50 lat temu, 14 czerwca 1970 r., zmarł Roman Witold Ingarden, jeden z najwybitniejszych polskich filozofów, przedstawiciel fenomenologii w Polsce. Był uczniem Edmunda Husserla, a jego sztandarowe dzieło to „Spór o istnienie świata”. W ubiegłym roku Sejm RP ustanowił 2020 r. Rokiem Romana Ingardena „w przekonaniu o wyjątkowości dzieła i postawy filozofa”.
Roman Witold Ingarden urodził się 5 lutego 1893 roku w Krakowie. Rodzina ojca pochodziła z Austro-Węgier, a matki była rodem zasłużonym dla Krakowa.
Z trojga dzieci Romana i Witosławy Ingardenów przyszły filozof był najmłodszy. Miał dwie siostry, jedna z nich - Maria - zmarła jeszcze przed jego narodzinami.
W pamiętniku 16-letniego Ingardena, który cytuje Zofia Majewska w publikacji "Książeczka o Ingardenie: szkic biograficzny", możemy przeczytać opis jego rodziny: "Ojciec mój Roman zajmuje wysokie stanowisko w hierarchii urzędniczej. Matka moja bardzo dobra i pracowita, troskliwa i lękliwa matka, ma tylko ten feler (mówiąc po galicyjsku), że trochę za dużo mówi. Nadto w skład Rodziny wchodzi jeszcze siostra Adzia, nie piękna, nie brzydka, ale taka sobie jak Adzia. Nadto mam jeszcze cały komplet cioć i wujów, których tu nie wymieniam".
Rodzice filozofa dbali o wykształcenie swoich dzieci i podsycali ambicje młodego Ingardena, by przodował w nauce. 17 kwietnia 1909 r. napisał: "Gdybym nie był celujący, byłaby to klęska wobec mojej familii".
Ingarden uczęszczał do Szkoły Ludowej im. Jana Kantego w Krakowie, a po przeniesieniu się rodziny do Lwowa kontynuował naukę w tym mieście. W latach 1903-1911 był uczniem Gimnazjum im. Franciszka Józefa (później III Gimnazjum Państwowe im. Stefana Batorego). Egzamin dojrzałości zdał 4 czerwca 1911 r. w tymże gimnazjum.
Pasjonował się literaturą i muzyką, w 1909 r. ukończył klasę gry na skrzypcach w Konserwatorium Tow. Muzycznego we Lwowie. Rozwijał się nie tylko duchowo, ale także fizycznie, uprawiając sport. "Gram w football (na bramie), biegam, jeżdżę na lodzie, saneczkach, uprawiam lekką atletykę, należąc do klubu sportowego Pogoń" - pisał 4 lutego 1909 r.
We "Wspomnieniach z Getyngi" pisanych w latach 50. Ingarden zdradził, że wybór kierunku studiów nie był przypadkowy, a równocześnie stwierdza, że jego droga do filozofii wiodła poprzez literaturę.
Zagraniczne studia Ingardena trwały kilka lat. Studiował w Getyndze, Wiedniu i Fryburgu Bryzgowijskim. Bez wątpienia jednak najważniejszą rolę dla jego rozwoju naukowego odegrało spotkanie z filozofią fenomenologiczną: z Edmundem Husserlem i grupą jego getyńskich i fryburskich uczniów.
"W chwili zdania matury mogę powiedzieć, że znałem dzieła wszystkich wybitnych pisarzy polskich, a nadto szereg rozpraw i dzieł o +trzech wieszczach+, o Wyspiańskim i w ogóle o Młodej Polsce. Studiowanie tych rozpraw czy książek nastawiło mnie pesymistycznie. Wydawały mi się pozbawione wszelkiej metody. Zajmowały się w 90 procentach czym innym niż literaturą, grzęzły w plotkach o sprawach osobistych pisarzy lub gubiły się w dywagacjach pseudofilozoficznych. Zrozumiałem, że w taki sposób nie należy badać dzieł literackich, a plotki mnie nie interesowały. Ba, ale jak to robić inaczej? Postanowiłem wówczas z jednej strony zająć się filozofią samą, a z drugiej nauczyć się trochę +porządnych+ nauk, żeby się dowiedzieć, jaka jest właściwie metoda naukowa przynosząca trwałe wyniki badania " - czytamy w pamiętniku Ingarden.
