Do dziś na Białorusi funkcjonariusze Smiersz i NKWD są uważani za bohaterów. A w wydawanych w Rosji wspomnieniach do teraz można przeczytać, że żołnierz Armii Czerwonej walczył w Puszczy Augustowskiej z „dezerterami, własowcami, wrogo nastawionymi Polakami i innym motłochem” – mówi PAP Piotr Łapiński, historyk, badacz obławy augustowskiej z Oddziałowego Biura Upamiętniania Walk i Męczeństwa IPN w Białymstoku.
Polska Agencja Prasowa: W minionych latach część badaczy wysuwała hipotezę, według której powodem przeprowadzenia Obławy Augustowskiej był plan podróży Stalina na konferencję poczdamską. Sowieci musieli więc oczyścić ten teren ze wszystkich sił, które mogłyby stanowić jakiekolwiek niebezpieczeństwo dla pociągu sowieckiego dyktatora. Czy ta hipoteza ma swoje potwierdzenie w dostępnych dokumentach?
Piotr Łapiński: Moim zdaniem hipoteza ta nie ma żadnego pokrycia w rzeczywistości. Było oczywiste, że Stalin uda się do Poczdamu drogą kolejową. Jeśli jednak spojrzymy na mapę, to trudno uwierzyć, żeby Stalin przeciskał się pociągiem przez małe stacyjki wokół Augustowa. Poza tym dokumenty Armii Krajowej z wiosny 1945 r. mówią, że wszystkie połączenia kolejowe w tym rejonie są nieprzejezdne, ponieważ zniszczyli je cofający się Niemcy. Stalin do Poczdamu pojechał wówczas szlakiem kolejowym łączącym Moskwę z Berlinem zbliżonym do współczesnego.
Rzeczywisty powód przeprowadzenia tej operacji jest zupełnie inny. Ponownie należy spojrzeć na mapę. Teren Puszczy Augustowskiej znajdował się na bezpośrednim zapleczu ówczesnej linii frontu. W powszechnej świadomości w maju 1945 r. przebiegała ona na Łabie. Zapomina się jednak o odciętych od reszty sił niemieckich wojskach walczących w Prusach Wschodnich. Królewiec skapitulował dopiero w kwietniu 1945 r. Na zapleczu tego obszaru właśnie leżała Puszcza Augustowska. Przez ten region biegły szlaki komunikacyjne i zaopatrzeniowe Armii Czerwonej na kierunku Grodno–Prusy Wschodnie. Jednocześnie od wiosny 1945 r. rozwijało się tam polskie podziemie niepodległościowe. Jego struktury odbudowywały się po wkroczeniu wojsk sowieckich i pierwszych aresztowaniach. Odbudowany Obwód AKO Augustów liczył wówczas co najmniej 600 żołnierzy i zdołał wystawić aż cztery oddziały partyzanckie, liczące 180 żołnierzy.
Wiosną 1945 r. te oddziały opanowały niemal cały obszar powiatu. Rozbiły miejscowe posterunki milicji i urzędy gminne. Prowadzono również dynamiczną akcję likwidacyjną współpracowników bezpieki, NKWD i zwykłego elementu przestępczego. Do końca czerwca zastrzelono ponad 70 osób. Tym samym wpływy „władzy ludowej” na terenie powiatu augustowskiego znacznie się ograniczyły. Zdarzały się również akcje wymierzone w oddziały Armii Czerwonej. Wywoływało to wielkie zaniepokojenie marionetkowego rządu tymczasowego i Sowietów. Wówczas Sowieci na podstawie własnych meldunków i konsultacji z polską bezpieką uznali, że na obszarze Puszczy Augustowskiej funkcjonuje „zgrupowanie bandyckie” liczące do 8 tys. osób, wyposażone w artylerię i maksymalnie 10 czołgów. Nieliczne oddziały partyzanckie swoją aktywnością spowodowały wśród sowieckich dowódców wrażenie ogromnej siły. Taka ocena zawarta jest w dokumentach ujawnionych w 2015 r. Armia Czerwona nie mogła pozwolić sobie na funkcjonowanie na jej bezpośrednim zapleczu tak potężnych sił. Rozpoczęto więc planowanie akcji przeciwpartyzanckiej. Jej założenia powstały w Naczelnym Dowództwie Armii Czerwonej, a jej wykonanie powierzono jednostkom liniowym 50. Armii, która na tym terenie zakończyła swój szlak bojowy.
