Białoruś może przeprowadzić ekshumację w Kuropatach pod Mińskiem, gdzie spoczywają ofiary stalinowskich represji, jeśli Polska za to zapłaci - oświadczył we wtorek na konferencji prasowej prezydent Białorusi Aleksandr Łukaszenka.
"Dajcie pieniądze, mamy specjalistów, przeprowadzą ekshumację tam, gdzie uważacie za potrzebne, i odpowiemy na wasze pytania" - oświadczył Łukaszenka zapytany, czy strona białoruska zgodzi się na przeprowadzenie ekshumacji w Kuropatach w celu rozstrzygnięcia kwestii, czy spoczywają tam także ofiary z tzw. białoruskiej listy katyńskiej.
Według niego obecność polskich specjalistów przy ekshumacjach nie jest potrzebna. "Obejdziemy się bez polskich specjalistów, wystarczą białoruscy. My do was nie jeździmy przeprowadzać ekshumacje i wy też nie musicie do nas przyjeżdżać" - oznajmił.
"Nam smoleńskiej historii wystarczyło. Wiecie, czym ona się skończyła" - dodał Łukaszenka, nie precyzując tych słów.
Oświadczył, że dziennikarze mogliby obserwować ekshumację. "Jeśli dziennikarze chcą być obecni przy tym procesie, to proszę bardzo" - powiedział.
"Dajcie pieniądze, mamy specjalistów, przeprowadzą ekshumację tam, gdzie uważacie za potrzebne, i odpowiemy na wasze pytania" - oświadczył Łukaszenka zapytany, czy strona białoruska zgodzi się na przeprowadzenie ekshumacji w Kuropatach w celu rozstrzygnięcia kwestii, czy spoczywają tam także ofiary z tzw. białoruskiej listy katyńskiej.
Polscy historycy przypuszczają, że Polacy aresztowani po wejściu Armii Czerwonej na tereny II Rzeczypospolitej w 1939 roku, a następnie zaginieni, zostali zamordowani w więzieniu w Mińsku. Mogą o tym świadczyć przedmioty polskiego pochodzenia, wydobyte w latach 80. i 90. podczas ekshumacji przeprowadzonych w Bykowni pod Kijowem i w Kuropatach pod Mińskiem. Dane o tych ofiarach powinna zawierać tzw. białoruska lista katyńska, która według przypuszczeń badaczy mogła znajdować się w Mińsku i Moskwie i liczyła 3870 nazwisk.
Władze rosyjskie na początku 2010 roku poinformowały, że nie znalazły listy w rosyjskich archiwach. Łukaszenka, pytany o nią na konferencji prasowej w grudniu 2011 roku oświadczył, że szukano jej w archiwach na Białorusi, ale bezskutecznie. Powtórzył to zapewnienie we wtorek.
"Według naszych danych archiwalnych, a przetrząsnęliśmy wszystko, u nas nigdy nie była rozstrzeliwana ludność polska. Stwierdzono z pewnością, że żadnych podobnych list nie ma nie tylko w archiwach KGB, ale też innych archiwach państwowych i resortowych Białorusi" - oświadczył.
Dodał, że na terytorium Białorusi były tylko punkty przesyłowe. Jak mówił w 2011 r., Polacy, którzy tam trafiali, "byli wysyłani głównie do Federacji Rosyjskiej i być może na Ukrainę".
Z Mińska Małgorzata Wyrzykowska (PAP)
mw/ mc/ mhr/