Na kierunki studiów wybrał filozofię, matematykę i fizykę. Od 7 października 1911 roku do 11 kwietnia 1912 roku był studentem Wydziału Filozoficznego Uniwersytetu Lwowskiego (od 1919 r. Uniwersytet Jana Kazimierza). W krótkim czasie Ingarden nabrał jednak zastrzeżeń co do sposobu nauczenia na uniwersytecie, zwłaszcza jeżeli chodzi o matematykę. Zrozumiał, że będzie się jej musiał uczyć sam. "Gdy powiedział o tym swemu ojcu, ten zaproponował mu studia zagraniczne. Ponieważ najlepiej z języków obcych znał język niemiecki, mógł wyjechać tylko do któregoś z uniwersytetów niemieckich. Przeprowadził rozmowę z Kazimierzem Twardowskim, który polecał Getyngę, Marburg lub Berlin. Wybór padł na Getyngę, do której Ingarden wyjechał z entuzjazmem" - podała Majewska.
Roman Ingarden: Co dawała Getynga? Dawała przede wszystkim ogromną różnorodność bodźców naukowych i to zarówno na samych wykładach, jak i poza nimi. Nie było przeto zamknięcia, dogmatyzmu. Nie było tego, co w Polsce, że specjaliści nauk ścisłych lub przyrodniczych nie mieli pojęcia o filozofii wynosili się z pogardą ponad nią.
Zagraniczne studia Ingardena trwały kilka lat. Studiował w Getyndze, Wiedniu i Fryburgu Bryzgowijskim. Bez wątpienia jednak najważniejszą rolę dla jego rozwoju naukowego odegrało spotkanie z filozofią fenomenologiczną: z Edmundem Husserlem i grupą jego getyńskich i fryburskich uczniów.
Jak wskazuje Majewska, "spotkania z fenomenologami stanowiły atmosferę, w której dojrzewała osobowość filozoficzna polskiego ucznia Husserla". Po latach Ingarden wspominał: "Co dawała Getynga? Dawała przede wszystkim ogromną różnorodność bodźców naukowych i to zarówno na samych wykładach, jak i poza nimi. Kawiarnie były terenem, na którym poza uniwersytetem - zwłaszcza w zimie - spotykała się młodzież akademicka, wśród której zresztą było wielu ludzi z doktoratami (np. w stadium habilitacji itp.). Tam komunikowano sobie nowe wyniki naukowe, swoje i swoich profesorów, dyskutowano sprawy sporne itp. Czuło się, że się bierze udział w stającej się nowej nauce. Stykali się ludzie różnych zainteresowań naukowych - w najróżniejszych działach nauki - i różnych poglądów. Nie było zamknięcia się w jednej dyscyplinie lub w jednej szkole, jakkolwiek była wysoka świadomość wartości kierunku, w którym się samemu brało udział. W ramach filozofii - w szerokim znaczeniu - były także trzy ugrupowania: fenomenologów, nelsonistów i psychologów eksperymentalnych. Maier chyba nie miał swego grona. I jedni drugich ostro krytykowali i nawet z innych się natrząsali. Ale wiedziano nawzajem nad czym się aktualnie pracuje, co jest w danej chwili osią zainteresowań i jakie poglądy w danej chwili przeważają. Nie było przeto zamknięcia, dogmatyzmu. (..) Nie było tego, co w Polsce, że specjaliści nauk ścisłych lub przyrodniczych nie mieli pojęcia o filozofii wynosili się z pogardą ponad nią".
W styczniu 1918 roku Ingarden obronił pracę doktorską "Intuicja i intelekt u H. Bergsona. Przedstawienie i próba krytyki", której promotorem był Husserl. 23 stycznia otrzymał dyplom doktorski, a 28 powrócił na stałe do kraju. Po powrocie do kraju Ingarden zajął się równolegle działalnością nauczycielską i naukową. Był prywatnym nauczycielem synów hrabiny Anny Tarnowskiej (Końskie. woj. kieleckie), pracował także jako nauczyciel w różnych szkołach w Lublinie, Warszawie i Toruniu.
W Warszawie Ingarden spotkał Marię Pol, która była kuzynką jego przyjaciela z lat młodości - Janka Chmielińskiego. Pol (1889-1978) urodziła się w Warszawie, studiowała w Kijowie, była okulistką. l lipca 1919 r. w parafii św. Aleksandra w Warszawie odbył się ich ślub.