Pamiętajmy, że na terenie ówczesnej Białostocczyzny znajdowały się trzy wielkie kompleksy leśne: Puszcza Knyszyńska, Puszcza Białowieska i Puszcza Augustowska. Wiosną i latem 1945 r. na terenie każdej z tych puszcz działały zgrupowania partyzanckie, takie jak m.in. zgrupowanie Inspektoratu Białostockiego kryptonim Piotrków mjr. Aleksandra Rybnika „Jerzego” oraz 5. Brygada Wileńska mjr. Zygmunta Szendzielarza „Łupaszki”. Przeciwko nim nie doszło jednak do tak potężnych działań, ponieważ w tamtych rejonach nie przebiegały sowieckie szlaki komunikacyjne. Wyjątkiem była Puszcza Augustowska, która właśnie dlatego była dla Sowietów tak istotna. Należy pamiętać, że Obława Augustowska objęła nie tylko polską stronę granicy, ale również cały obszar Puszczy Augustowskiej, czyli także tereny sowieckiej Białorusi i Litwy, aż po linię Niemna. Świadczy o tym m.in. liczba zatrzymanych Litwinów – stanowiąca prawie 1/4 ujętych wówczas osób. Operacja militarna na tym obszarze trwała od 12 do 19 lipca. Tylko jeden z korpusów rozpoczął działania 11 lipca. Odrębną kwestią jest operacja policyjna, czyli dokonywanie „filtracji” zatrzymanych, trwające przesłuchania i kwalifikowanie zatrzymanych.
PAP: Jakie było doświadczenie dowódców polskiego podziemia niepodległościowego na tym obszarze, skoro udawało im się wywrzeć na Sowietach tak wielkie wrażenie?
Piotr Łapiński: Ówczesne powiaty suwalski i augustowski tworzyły w strukturze Polskiego Państwa Podziemnego dwa obwody Armii Krajowej Obywateli, które wspólnie stanowiły Inspektorat Suwalski. Na czele Inspektoratu Suwalskiego stał wówczas mjr Franciszek Szabunia „Zemsta”, przedwojenny oficer Wojska Polskiego, uczestnik wojny z bolszewikami i kampanii 1939 r., w której walczył z Sowietami. Na krótko został internowany na Litwie, ale uciekł i po wielu perypetiach przedostał się na teren Białostocczyzny, gdzie prowadził działalność w szeregach Armii Krajowej. Przetrwał Obławę Augustowską.
Piotr Łapiński: Należy pamiętać, że Obława Augustowska objęła nie tylko polską stronę granicy, ale również cały obszar Puszczy Augustowskiej, czyli także tereny sowieckiej Białorusi i Litwy, aż po linię Niemna. Świadczy o tym m.in. liczba zatrzymanych Litwinów – stanowiąca prawie 1/4 ujętych wówczas osób.
Obwodem Augustowskim dowodził kpt. Bronisław Jasiński „Komar”, przedwojenny oficer paramilitarnych Junackich Hufców Pracy, również uczestnik kampanii 1939 r. Po zwolnieniu z niewoli już od roku 1940 działał w strukturach Związku Walki Zbrojnej. W 1943 r. został komendantem obwodu AK. Jemu także udało się przetrwać Obławę Augustowską.
Oddziałami partyzanckimi dowodzili z kolei podoficerowie zawodowi lub podoficerowie rezerwy WP. Swoje doświadczenie wojskowe zdobywali podczas służby w szeregach WP, kampanii wrześniowej 1939 r. oraz okupacji niemieckiej, której finałem była akcja „Burza” z lata 1944 r. Wśród nich był m.in. sierż. Władysław Stefanowski „Grom”.
PAP: Jakie siły zostały zmobilizowane przez Sowietów w lipcu 1945 r.?
