Oderwany guzik, poplamiony krawat, niedokończona tubka kremu do golenia - przedmioty pozostałe po Jarosławie Iwaszkiewiczu zainspirowały Annę Król do napisania opowieści zebranych w książce "Rzeczy. Iwaszkiewicz intymnie", która właśnie trafia do księgarń.
PAP: Pani książka to plon długiej pracy na Stawisku. Jakie wrażenie ten dom na Pani zrobił? Czy to bardziej muzeum, czy jednak ciągle dom?
Anna Król: Iwaszkiewicz, na długo przed śmiercią zaczął przygotowywać „sprawę” przekształcenia domu w muzeum. Prowadził rozmowy z instytucjami, zadbał o stosowne zapisy w testamencie. Marzyło mu się, że powstanie miejsce, które nie straci domowego ducha, a jednocześnie będzie otwarte dla zwiedzających.
Miał potrzebę zaproszenia ludzi do siebie, dawał zgodę na przyglądanie mu się z bliska. Zależało mu na zachowaniu w przyszłym muzeum tyle życia, ile tylko możliwe. Całe szczęście, że nikt nie wpadł na pomysł przenoszenia świata Iwaszkiewicza do jakiejś innej, nowej przestrzeni. Żadna, nawet najlepsza ekspozycja muzealna czy sala wystawowa nie są w stanie opowiedzieć o życiu pisarza tyle, ile pozostawione przez niego przedmioty, których używał, porządek i bałagan, który się w tym domu zachował itd. Od dawna interesuje mnie „tajemne życie przedmiotów” i dom w Stawisku był dla mnie idealnym „laboratorium” do prowadzenia badań.
PAP: Do snucia opowieści zainspirowały Panią rzeczy, które pozostały po mieszkańcach Stawiska. Co one mówią o właścicielach? Co można wyczytać o Iwaszkiewiczu z jego butów, okularów, krawatów?
Anna Król: Kolekcja pozostawionych w szafie krawatów pokazuje, że miał świetny gust, uważność, że przywiązywał wagę do wyglądu, ale także że nie był to gust urzędnika. Pozostawione w biurku i szufladach karteczki, guziki, nadłamane okulary pokazują, że starał się tworzyć z takich drobnostek swój świat, drobiazgi były dla niego ważne.
Należał do pokolenia, które wielokrotnie traciło wszystko - nie przetrwało zbyt wiele rzeczy z dzieciństwa Iwaszkiewicza na Ukrainie. Może dlatego, jak wspomina gosposia Iwaszkiewiczów, mieszkańcy Stawiska z upodobaniem gromadzili przedmioty, nie lubili niczego wyrzucać, wszystko "mogło się przydać". Rachunki, zapiski finansowe, całe archiwum finansowe mówi o stosunku Iwaszkiewicza do pieniędzy – a ten był ostrożny i dość poważny, ale nie uczynił z niego nigdy „sknery”.
PAP: Punktem wyjścia Pani opowieści są przedmioty. Czy Iwaszkiewicz napisał jakiś wiersz o rzeczach?
Anna Król: Iwaszkiewicz miał umiejętność pisania pięknych utworów, których bohaterami były drobnostki – zapachy, wspomnienie jakiegoś zapachu, barwa. Był niezwykle uważny i wyczulony na szczegół. Ale pisywał także utwory, które zdradzają, że miał poczucie humoru i dystans. Jednym z wierszy, w których pisze o przedmiotach jest utwór pt. „Rzeczy“, pochodzący z ostatniego, wydanego już po śmierci tomu „Muzyka wieczorem“
Kwiaty, owoce, liście, książki, szafy, graty,
Złamane klawikordy, czarne futerały,
Rozdartych nut kaskady, wazon popielaty,
Pulpit pod Ewangelię i dwa pastorały,
Potargane paprocie, drewniane buławy,
Lalka, koń z włosiennicy, stoliczek kulawy,
Okręt bez żagli, i ja na tym leżę
Jak wielkie, pobrudzone, zachwycone zwierzę
PAP: Czy można powiedzieć, że Iwaszkiewicz był przedstawicielem homoseksualnej formacji kulturowej bardzo różniącej się od dominującego teraz ruchu gejowskiego? Czytając o Iwaszkiewiczu, Szymanowskim, Lechoniu wydaje mi się niemożliwe, żeby któryś z nich dokonał medialnego coming outu, ale też w przedwojennej Polsce homoseksualizm przyjmowano chyba dużo spokojniej, naturalniej niż współcześnie.