Ingardenowie początkowo zamieszkali w Warszawie, jednak atmosfera tego miasta nie odpowiadała filozofowi. Ponadto miał bardzo ciasne mieszkanie, a na świat zaczęły przychodzić ich dzieci. l października 1920 r. w Zakopanem urodził się pierwszy syn Ingardenów - Roman Stanisław. To zadecydowało o przeniesieniu do Torunia, gdzie Ingarden otrzymał nowe mieszkanie. Był to dla niego czas nie tylko intensywnej pracy nauczycielskiej, ale też samodzielnej pracy naukowej. Wdawał się m.in. w polemiki z polskimi filozofami.
Zofia Majewska: Na pewno dla konfliktowego przebiegu spotkania Ingardena z filozofią polską decydujące były przyczyny natury teoretycznej, ale niemałą rolę odegrały też powody osobiste. Jeszcze w czasie pobytu w Warszawie zaniepokoiła go obojętność polskiego środowiska filozoficznego wobec fenomenologii. Młody zapalony fenomenolog, przyzwyczajony do atmosfery dyskusji w Niemczech, przyjechał głosić idee husserlizmu i spotkało go niezrozumienie, a niekiedy lekceważenie przez polskich filozofów.
Jak wskazuje Majewska, "na pewno dla konfliktowego przebiegu spotkania Ingardena z filozofią polską decydujące były przyczyny natury teoretycznej, ale niemałą rolę odegrały też powody osobiste". "Jeszcze w czasie pobytu w Warszawie zaniepokoiła go obojętność polskiego środowiska filozoficznego wobec fenomenologii. Młody zapalony fenomenolog, przyzwyczajony do atmosfery dyskusji w Niemczech, przyjechał głosić idee husserlizmu i spotkało go niezrozumienie, a niekiedy lekceważenie przez polskich filozofów" - zwróciła uwagę.
Ingarden był przekonany o ważności fenomenologii i napotkany mur obojętności ze strony polskich filozofów skłoniły go do ataków polemicznych. "Ogłaszał krytyczne recenzje ukazujących się polskich książek filozoficznych i artykułów. Ta metoda okazała się skuteczna. Atakowani autorzy zaczęli odpowiadać. Zależnie od temperamentu uczestników dyskusji różna była temperatura tych polemik. Czasem obok spraw merytorycznych dochodziło do dywagacji osobistych. Tadeusz Kotarbiński odpowiadał z kurtuazją, Leon Chwistek z właściwym sobie zacięciem polemicznym. Najistotniejsze jest jednak to, że Ingarden włączył się do dyskusji w polskim środowisku filozoficznym, że milczenie zostało przełamane" - czytamy w książce "Książeczka o Ingardenie: szkic biograficzny".
W Toruniu przyszli na świat także dwaj kolejni synowie Ingardenów - Jerzy Kazimierz (19.10.1921) i Janusz Stefan (l.08.1923).
Był to też czas pracy nad rozprawą habilitacyjną "O pytaniach esencjalnych", którą Ingarden ogłosił w 1924 roku na Wydziale Humanistycznym Uniwersytetu Jana Kazimierza we Lwowie.
"31 maja 1925 r. Ingarden otrzymał dyplom Ministerstwa Wyznań Religijnych i Oświaty Publicznej uprawniający do nauczania propedeutyki filozofii i matematyki, jako przedmiotów głównych oraz fizyki jako przedmiotu pobocznego w szkołach średnich ogólnokształcących i seminariach nauczycielskich. Kuratorium chciało zatrzymać Ingardena w Toruniu. Jeszcze w lipcu 1925 r. zastanawiał się nad odłożeniem przeprowadzki do następnego roku. Uważał jednak pozostanie na prowincji, za którą uważał Toruń, za zabójcze dla swego rozwoju umysłowego. Stosunki toruńskie nie rokowały poprawy. Szkoła była wciągana w orbitę oddziaływań politycznych" - napisała Majewska w książce o Ingardenie.
Ingarden zostawił rodzinę w Toruniu, a sam udał się do Lwowa. Jednak jego starania o katedrę nie przyniosły szybko rezultatu. Od l września 1925 r. do 31 sierpnia 1928 r. był nauczycielem w V Państwowym Gimnazjum im. hetmana Stanisława Żółkiewskiego, a od l września 1928 r. do 12 grudnia 1933 r. w II Państwowym Gimnazjum im. Karola Szajnochy. Na początku lutego 1926 r. udało mu się sprowadzić żonę z dziećmi do Lwowa.