Piotr Łapiński: Były to głównie oddziały 50. Armii 3. Frontu Białoruskiego dowodzone przez gen. Fiodora Ozierowa. Wzmacniał ją 29. Korpus Strzelecki oraz pozostałości 2. Gwardyjskiego Korpusu Pancernego. Całość składała się z 11 dywizji strzeleckich oraz 4 brygad pancernych i zmotoryzowanych, liczących ok. 45 tys. żołnierzy. Ta liczba dywizji i żołnierzy może nieco zaskakiwać, ale pamiętajmy, że były to siły ogromnie wykrwawione w długich walkach z Niemcami. Wszystkie dywizje strzeleckie liczyły mniej niż 6 tys. żołnierzy, a brygady pancerne często były praktycznie pozbawione sprzętu pancernego. Na terenie Puszczy Augustowskiej działały też pododdziały Wojsk Wewnętrznych NKWD z 62. Dywizji Strzeleckiej. Wspierały je wydzielone pododdziały tzw. Ludowego Wojska Polskiego ze składu 1. Dywizji Piechoty im. Tadeusza Kościuszki. Była to kompania licząca 160 żołnierzy, dowodzona przez por. Maksymiliana Schnepfa. Ich aktywność była symboliczna, ale niemniej haniebna. Oddział ten operował na terenie powiatu suwalskiego, wyłącznie w gminach zamieszkanych przez Litwinów. Sowieci bali się bowiem, że Polacy, głównie byli zesłańcy syberyjscy, nie będą chcieli strzelać do swoich rodaków.
Piotr Łapiński: Na całym obszarze objętym obławą działały lokalne organa bezpieczeństwa, czyli powiatowe Urzędy Bezpieczeństwa i milicja. Im również Sowieci zupełnie nie wierzyli. Zachował się płaczliwy raport bezpieki z Augustowa, w którym funkcjonariusz donosił do Białegostoku, że zostali zaskoczeni całą operacją, a Sowieci nie chcieli udzielić im jakichkolwiek informacji. Mimo to ubecy brali udział w działaniach pomocniczych, sporządzając listy „wrogiego elementu” i przekazując je Sowietom.
Na całym obszarze objętym obławą działały lokalne organa bezpieczeństwa, czyli powiatowe Urzędy Bezpieczeństwa i milicja. Im również Sowieci zupełnie nie wierzyli. Zachował się płaczliwy raport bezpieki z Augustowa, w którym funkcjonariusz donosił do Białegostoku, że zostali zaskoczeni całą operacją, a Sowieci nie chcieli udzielić im jakichkolwiek informacji. Mimo to ubecy brali udział w działaniach pomocniczych, sporządzając listy „wrogiego elementu” i przekazując je Sowietom. Jeśli ocenimy całość zaangażowanych sił i środków, dojdziemy do wniosku, że była to największa w Polsce operacja przeciwpartyzancka zarówno podczas II wojny światowej, jak i po jej zakończeniu. W największej niemieckiej operacji w Lasach Janowskich pod kryptonimem Sturmwind brało udział ok. 30 tys. żołnierzy.
PAP: Siłom sowieckim towarzyszyli oficerowie kontrwywiadu wojskowego „Smiersz”. Co wiemy na temat ich zaangażowania?
Piotr Łapiński: Operacją kierowali m.in. zastępca szefa zarządu Smiersz gen. Iwan Gorgonow oraz szef Smiersz 3 Frontu Białoruskiego gen. Paweł Zielenin. Ich zadaniem było kierowanie działaniami policyjnymi. Za swoją pracę zostali wysoko ocenieni przez swoich przełożonych. 13 września 1945 r. gen. Gorgonow został odznaczony Orderem Suworowa drugiego stopnia. Bez wątpienia była to nagroda za działania podczas Obławy Augustowskiej. Oficerowie Smiersz działali na wszystkich szczeblach zaangażowanych sił. To oni dokonywali przesłuchań osób zatrzymanych w obozach filtracyjnych i oceniali zebrany materiał dowodowy.
PAP: Mało znanym epizodem Obławy Augustowskiej jest bitwa nad jeziorem Brożane. Co wiemy na temat jej przebiegu?
