy spojrzeć na rewers współczesnego polskiego banknotu stuzłotowego, na którym przedstawiono ahistoryczny kolaż: dwa miecze grunwaldzkie z 1410 r., przykryte krzyżackim płaszczem u stóp jagiellońskiego orła, w tle zaś sylweta malborskiego zamku zdobytego (zresztą drogą wykupu, a nie mieczem) dopiero w 1457 r.
Niemniej wydaje się, że sześćdziesiąt lat po II wojnie światowej asocjacje Krzyżaków z pejoratywnie pojmowaną niemieckością w historycznej świadomości Polaków obumierają. Co więcej, w ostatnim czasie zaznacza się dość radykalny zwrot, będący wynikiem oddolnego, uwolnionego z okowów propagandy państwowej, procesu przewartościowywania świadomości historycznej Polaków. Rezultatem jest coraz bardziej pozytywny odbiór krzyżaków w polskiej, zwłaszcza lokalnej kulturze pamięci. Wyrazem tego może być akcja środowiska toruńskiego związanego z Urzędem Miasta, inicjująca wystawienie pomnika ku czci dwóch krzyżaków – Hermana von Salza i Hermana von Balk – uznawanych potocznie za założycieli miasta. Akcja ta spotkała się w internetowej sondzie toruńskiej „Gazety Wyborczej” z poparciem 60% uczestników. Na sześciu pracowników naukowych UMK poproszonych o wypowiedź na łamach czasopisma „Głos Uczelni” na początku 2008 r. tylko jeden opowiedział się przeciw inicjatywie – pozostali są za. Jest to bez wątpienia oznaka przełomu w historycznej świadomości Polaków, polegającego na rewizji kilkusetletniego stereotypu oraz – jak twierdzi prof. Roman Czaja z UMK – próby „włączenia do naszej pamięci historycznej elementów, które do tej pory należały do tożsamości historycznej Niemców”. Czy zatem jesteśmy gotowi, aby zacząć stawiać Krzyżakom pomniki?
Igor Kąkolewski
Bitwa pod Grunwaldem, czyli cztery godziny, które wstrząsnęły Europą