Filozof przez kilka lat godził obowiązki nauczycielskie w gimnazjach z prowadzeniem wykładów w Uniwersytecie Jana Kazimierza jako docent. Pracował też nad własnymi tekstami i prowadził badania (wyjeżdżał do Niemiec i Francji, kontaktował się i współpracował z Husserlem, Martinem Heideggerem, Hedwig Conrad-Martius, Edith Stein).
W 1928 r. wrócił do Polski, a w 1931 r. opublikował "O dziele literackim". Majewska wskazała, że książka była pisana z powodów natury ogólnofilozoficznej. "Aby rozstrzygnąć, czy Husserlowski idealizm transcendentalny w odniesieniu do świata realnego da się utrzymać, trzeba zbadać budowę i własności przedmiotu intencjonalnego. Ingarden zbudował szczególną ontologię przedmiotu czysto intencjonalnego, uznając dzieło literackie za wielowarstwowy i wielofazowy twór pochodny od aktów świadomości autora" - dodała.
Mimo znacznego dorobku i wstawiennictwa Husserla, dopiero 11 grudnia 1933 r. nadeszła dla Ingardena nominacja na profesora nadzwyczajnego. Jak czytamy w "Książeczce o Ingardenie" - "w chwili otrzymania dekretu Ingarden był bez pieniędzy". W swoich notatkach z 1933 r. zapisał: "nie mogłem nawet dać na piwo woźnemu". 18 grudnia 1933 r. zwolnił się z gimnazjum i po 15 latach i czterech miesiącach pracy jako nauczyciel, wreszcie poświęcił się wyłącznie pracy naukowej.
Jak pisze Monika Rogowska-Stangret na portalu Culture.pl Ingarden "spiera się z przedstawicielami szkoły lwowsko-warszawskiej, nie przekonuje go analityczny język filozoficzny pozytywizmu logicznego, nie należy też do zwolenników rozwoju myśli romantycznej, w której splatają się ze sobą pierwiastki narodowy i religijny". "Dlatego nie ma dla niego gotowej niszy filozoficznej w akademii, będzie ją sobie musiał sam stworzyć – rozwijając myślenie fenomenologiczne i zarażając nim powoli kształtujące się wokół niego koło studentów i studentek uczęszczających na jego seminaria" - dodaje.
W tym czasie poza działalnością uniwersytecką i pisaniem swych dzieł (w 1937 r. wydał książkę "O poznawaniu dzieła literackiego") Ingarden zaczynał także powoli uczestniczyć w międzynarodowym ruchu filozoficznym. Brał udział w kongresach filozoficznych w Pradze (1934) i w Paryżu (1937) oraz w II Międzynarodowym Kongresie Estetyki i Nauki o Sztuce (1937, Paryż).
Czas wojny Ingarden spędził głównie we Lwowie. Wykładał na Uniwersytecie Jana Kazimierza, który przemianowano na Lwowski Państwowy Uniwersytet im. Iwana Franki. Od stycznia 1942 r. do czerwca 1944 r. był nauczycielem matematyki w Państwowej Technicznej Szkole Zawodowej dla Polaków, brał też udział w tajnym nauczaniu akademickim na Uniwersytecie Jana Kazimierza.
Jest to również okres wytężonej pracy naukowej filozofa, stworzył wtedy swoje sztandarowe dzieło - "Spór o istnienie świata". Ingarden pisał, że praca nad książką umożliwiła mu "duchowe przetrwanie czasów może najcięższych, a powstanie jej w tych warunkach może służyć za jeden z dowodów, że polski duch oporu żył także w dziedzinie badań naukowych". Filozof Jan Woleński w publikacji "Roman Ingarden we wspomnieniach" przytacza anegdotę związaną z dziełem Ingardena. "Gdy powiedziałem M. Rzepińskiej, że czytam I tom tego dzieła, ostrzegła +Proszę uważać. Nie można tego zrozumieć bez wyższej matematyki+. Opowiadano mi też taką historyjkę. Przyjaciele Adama Podgóreckiego, kupili mu +Spór o istnienie świata+ jako prezent imieninowy. Zaczął czytać i za jakiś czas zwierzył się ofiarodawcom, że zaprzestał lektury. Wyznał, że już początki były trudne, ale potem poddał się całkowicie. Podobno jednak pokazywano w Krakowie pewną kobietę: +Patrzcie, ona przeczytała cały pierwszy tom+. Po lekturze tego dzieła, obie opowieści uznałem za przesadzone. Niemniej jednak, Ingarden nie pisał łatwo. Krążyła opinia, że myślał po niemiecku i przekładał to na polski. Myślę, że krzywdząca. W każdym razie, wykłady Ingardena były jasne i wygłoszone przepiękną polszczyzną" - opowiadał Woleński.