Piotr Łapiński: Do przemian ustrojowych roku 1989 na jej temat pojawiały się tylko lakoniczne wzmianki zamieszczane w literaturze dotyczącej „utrwalania władzy ludowej”. Później okazało się, że wiemy niewiele więcej. Badający dzieje podziemia antykomunistycznego Tomasz Łabuszewski i Kazimierz Krajewski dotarli do dowódcy walczącego tam oddziału samoobrony Obwodu AKO Suwałki – st. sierż. Józefa Sulżyńskiego „Brzozy”. Udzielił im dość mętnej i krótkiej relacji, która chyba odzwierciedlała jego ówczesny stan psychofizyczny. W tym samym czasie Wojskowa Komisja Archiwalna uzyskała szczątkowe dokumenty z archiwów rosyjskich. Wspomniane źródła ukazały nieco szczegółów tej bitwy. 11 lipca obozowisko oddziału sierż. Władysława Stefanowskiego „Groma” zostało zwinięte i oddział wycofywał się w głąb puszczy. Tam doszło do spotkania z oddziałem st. sierż. Sulżyńskiego „Brzozy”. Te dwie grupy, liczące razem ok. 170 żołnierzy, ruszyły na północ. W rejonie jeziora Brożane zostały wykryte przez wojska sowieckie. Doszło do walk i prób przebicia. Z okrążenia zdołała wyrwać się jedynie grupa „Brzozy”. Według dokumentów sowieckich miało zginąć 3 partyzantów, a 57 dostać się do niewoli.
Lokalni badacze dotarli z kolei do jednego z żyjących uczestników tej bitwy, Bolesława Rogalewskiego „Sosenki” z Obwodu AKO Suwałki. Opisał on głównie dramatyczną próbę przebicia się oraz późniejsze chowanie się na bagnach i wśród drzew. W jego ocenie bój trwał pięć dni. Była to jednak informacja mocno wątpliwa.
W 2015 r. strona rosyjska w związku z kolejną rocznicą zakończenia „wielkiej wojny ojczyźnianej” opublikowała na portalu „Pamięć Narodu” dokumenty dotyczące działań bojowych 50 Armii. Pozwoliły one na poznanie użytych wówczas sił i środków oraz personaliów dowódców. Były to m.in. poranne, południowe i wieczorne meldunki dywizyjne i korpuśne, załączniki w postaci map i zbiorcze raporty. Dało to możliwość zrozumienia charakteru tej operacji. Z dokumentów wyłaniał się obraz Puszczy Augustowskiej otoczonej szczelnym pierścieniem wojsk sowieckich oraz ich natarcia, którego charakter był typowy dla działań wojennych. Dwa pułki posuwały się w pierwszym rzucie, za nimi pułk trzeci, jako odwód. Każda z dywizji codziennie miała wyznaczoną do osiągnięcia pewną rubież. W czasie marszu dokonywano dokładnego przeczesywania terenu i zatrzymań. Za nacierającymi wojskami przesuwała się artyleria, która nocami tworzyła tzw. bazy ogniowe, skąd w każdej chwili mogła otworzyć ogień we wszystkich kierunkach. To wszystko było następstwem panicznych meldunków sowieckiego dowództwa z czerwca i lipca 1945 r., w których podawano, że w Puszczy Augustowskiej znajduje się ośmiotysięczne zgrupowanie partyzanckie z artylerią i bronią pancerną.
Tymczasem przeciwko tym siłom na terenie Puszczy Augustowskiej znajdował się wówczas tylko jeden oddział partyzancki. Jeszcze w czerwcu na tym obszarze były cztery oddziały. Jeden z dowódców, ppor. Edward Wawiórko „Skiba”, „Lemiesz”, objął dowodzenie nad oddziałem sierż. Jana Szumskiego „Snopa”. Te dwie grupy bezpiecznie opuściły zagrożony region i skierowały się na pogranicze wschodniopruskie. Z kolei st. sierż. Wacław Sobolewski „Sęk”, „Skała”, przekazał swoich żołnierzy do oddziału sierż. Stefanowskiego „Groma” i również opuścił teren. Była to realizacja rozkazu szefa pionu samoobrony Obwodu AKO Augustów, który nakazywał przebicie się na teren powiatu grajewskiego lub Prus Wschodnich.
