Prawie 100 tys. zł przekazało MKiDN na prace przeprowadzone przez wilanowskich konserwatorów, które przywróciły świetność jednemu z najwspanialszych barokowych dzieł znajdujących się w polskich zbiorach, obrazowi „Św. Roch odwiedzający chorych” Martina Altomontego – podaje resort.
Ministerstwo Kultury i Dziedzictwa Narodowego poinformowało, że obraz, który na co dzień znajduje się w klasztorze franciszkanów w Krakowie i nie jest eksponowany, będzie można podziwiać w Muzeum Pałacu Króla Jana III w Wilanowie od 4 lipca do 7 grudnia br.
"Martino Altomonte, nadworny malarz króla Jana III, kilka lat po jego śmierci przeniósł się na stałe do Wiednia i zrobił tam oszałamiającą karierę. W 1719 r. Elżbieta Sieniawska, jedna z najpotężniejszych kobiet Rzeczypospolitej czasów saskich, zamówiła u Altomontego obrazy dla lwowskiej świątyni kapucynów, których wcześniej Jan III sprowadził do Rzeczypospolitej i którym ufundował klasztor i kościół w Warszawie. Sieniawska prezentowała się więc jako kontynuatorka mecenatu króla, zwłaszcza wtedy, gdy rok później, w 1720 r., kupiła rezydencję wilanowską i w krótkim czasie przywróciła jej dawną świetność. Po fundacji dla lwowskich kapucynów ocalał zaś przede wszystkim obraz Martina Altomontego – arcydzieło baroku, które właśnie możemy podziwiać" - czytamy na stronie resortu.
MKiDN wskazało, że "losy obrazu były dramatyczne". "W 1833 r. cudem ocalał z pożaru kościoła (wówczas już należącego do franciszkanów), a na restaurację czekał aż dwa lata. Kolejną konserwację przeprowadzono dopiero sto lat później. 26 kwietnia 1946 r. franciszkanie musieli opuścić lwowski klasztor. Część kościelnego wyposażenia, w tym obraz Altomontego, przewieźli wówczas do Krakowa. W 2019 r. obraz znajdujący się w klasztorze Franciszkanów w Krakowie przewieziono do pracowni konserwacji malarstwa w Muzeum Pałacu Króla Jana III w Wilanowie" - przekazano.
Dodano, że "stan dzieła oceniono wówczas jako zły". "Uznano, że wymaga ono kompleksowych prac konserwatorskich. Powierzchnia obrazu była nierówna, miejscami zdeformowana, a płótno w niektórych partiach rozdarte i uzupełnione łatami. Warstwa malarska zaczynała powoli odpadać... Również kompozycja przedstawienia nie była do końca czytelna ze względu na pociemniały werniks, nieudolne przemalowania i nawarstwienia kilkudziesięcioletnich zabrudzeń. Prace konserwatorskie miały na celu przede wszystkim powstrzymanie procesów degradacji, wzmocnienie struktury obrazu i oczyszczenie go z zabrudzeń, pożółkłego werniksu oraz przemalowań przysłaniających kompozycję dzieła i obniżających jego wartość artystyczną" - podkreślono.
Oceniono, że "przywrócenie pierwotnej kolorystyki obrazu, a także wydobycie niewidocznych lub słabo widocznych przed konserwacją fragmentów kompozycji (szczególnie w dolnej części płótna) pozwoliły na zdobycie nowej wiedzy na temat warsztatu malarskiego Martina Altomontego". "Szczególnie warto przyjrzeć się odnalezionemu podpisowi artysty umieszczonemu przy lewej krawędzi obrazu, tuż pod postacią kobiety wspierającej głowę na dłoni: +[Mar]tinus Altomonte | Viene An[n]o | 1719+ (Martino Altomonte, Wiedeń roku 1719)" - zwrócono uwagę.
MKiDN opisuje, że "w centrum obrazu widzimy postać świętego Rocha odwiedzającego chorych". "Jeden z nich, młody człowiek namalowany w śmiałym skrócie perspektywicznym na pierwszym planie, jest już zapewne umierający. Opłakuje go kobieta, która spogląda na świętego Rocha w nadziei na cudowne uzdrowienie. Przy prawej krawędzi obrazu mężczyzna w czerwonym berecie unosi pozbawione życia, szare ciało kobiety, które wymownie kontrastuje z pulchnym i pełnym życia, przytulającym się do niej dzieckiem. Jeśli przyjrzymy się uważnie, zobaczymy, że wokół dłoni kobiety opleciony jest różaniec. Czy wobec tego i dla niej jest szansa na uzdrowienie?" - czytamy na stronie resortu.
Jak dodano, "w tle znajduje się szpital, w którym chorzy oddzieleni są kotarami i baldachimami". "Tam jesteśmy świadkami tragicznej sceny: dwóch mężczyzn z wyraźnym trudem podnosi martwe ciało. Przed szpitalem płonie znicz. Ogień ma oczyszczać powietrze z trujących wyziewów, ale trudno oprzeć się wrażeniu, że dym symbolizuje także kruchość i ulotność ludzkiego żywota" - zauważono.
Wskazano, że "o tej kruchości i ulotności świetnie wiedzieli ludzie początku XVIII w., kiedy choroby i zarazy były czymś powszechnym". "Podejmowane kuracje i środki zaradcze okazywały się nieskuteczne, więc zwracano się o wstawiennictwo i opiekę do siły wyższej, a święty Roch jest właśnie patronem na czas zarazy" - przypomniano.
Więcej o obrazie Martina Altomontego można przeczytać na stronie internetowej Muzeum Pałacu Króla Jana III w Wilanowie: https://www.wilanow-palac.pl/wystawa_obrazu_sw_roch_odwiedzajacy_chorych_martina_altomontego_4_lipca_7_grudnia_2020.html. (PAP)
Autorka: Katarzyna Krzykowska
ksi/ robs/