W 1950 r. władze komunistyczne uznały jego dorobek za niezgodny z obowiązującymi wówczas ideologicznymi priorytetami i odsunęły go od pracy na uniwersytecie. W tym czasie przetłumaczył on na język polski "Krytykę czystego rozumu" Immanuela Kanta, skończył także trzeci tom "Sporu o istnienie świata: O strukturze przyczynowej realnego świata". W 1957 roku powrócił na stanowisko kierownika Katedry Filozofii, gdzie pracował do 1963 roku, kiedy to przeszedł na emeryturę.
Po wojnie Ingarden rozpoczął wykładać na Uniwersytecie Jagiellońskim. W czerwcu 1946 r. prezydent Bolesław Bierut podpisał nominację Ingardena na profesora zwyczajnego. Filozof podsumował ją słowami: "Nie o takiej kiedyś marzyłem". Objął on II Katedrę Filozofii w Uniwersytecie Jagiellońskim. Profesorem I Katedry Filozofii był Władysław Heinrich.
Rogowska-Stangret na Culture.pl pisze, że "Ingarden prowadził wówczas ożywioną działalność dydaktyczną, akademicką, badawczą, uczestniczył w wielu zagranicznych konferencjach, pisał (w tym czasie poza dwoma tomami +Sporu o istnienie świata+, ukazała się także pozycja +Szkice z filozofii literatury+)".
W 1950 r. władze komunistyczne uznały jego dorobek za niezgodny z obowiązującymi wówczas ideologicznymi priorytetami i odsunęły go od pracy na uniwersytecie. W tym czasie przetłumaczył on na język polski "Krytykę czystego rozumu" Immanuela Kanta, skończył także trzeci tom "Sporu o istnienie świata: O strukturze przyczynowej realnego świata". W 1957 roku powrócił na stanowisko kierownika Katedry Filozofii, gdzie pracował do 1963 roku, kiedy to przeszedł na emeryturę.
Majewska opisując jego śmierć napisała, że w czerwcu 1970 r. Ingarden wybrał się ze swoim najmłodszym synem - Januszem na wycieczkę do Poronina. "Powrócił w doskonałym nastroju. Następnego dnia rano poczuł silny ból głowy. Gdy poskarżył się żonie, ona postanowiła zaparzyć kawę. Kiedy weszła do pokoju z przygotowaną kawą, zastała męża nieprzytomnego. Zawiadomiła znajomego lekarza i Danutę Gierulankę. Wspólnie odwieźli go do szpitala, gdzie stwierdzono wylew mózgowy. Nie odzyskał już przytomności. Po północy 14 czerwca nastąpiła śmierć. 16 czerwca odbył się pogrzeb w Krakowie" - opisuje.
W literaturze amerykańskiej został on uznany za jednego z najwybitniejszych filozofów czasów najnowszych, a w Niemczech — za klasyka filozofii i czołowego przedstawiciela fenomenologii po Husserlu.
Filozof pozostawił po sobie bogaty dorobek naukowy - książki, artykuły, przekłady, archiwum rękopisów. "Choć punktem wyjścia jego prac była fenomenologia, z czasem wypracował własny, oryginalny styl myślenia oraz terminologię wzbogacającą polski język filozofii" - głosi uchwała Sejmu z 2019 r., która ustanawiała rok 2020 Rokiem Romana Ingardena.
W literaturze amerykańskiej został on uznany za jednego z najwybitniejszych filozofów czasów najnowszych, a w Niemczech — za klasyka filozofii i czołowego przedstawiciela fenomenologii po Husserlu.
W grudniu 2019 r. ukazała się pierwsza część biografii Ingardena "Jestem filozofem świata" autorstwa Mariusza Pandury i Radosława Kuliniaka. Wydanie drugiej planowane jest na listopada 2020 r.
13 czerwca ubiegłego roku Sejm RP ustanowił 2020 r. Rokiem Romana Ingardena „w przekonaniu o wyjątkowości dzieła i postawy filozofa”. (PAP)
autor: Katarzyna Krzykowska
ksi/ wj/