Dokumenty sowieckie dokładnie opisują bój nad jeziorem Brożane. Wiele informacji jest dość zaskakujących. Do tej pory historiografia twierdziła, że do starcia doszło 12 lipca. Dokumenty sowieckie mówią o 15 lipca. Na wschodnim skraju jeziora Sowieci natknęli się na patrol partyzancki, doszło do wymiany ognia. Sowieci spodziewając się większych sił, próbowali zajść partyzantów od tyłu, po obejściu jeziora. Wówczas dochodziło do walki, określonej przez Sowietów jako „krótki bój”; w jej wyniku oddział „Groma” został częściowo okrążony, a następnie, po próbie przebicia, wzięty do niewoli. Z bronią w ręku ujęto 48 partyzantów, w tym dowódcę oddziału sierż. Władysława Stefanowskiego „Groma”.
Dokumenty sowieckie dokładnie opisują bój nad jeziorem Brożane. Wiele informacji jest dość zaskakujących. Do tej pory historiografia twierdziła, że do starcia doszło 12 lipca. Dokumenty sowieckie mówią o 15 lipca. Na wschodnim skraju jeziora Sowieci natknęli się na patrol partyzancki, doszło do wymiany ognia. Sowieci spodziewając się większych sił, próbowali zajść partyzantów od tyłu, po obejściu jeziora. Wówczas dochodziło do walki, określonej przez Sowietów jako „krótki bój”; w jej wyniku oddział „Groma” został częściowo okrążony, a następnie, po próbie przebicia, wzięty do niewoli. Z bronią w ręku ujęto 48 partyzantów, w tym dowódcę oddziału sierż. Władysława Stefanowskiego „Groma”. Poległo trzech. Zaskakuje to, że nie zginął nikt spośród żołnierzy sowieckich. Tak zakończyła się walka nad jeziorem Brożane. Źródła sowieckie nie wspominają o użyciu moździerzy lub artylerii. Ten obraz starcia różni się od wspomnień polskich partyzantów, ale w wielu punktach przekazy są spójne. Obie strony mówią m.in. o żołnierzu, który rozerwał się granatem, ponieważ nie chciał wpaść w ręce Sowietów. To potwierdza wiarygodność dokumentów sowieckich.
Ze szczątkowych informacji z dokumentów wojskowych wynika, że „Grom” podał fałszywe dane personalne i nie obciążył swoich podkomendnych. Twierdził, że posiadaną przez oddział broń sowiecką zdobyto dzięki przeczesywaniu pobojowisk z walk z Niemcami. Celem takich zeznań było wyparcie się walk z oddziałami sowieckimi. Po 21 lipca „Grom” został rozstrzelany w nieznanym miejscu. Wraz z nim zginęło 48 żołnierzy oddziału. Niestety nie posiadamy dokumentów z policyjnej części obławy. Wciąż pozostaje wiele wątpliwości co do personaliów żołnierzy „Groma”.
PAP: Przyjmując sowiecki punkt widzenia, można zrozumieć ich dążenie do eksterminacji żołnierzy polskiego podziemia antykomunistycznego. Znacznie trudniej zrozumieć celowość aresztowań miejscowej ludności. Takie działanie tylko zniechęcało do „nowej władzy”.
Piotr Łapiński: Pamiętajmy, że partyzantka nie może istnieć bez wsparcia miejscowej ludności. Musi mieć oparcie w terenie. Partyzanci muszą coś jeść i gdzieś kwaterować. Muszą również posiadać wywiad informujący o działaniach przeciwnika na okolicznym obszarze. Partyzanci z reguły rekrutują się spośród mieszkańców regionów, w których działają. Rzadko zdarza się, aby byli „elementem obcym” na danym terenie. Siatka terenowa jest kluczem do skutecznego działania oddziałów partyzanckich. Dlatego Sowieci dążyli do całkowitego zlikwidowania tam podziemia. Brali także pod uwagę to, jak wyglądała wojna partyzancka w ZSRS na zapleczu frontu wschodniego podczas walk z Niemcami. Wielkie kompleksy leśne dawały oparcie oddziałom liczącym setki partyzantów i zgrupowaniom liczonym w tysiącach. Zakładali, że podobne zgrupowanie musi funkcjonować w Puszczy Augustowskiej.