Anna Król: To nie jest aż takie proste. Iwaszkiewicz, Szymanowski, Lechoń, Mycielski, Kot Jeleński, Stryjkowski, Hertz i wielu innych – to twórcy o homoerotycznej tożsamości oraz bliskie otoczenie, środowisko Iwaszkiewicza, ale też – bardzo różni ludzie, różne osobowości. Żaden z nich nie ukrywał się z homoseksualizmem, a jednocześnie żaden z nich go nadmiernie nie eksponował. Nie używali „tej informacji” do manifestowania czegokolwiek, nie wykorzystywali homoseksualizmu jako narzędzia władzy, nie czynili swojej tożsamości politycznie zaangażowaną.
Wiedza o tym, że Iwaszkiewicz miewa kolejne romanse i męskie miłości była dość powszechna, ale jednocześnie żył z nią jak żyje się z jakąś oczywistą cechą – po cichu, z oczywistą akceptacją. Iwaszkiewicz należał do pokolenia, które ściśle rozdzielało prywatność i sferę publiczną. Obce było mu manifestowanie własnej seksualności na forum publicznym, w szczególności dla osiągnięcia jakiegokolwiek, nawet najbardziej szlachetnego celu. Lata trzydzieste w miastach takich jak Paryż, Berlin czy nawet Warszawa były być może czasem większej niż dziś tolerancji na homoseksualizm w środowiskach artystycznych.
PAP: W PRL-u sytuacja chyba się zmieniła?
Anna Król: W Polsce Ludowej sprawy wyglądały już zupełnie inaczej. Znane są słynne przypadki szantażowania homoseksualistów, śledzenia, zbierania na nich „haków”, wykorzystywania, werbowania itd. Iwaszkiewicz także miał świadomość bycia obserwowanym. Zdarzało mu się „bardziej uważać” – co bardziej intymne zapiski dziennika trzymał u zaufanych przyjaciół, niektóre informacje zapisywane w osobistych kalendarzykach szyfrował, a listy miłosne podpisywał zmyślonym imieniem.
PAP: Czy podczas pracy odkryła Pani jakieś nowe, nieznane fakty o Iwaszkiewiczu i jego rodzinie?
Anna Król: Wiele. Najczęściej były to sprawy, które dotychczas nie interesowały badaczy, bo należą do świata uczuć i przeżyć, nie do świata dat i faktów. Rozmawiałam z córką Iwaszkiewicza o stosunku rodziny do choroby psychicznej Anny Iwaszkiewiczowej. Sprawdzałam czy rodzina akceptowała jego homoseksualne miłości.
Z dawną gosposią rozmawiałam o tym, jak wyglądało życie codzienne, porządek obowiązujący w domu, a nawet menu domowników. Z Wiesławem Kępińskim (przybranym synem) rozmawiałam o życiu towarzyskim, znajomościach, bywaniu, a nawet „imprezowaniu”. Pytałam o funkcjonujące od lat legendy – mundur górniczy, Gierka, polityczny oportunizm – i próbowałam opisywać ich inne, równie uprawnione, a często także prawdziwsze wersje.
PAP: Czy podczas pracy coś Panią zaskoczyło? Zdziwiło?
Anna Król: Iwaszkiewicz wielokrotnie mnie zaskakiwał. Szybko się zorientowałam, że był człowiekiem niezwykle skomplikowanym. Z jednej strony samotnym, dość pogubionym, niezwykle wrażliwym, uważnym, emocjonalnym, ale równocześnie bywał gruboskórny, niesprawiedliwy, ambitny, łaknącym zainteresowania i pochwał. Przez to, że wciąż odkrywałam jeszcze jakąś „jego twarz” ta praca była do końca wciągająca i fascynująca.
Książka "Rzeczy. Iwaszkiewicz intymnie" Anny Król ukazała się nakładem Oficyny Wydawniczej Wilk & Król.
Rozmawiała Agata Szwedowicz (PAP)
aszw/ par/