„Żołnierze! Polska wolna zrodziła się z upadku naszych ciemiężycieli. Powstał z tego upadku, chaos, który nas otacza zewsząd, wdziera się do dusz naszych. Wśród tego rozprzężenia, wznosić musimy siłę zbrojną Polski dla obrony jej granic, dla urządzenia się we własnym już domu” (z rozkazu J. Piłsudskiego z 1.01.1919 r.)
Rok 1919 ujrzał ziemie polskie wyniszczone w stopniu najwyższym w Europie. Zrujnowana infrastruktura, zabudowa i przejmująca nędza ludności, stanowiły o ogromie wyrzeczeń na jakie zdobyliśmy się, budując w ciągu tygodni zaledwie, nowe państwo. Krótkotrwała próżnia polityczno-militarna jaka wytworzyła się w październiku i listopadzie poprzedniego roku na terenie Kongresówki i Galicji, pozwoliła na rozpoczęcie dzieła. Wokół wrzał narodowościowy tygiel, podsycany trwającą od ponad roku wojną domową w Rosji, rozpadem Austro-Węgier i słabością Niemiec, targanych ruchami rewolucyjnymi i obezwładnionych rozejmem z Compiègne.
W tych warunkach konflikty zbrojne wybuchły natychmiast. 1 listopada 1918 zaczęły się walki o Lwów z proklamowaną w tym dniu Zachodnioukraińską Republiką Ludową. Równolegle, 27 grudnia 1918 r. wybuchło Powstanie Wielkopolskie. Siły powstańcze osiągnęły liczebność prawie 100 tys. ludzi. Nowo powstała Czechosłowacja zaatakowała 23 stycznia 1919 r. Śląsk Cieszyński broniony przez zaledwie 4 tys. polskich ochotników. Rozejm z 5 lutego 1919 r. przesunął tam granicę na linię Olzy. Po 11 listopada 1918 r. na wschód od linii Bugu ciągle jeszcze znajdowały się niemieckie wojska okupujące na mocy pokoju brzeskiego tereny Ukrainy, Białorusi i przyszłych państw bałtyckich (tzw. Ober-Ost). Jeszcze dalej na wschód na Wileńszczyźnie, ziemi Mińskiej i w Grodnie od października powstawały polskie samoobrony mające na celu przejęcie tych ziem od wycofujących się Niemców i obronę przed zbliżającymi się bolszewikami. Ten polsko-niemiecko-polsko-bolszewicki przekładaniec miał krótki żywot. Od listopada 1918 r. wycofywanie sił okupacyjnych ober-ostu odbywało się w nieformalnym porozumieniu między bolszewikami i Niemcami, którzy przekazywali im teren i zaopatrzenie rozbrajając jednocześnie oddziały polskich samoobron.
16 listopada 1918 r. bolszewicy utworzyli Armię Zachodnią. Armia ta natychmiast rozpoczęła marsz na zachód, zajmując w grudniu Mińsk, a 5 stycznia Wilno. 4 stycznia 1919 r. pod Wilnem padły pierwsze strzały w walkach polsko-bolszewickich.
Wydarzenia opisane powyżej zaszły w przeciągu zaledwie kilkudziesięciu dni. W tym czasie rozpoczęła się walka na czterech frontach. 11 Listopada 1918 r. dysponowano niecałymi 30 tys. regularnych żołnierzy. W połowie zaś lutego 1919 r. armia polska liczyła ok. 8800 oficerów i 147 tys. żołnierzy. Dokonywano cudów, żeby wojsko uzbroić, wyekwipować i wyżywić. 5 lutego 1919 r. udało się w końcu zawrzeć umowę z Niemcami, na mocy której Wojsko Polskie mogło ruszyć przez obszar Ober-Ostu naprzeciw sowietom, aby powstrzymać ich marsz ku centrum kraju. W połowie lutego powstała ciągła linia frontu wschodniego, przebiegająca ok. 50 km na wschód od współczesnej granicy Polski. Wojsko Polskie stawiało tu czoła bolszewikom na północy, a siłom Ukraińskiej Republiki Ludowej na południu.