Wielu zatrzymanych w Obławie Augustowskiej było członkami podziemia niepodległościowego lub osobami, które wiedziały wiele na temat jego funkcjonowania. Wobec siedmiu tysięcy zatrzymanych zastosowano gradację zarzutów. Ponad pięć tysięcy osób zostało zwolnionych, natomiast spośród zatrzymanych dwóch tysięcy 844 zakwalifikowano jako bandytów, a 1090 pozostało do „dodatkowego sprawdzenia”. 1/4 zatrzymanych stanowili Litwini. Liczba polskich ofiar Obławy Augustowskiej to więc co najmniej 592 osoby zakwalifikowane jako „bandyci”. Należy jednak pamiętać o 828 osobach przeznaczonych „do sprawdzenia”, wśród których również mogli znajdować się tzw. bandyci. Imienna lista ofiar obejmuje ok. 600 nazwisk. Liczby te dotyczą tylko Polaków zatrzymanych po polskiej stronie granicy.
Piotr Łapiński: Wielu zatrzymanych w Obławie Augustowskiej było członkami podziemia niepodległościowego lub osobami, które wiedziały wiele na temat jego funkcjonowania. Wobec siedmiu tysięcy zatrzymanych zastosowano gradację zarzutów. Ponad pięć tysięcy osób zostało zwolnionych, natomiast spośród zatrzymanych dwóch tysięcy 844 zakwalifikowano jako bandytów, a 1090 pozostało do „dodatkowego sprawdzenia”. 1/4 zatrzymanych stanowili Litwini. Liczba polskich ofiar Obławy Augustowskiej to więc co najmniej 592 osoby zakwalifikowane jako „bandyci”.
Nie wiemy jednak, dlaczego Sowieci wdrożyli tak drastyczne środki. Po wkroczeniu na tereny Białostocczyzny w 1944 r. dokonywali wielu zatrzymań, które kończyły się deportacjami na wschód. Rok później zastosowali znacznie brutalniejsze środki. Decyzję tę podjął sam Ławrientij Beria na wniosek szefa Smiersz gen. Wiktora Abakumowa. W jego rozkazie pojawia się też informacja o wysłaniu na miejsce doświadczonej grupy funkcjonariuszy kontrwywiadu, określanych jako „dobrzy czekiści”, którzy wykonają powierzone im zadania.
PAP: Znając praktykę działań sowieckich i „doświadczenie dobrych czekistów”, można z dużym prawdopodobieństwem zakładać, jaki los spotkał zaginionych? Która z hipotez wydaje się najbardziej prawdopodobna?
Piotr Łapiński: Najnowsza i najbardziej prawdopodobna hipoteza zakłada, że zostali zamordowani w pobliżu dawnej leśniczówki Giedź koło Kalet, w połowie drogi między miejscowościami Kalety na Białorusi i Rygol w Polsce. Ta hipoteza wynika m.in. z relacji składanych przez okolicznych mieszkańców jeszcze w latach osiemdziesiątych XX wieku. Wspominali o ciężarówkach, które wywoziły więźniów z obozów filtracyjnych właśnie w tamtym kierunku. Potwierdziły to przekazy z drugiej strony granicy, uzyskane już na początku XXI wieku. Są również relacje o wystrzałach słyszanych stamtąd latem 1945 r. W tym miejscu doszło także do dziwnej korekty granicy. Sowieci po doświadczeniach ujawnienia zbrodni katyńskiej uznali, że miejsca masowych mordów muszą znajdować się na terenie, który bez wątpienia będzie znajdował się w ich władaniu. Obszar Polski nie wchodził więc w grę. Wybrali więc miejsce po stronie sowieckiej, znajdujące się w pasie granicznym, który przez 24 godziny na dobę będzie kontrolowany przez wojska pograniczne. Tak jest do dziś.
To niezwykle skuteczny pomysł, szczególnie jeśli weźmie się pod uwagę, że do dziś na Białorusi funkcjonariusze Smiersz i NKWD są uważani za bohaterów. A w wydawanych w Rosji wspomnieniach do teraz można przeczytać, że żołnierz Armii Czerwonej walczył w Puszczy Augustowskiej z „dezerterami, własowcami, wrogo nastawionymi Polakami i innym motłochem”. Dodawane jest przy tym: „Te szumowiny miały nawet artylerię i czołgi. Działaniami tych band kierowano z Londynu”. W innych wspomnieniach pojawiają się też takie określenia: „niemiecko-nacjonalistyczne bandy” lub „banderowcy”.
Rozmawiał Michał Szukała (PAP)
szuk / skp /