Polacy mieszkający w Ameryce wspominają zmarłego w piątek rzeźbiarza Andrzeja Pityńskiego jako mistrza dłuta, a jednocześnie wielkiego patriotę. Człowieka, który ani w sztuce, ani w życiu nigdy nie szedł na kompromis.
„Andrzej Pityński był mistrzem dłuta, którego pomniki na stałe wpisały się w przestrzeń publiczną w USA i w Polsce upamiętniając najważniejsze wydarzenia z historii Rzeczypospolitej. Po przyjeździe do USA otrzymał grant od Fundacji Kościuszkowskiej, co z wdzięcznością wspominał kiedykolwiek rozmawialiśmy” – powiedział PAP szef fundacji Marek Skulimowski.
Jak podkreślił śmierć mistrza Pityńskiego jest wielką stratą dla kultury polskiej.
W pamięci Tadeusza Antoniaka p.o. komendanta naczelnego Stowarzyszenia Weteranów Armii Polskiej (SWAP) Pityński, który pełnił przez długi okres funkcję wicekomendanta Okręgu 2 tej organizacji, pozostanie jako wielki rzeźbiarz, mistrz w swojej profesji, ale również – a może przede wszystkim – jako wielki polski patriota, kochający Ojczyznę ponad wszystko.
„Andrzej zawsze podkreślał, jak ważną rolę w jego twórczości odgrywała rodzina, jej tragiczne losy i prześladowania, jakich doznała z rąk sowieckich i niemieckich okupantów, a także ekstremistów z UPA. Bardzo często mówił o losach jego wuja, Żołnierza Niezłomnego - pseudonim Wołyniak. Mistrz nigdy nie szedł na kompromisy tak w swojej twórczości, jak w całym swoim życiu, co też było powodem jego emigracji z kraju rządzonego przez komunistów, którzy prześladowali jego rodzinę” – przypominał.
W opinii Antoniaka w SWAP Pityński był autorytetem. Cieszył się olbrzymim szacunkiem również starszych kolegów, „prawdziwych weteranów II wojny światowej i II konspiracji”.
Nowojorski prawnik Sławomir Platta, który stał na czele ruchu zawiązanego w celu zablokowania projektu usunięcia Pomnika Katyńskiego dłuta artysty z Exchange Place w Jersey City przedstawił także Pityńskiego jako wybitnego rzeźbiarza, ale przede wszystkim patriotę.
„Razem broniliśmy jego dzieła - Pomnika Katyńskiego. Powiedziałem mu w czasie naszej pierwszej rozmowy: +nie zna mnie pan osobiście, ale musi mi pan mi zaufać, że jako adwokat jestem w stanie obronić pana Pomnik Katyński przed usunięciem” – wyznał PAP prawnik.
Wyjaśnił, że podał artystę jako poszkodowanego w procesie federalnym o pogwałcenie praw autorskich, dotyczących Pomnika Katyńskiego, przeciwko władzom Jersey City. Powstrzymało to burmistrza miasta Stevena Fulopa, dodał, przed zamiarem natychmiastowego usunięcia monumentu z placu pod ochroną nocy.
„W czasie naszych wielokrotnych rozmów zawsze zapewniałem go o wartości tego, o co walczymy, o dziedzictwie narodowym, jakie chronimy. On chciał, aby jego pomnik pozostał w tym samym miejscu, aby nie został zniszczony przez władze miejskie. Zawsze mnie pytał „czy na pewno wygramy? Ja mu zawsze na to pytanie dawałem tę samą odpowiedź: +przegrana nie jest opcją+” – akcentował adwokat.
Jak przekonywał podziwiał Pityńskiego za jego upór w tej walce, a był naciskany przez różne środowiska, aby pójść na ustępstwa wobec władz Jersey City. Zawsze mu dziękował za zaufanie i determinację.
„Nikt nie był w stanie wejść pomiędzy nas – prawnika i artystę, których w niezwykły sposób połączyła walka o wspólny patriotyczny cel. O upamiętnienie tego co tragiczne, ale również zachowanie naszej świadomości narodowej wśród Polaków mieszkających w Stanach Zjednoczonych” – tłumaczył mecenas Platta.
"W Pomniku Katyńskim Pityński zawarł niezwykłą ekspresję. Będzie brakowało mi jego talentu, jego rozmów i artystycznego spojrzenia. Jego dzieła przetrwają na zawsze” – ocenił adwokat.
Artysta i promotor sztuki z Nowego Jorku Janusz Skowron zauważył, że Pityński wyróżniał się mocną osobowością w środowisku nowojorskim. Zapamiętał go z wielu akcji charytatywnych, na które przeznaczał swoje dzieła.
„Miałem też okazję pokazywać moje prace w sąsiedztwie jego rzeźb m.in. we Francji podczas Salonu jesiennego w Luneville. Kiedy rozmawialiśmy bardzo krytycznie wyrażał się o obecnym systemie kształcenia rzeźbiarzy na świecie. Zwracał uwagę, że brakowało w nim nauki klasycznego, rzeźbiarskiego rzemiosła.
Andrzej Pityński zmarł w piątek rano w Virtua Hospital Mount Holly, w stanie New Jersey. Jego żona Claire Brown napisała w mailu do SWAP, że zdrowie artysty „pogarszało się od dłuższego czasu, ale jego odejście było niespodziewane”.
Z Nowego Jorku Andrzej Dobrowolski (PAP)
ad/ zm/