Wypada przywołać w tym miejscu stanowisko, jakie w stosunku do kształtu polskiej niepodległości zajmowały na przełomie lat 1918–1919 kraje zwycięskie. Wielka Brytania prezentowała pogląd będący w istocie odzwierciedleniem prywatnych, opartych na intuicji, przekonań premiera Lloyda George’a, nieliczącego się z opiniami ekspertów ani nawet z własnym ministerstwem spraw zagranicznych. Przy akompaniamencie licznych gaf i geograficznych nieporozumień niezmiennie twierdził on, że jedynym sposobem uniknięcia wojny w przyszłości jest przyznanie Polsce jedynie takich granic, do jakichNiemcy i Rosja nie zgłaszają żadnych pretensji. Czyli bez Pomorza, Gdańska, Śląska, Galicji wschodniej czy Wołynia. Z kolei Francuzi w osobie swojego premiera Georges’a Clemenceau widzieli sprawy bardziej realistycznie. Dostrzegali zagrożenie bolszewickie i postulowali stworzenie kordonu sanitarnego złożonego z Finlandii, państw bałtyckich i Polski, ciągnącego się aż do Kaukazu. I chociaż Francja również była przeciwna przyłączaniu do Polski ziem wschodnich niebędących etnicznie polskimi, to w nocie „Sur les frontières orientales de la Pologne” przedstawionej na konferencji pokojowej w Paryżu zawarli stwierdzenie: „Polska jest naszym naturalnym aliantem przeciwko Niemcom” a także sugestię „wykorzystania aspiracji narodowych Polaków na zachodzie kosztem Niemiec”.
Aby uzyskać pełny obraz sytuacji walczących stron, należy powiedzieć parę słów o pozostałych teatrach operacyjnych, na których działania prowadzili Polacy i bolszewicy. Przez cały rok 1919 Armia Czerwona toczyła zaciekłe walki na co najmniej siedmiu frontach, dodatkowo gasząc lokalne bunty chłopskie i ruchy niepodległościowe. Skalę tych działań najlepiej obrazuje liczba 3 mln żołnierzy walczących po stronie bolszewików. Siła ich przeciwników, włączając w to wojska interwencyjne państw Ententy, była porównywalna. Armia Czerwona dysponowała jednak istotną przewagą: w przeciwieństwie do sił białych, działających na izolowanych od siebie teatrach operacyjnych i niesynchronizujących swoich operacji, bolszewicy zajmowali tereny środkowej Rosji, co pozwalało na elastyczne i szybkie przerzucanie sił (koleją) na poszczególne fronty, w zależności od sytuacji. Robili to tak sprawnie, że pewien etap wojny domowej zyskał nazwę „wojny eszelonowej”. Wpływ tych działań na bieg wypadków na froncie polsko bolszewickim jest bardzo wyraźny.
Polskie dowództwo również musiało się liczyć z koniecznością co najmniej zabezpieczenia innych kierunków, z których groziło niebezpieczeństwo. Najpoważniejszym z tych niebezpieczeństw była groźba ataku ze strony Niemiec. Na początku marca 1919 r. Paul von Hindenburg opracował w porozumieniu z sowietami operację „Stellungskrieg”, której celem było zajęcie Wielkopolski. Uderzenie niemieckie miało zostać zsynchronizowane z ofensywą bolszewików. Trudna sytuacja wewnętrzna w Niemczech zdecydowała o fiasku tego planu, jednak w maju, gdy znane stały się twarde warunki traktatu pokojowego, opracowany został kolejny, jeszcze dalej idący plan „Fruhlingssonne”. Zakładał on wyprowadzenie trzech uderzeń na Warszawę ze Śląska, Pomorza zachodniego i Prus wschodnich. Taki atak oznaczałby pełnoskalową wojnę polsko-niemiecką. Realizacja planu „Fruhlingssonne” rozpoczęła się i nad polską granicą Niemcy skoncentrowali 300 tys. żołnierzy. W związku z tym 22 maja 1919 r. marszałek Piłsudski wydał dyrektywę utworzenia frontu przeciwniemieckiego. Zakładano jego liczebność na 180 tys. żołnierzy. Szczęśliwie ostra reakcja Francuzów i marszałka Focha osobiście, poparta groźbą zajęcia terytorium Niemiec w razie ataku na Polskę, okazała się wystarczająca i poza pojedynczymi incydentami do większych walk nie doszło.
