70 lat temu - 3 czerwca 1950 - po raz pierwszy w historii człowiek stanął na szczycie ośmiotysięcznika. Annapurnę (8091 m) zdobyli Francuzi - kierownik wyprawy Maurice Herzog i Louis Lachenal. Nadzwyczajny wyczyn przypłacili odmrożeniami, a w konsekwencji amputacją palców rąk i nóg.
Przyczyniły się do tego nie tylko warunki pogodowe, w tym bardzo niskie temperatury i burza śnieżna podczas zejścia, ale i używanie środka dopingującego maxitonu z grupy amfetamin. Miał on wpływ na zaburzenia układu krążenia poprzez niwelację odczuwania zimna. Wspinacze nie używali też tlenu.
Wyprawa, w której udział wzięli najlepsi ówcześni francuscy alpiniści, nie miała pierwotnie jednego celu – Annapurny. Ten szczyt był w zasadzie rezerwowym.
Pierwszym wyborem stała się odległa od niej o 33 km Dhaulagiri (8167 m). Jednak dojście pod jej ściany przerosło możliwości wspinaczy. Francuzi nie mogli korzystać z dokładnych map, bo takich wówczas nie było. Do 1949 roku Nepal pozostawał zamknięty dla obcokrajowców, a alpiniści posługiwali się niedokładnymi indyjskimi mapami z błędnie wyrysowanymi masywami, przełęczami i dolinami.
Problemy topograficzne i trudności w dotarciu pod Dhaulagiri spowodowały, że wybór członków wyprawy padł na Annapurnę. Znalezienie drogi do lodowca spływającego spod Annapurny po północnej stronie masywu zajęło im ponad dwa tygodnie.
"Grań szczytowa przybliża się niepostrzeżenie. Kilka skałek, które musimy ominąć... Podciągamy się, jak się da. Czy to możliwe? Ależ tak. Wiatr uderza w nas brutalnie. Jesteśmy na szczycie Annapurny... Nie mogę się jednak przyzwyczaić do myśli o zwycięstwie. To niewiarygodne, że zdeptaliśmy ten śnieg. Nie da się zbudować tu kopczyka; nie ma luźnych kamieni, wszystko skute lodem" – napisał Herzog, jeden ze zdobywców szczytu, w książce o zmaganiach z Annapurną.
Spośród Polaków jako ostatni na wierzchołek tego niskiego ośmiotysięcznika (10. co do wysokości spośród 14), ale owianego złą sławą ze względu na dużą liczbę wypadków i zgonów, weszli 10 lat temu (dokładnie 27 kwietnia 2010) Kinga Baranowska i Piotr Pustelnik. W przypadku Baranowskiej był to już siódmy ośmiotysięcznik, a obecny prezes Polskiego Związku Alpinizmu tym osiągnięciem zwieńczył zdobycie Korony Himalajów i Karakorum (wszystkie 14 szczytów powyżej 8000 m).
"Na wyprawę zaprosił mnie Piotr Pustelnik twierdząc, że mam w górach szczęście. On po raz piąty miał się zmierzyć z Annapurną, dla mnie to była pierwsza próba. Jadąc wiedziałam, że góra ma złą legendę, więc gdzieś z tyłu głowy to siedziało. Wspomnienia Herzoga umacniały mnie w przekonaniu, że to niebezpieczny szczyt. Niemniej wierzyłam, że staniemy na jego wierzchołku i tak też się stało" - powiedziała PAP Baranowska.
Himalaistka, która ma obecnie dziewięć ośmiotysięczników w swoim dorobku, podkreśliła, że największe trudności na Annapurnie wiążą się nie z aspektami technicznymi czy wysokością, ale sytuacjami trudnymi do przewidzenia.
"Największe zagrożenia to lawiny, szczeliny oraz fakt, że po północnej stronie – od której atakowaliśmy - baza leży bardzo nisko, na około 4000 m i trzeba się wspinać cztery kilometry w górę. Z tych powodów, ograniczając ryzyko, aklimatyzację zrobiliśmy na siedmiotysięczniku Pumori. Szczyt powitał nas załamaniem pogody, ale w pierwszym oknie pogodowym udało się go zdobyć" – dodała.
Podczas dziewiczej wyprawy w 1950 r. poważne problemy Francuzów zaczęły się w zejściu. Zdjęcie okularów na szczycie w celu zrobienia fotografii, zgubienie rękawic przez Herzoga, załamanie pogody, które przyniosło burzę śnieżną, spowodowały, że odwrót był walką o życie. Gdyby nie pomoc Gastona Rebuffata i Lioneya Terraya, którzy dotarli do obozu V na wysokości 7500 m, zdobywcy mogliby pozostać w wiecznych śniegach. Herzog stracił władzę w odmrożonych dłoniach, Lachenal miał odmrożenia nóg, zaniki świadomości oraz - podobnie jak dwaj ratownicy - cierpiał na śnieżną ślepotę.
Zdjęcie Lachenala z zabandażowanymi kikutami dłoni i stóp, którego na paryskim lotnisku Orly wynosi na rękach z samolotu współtowarzysz wyprawy Terray, stało się jednym z bardziej poruszających dokumentów w historii alpinizmu. Lachenal nie mogąc się wspinać przerzucił się na wysokogórskie eskapady narciarskie. Podczas jednego z ekstremalnych zjazdów, 25 listopada 1955 roku, poniósł śmierć, wpadając do szczeliny lodowej w masywie Mont Blanc.
Herzog, minister sportu, a następnie przez wiele lat mer Chamonix, zmarł w grudniu 2012 roku w Neuilly-sur-Seine pod Paryżem w wieku 93 lat.
Baranowska, druga i jedyna Polka na Annapurnie, po Wandzie Rutkiewicz, uważa, że to jeden z ładniejszych szczytów w Himalajach.
"Dla mnie wszystkie ośmiotysięczniki są ładne, ale Annapurna chyba szczególnie. W domu, w salonie, wisi jedyne zdjęcie himalajskich gigantów i jest to właśnie Annapurna. Zrobiłam fotografię wspinając się na Dhaulagiri, a więc z daleka, ale mimo to, a może właśnie dlatego, widać jej piękno. Pamiętam, że właśnie wspinając się na Dhaulagiri polubiłam Annapurnę. Widziana z bazy jest mniej spektakularna, ale też ma to +coś+" – dodała Baranowska, która na razie odpoczywa od gór najwyższych, ale wspina się w niższych, bierze udział w akcjach charytatywnych, prowadzi także szkolenia dla firm.
Zaangażowana jest m.in. w Olimpiady Specjalne oraz uczestniczy w projekcie "28 marzeń – niepełnosprawni w drodze na szczyt". Wraz z dziewięcioma wychowankami i ich opiekunami z Ośrodka Rehabilitacyjno-Edukacyjno-Wychowawczego w Działdowie będzie zdobywać Koronę Gór Polski.
"Mam nadzieję, że epidemia COVID nie storpeduje naszych tegorocznych planów" – podsumowała.
Olga Miriam Przybyłowicz (PAP)
olga/ pp/