Pomimo tych zagrożeń Wojsko Polskie wzmocnione przybywającymi sukcesywnie z Francji oddziałami Błękitnej Armii gen. Józefa Hallera, przeprowadziło na wiosnę, ograniczonymi siłami, ofensywę, w której wyniku zdobyto Wilno. W efekcie linia frontu w końcu maja przebiegała równolegle do późniejszej granicy wschodniej II RP w odległości ok. 50 do 100 km na zachód od niej. Sukces ten ułatwiło zaangażowanie Armii Czerwonej w ciężkich walkach z Armią Syberyjską admirała Aleksandra Kołczaka, która przeszła linię Wołgi, grożąc połączeniem się z Siłami Zbrojnymi Południa Rosji gen. Antona Denikina. SZPR prowadziły w tym czasie ofensywę, zajmując Zagłębie Donieckie, Krym i Charków. W drugiej połowie roku działania polskie były ułatwione dalszymi sukcesami Denikina (który zbliżył się na niecałe 200 km do Moskwy) i gen. Nikołaja Judenicza (w październiku jego armia Północno-Zachodnia uderzając z terytorium Estonii, dotarła na odległość 30 km od Piotrogrodu.) Ostatecznie w końcu roku 1919 armia polska osiągnęła linię oddaloną średnio o 100 km na wschód od granicy II RP.
Rok 1920 wyglądał już zupełnie inaczej. Bolszewicy zwyciężali na wszystkich frontach wojny domowej. Przed Wojskiem Polskim stanęła perspektywa walki z większością sił Armii Czerwonej. Polski wywiad radiowy donosił o niebywałym wzmocnieniu wojsk sowieckich. W styczniu 1920 r. naprzeciw Polaków stały cztery dywizje, w kwietniu już dwadzieścia. Podjęta w ostatniej chwili wyprawa kijowska była próbą zabezpieczenia południowego teatru działań poprzez utworzenie niepodległej Ukrainy, co dawałoby szansę na skuteczne przeciwstawienie się potędze bolszewickiej na kierunku północnym. Niestety organizacja zrębów państwowości ukraińskiej w ciągu bardzo krótkiego czasu, przez jaki Wojsko Polskie zajmowało Kijowszczyznę, okazała się niemożliwa.
Dalszy bieg wypadków zadziwił świat. Doprowadzona na skraj upadku, izolowana przez sąsiadów, pozbawiona zasobów i pomocy sojuszników Rzeczpospolita, bezprzykładnym poświęceniem całego społeczeństwa, nadludzkim wysiłkiem żołnierza i geniuszem swoich dowódców pokonała nad Wisłą przerażającą lawinę, której nikt dotąd się nie oparł. To wielkie zwycięstwo zostało niebawem ukoronowane kolejnym pogromem bolszewików, którzy nie mogąc znieść klęski, gotowali się do następnej próby zdobycia Warszawy. Bitwa Niemeńska ostatecznie złamała kręgosłup Armii Czerwonej i po pościgu za resztkami wojsk bolszewickich 18 października 1920 r. zawarto nareszcie rozejm.
„Żołnierze! Zadanie Wasze dobiega końca.. Nieraz żołnierze, łzy cisnęły się do oczu, gdym widział Wasze bose, pokaleczone stopy, gdym widział brudne łachmany, pokrywające Wasze ciało, gdym musiał obrywać Wasze skromne racje żołnierskie i żądać często, byście o głodzie szli do krwawego boju.
Kraj co w dwa lata potrafił wytworzyć takiego żołnierza, jakim Wy jesteście, może spokojnie patrzeć w przyszłość.
Dziękuję Wam. Józef Piłsudski”.
Paweł Chwastek
Źródło: MHP