„Pierwsza wojna światowa miała być wojną, która zakończy wszystkie konflikty. Oczekiwania dotyczące drugiej wojny światowej były bardziej realistyczne, ale konflikt ten całkowicie zmienił świat” – czytamy.
Druga wojna światowa toczyła się w wielu rejonach świata, a w jej trakcie stoczono wielkie i krwawe bitwy m.in. pod Stalingradem, na Guadalcanal, w Tunezji i lesie Hürtgen, pod Kurskiem czy na Iwō-jimie. Nie można jednak zapominać o morskim aspekcie działań wojennych z lat 1939-1945. Jak zauważa Craig Symonds, historia II wojny światowej na morzu jest obszerną, pełną szczegółów i nieustannych zwrotów akcji opowieścią o sprzecznych interesach narodów, wyścigu technologicznym i nieprzeciętnych osobowościach. „Nie było (…) jednej wojny na Atlantyku, drugiej na Pacyfiku, trzeciej na Morzu Śródziemnym, a jeszcze innej na Oceanie Indyjskim lub Morzu Północnym. Chociaż zastosowanie takiej regionalizacji nieco uprościłoby obraz, to przecież nie tak toczyła się wojna i nie tak ją prowadzili ówcześni decydenci” – czytamy. Symonds wyjaśnia bowiem, że utrata okrętów w bitwie o Atlantyk miała wpływ na możliwości transportowe na Guadalcanal, konwoje na oblężoną Maltę na Morzu Śródziemnym oznaczały mniej okrętów eskortowych na Atlantyku, a w pościgu za pancernikiem „Bismarck” uczestniczyły nie tylko okręty z Islandii i Gibraltaru, ale także z Wielkiej Brytanii.
Jak uważa wielu historyków, podczas II wojny światowej kluczowe znaczenie dla ostatecznych rozstrzygnięć miały właśnie operacje morskie. W książce Symondsa czytelnik przeczyta o starciach lotniskowców na Pacyfiku, podwodnej wojnie U-Bootów na Atlantyku, ewakuacji z Dunkierki, tragedii Pearl Harbor, a także o zwycięstwie w bitwie o Midway, zatopieniu francuskiej floty w Tulonie przez Brytyjczyków czy lądowaniu w Afryce Północnej, a następnie otwierającym drugi front desancie w Normandii. Autor chce jednak przedstawić historię II wojny światowej na morzu tak jak doświadczali jej wtedy ludzie, czyli „jako jednej gigantycznej, skomplikowanej historii, w którą byli zaangażowani przywódcy krajów i strategiczni decydenci, dowódcy floty i sternicy, mechanicy okrętowi, artylerzyści, piloci, marynarze na statkach transportowych i marines – jako ogólnoświatowego ludzkiego dramatu, który miał przemożny i trwały wpływ na historię świata” – czytamy.
W wyniku II wojny światowej dotychczasowy świat przestał istnieć. Spustoszone zostały Niemcy, Japonia, Chiny, Związek Sowiecki, ale także znaczna część Francji i niemal cała Europa Wschodnia. Jak wskazuje autor, nawet Wielka Brytania, gdzie żaden wróg nie zdołał postawić stopy, po zakończeniu konfliktu była tylko cieniem swojej dawnej wielkości. „Jedynie Stany Zjednoczone, chronione przez dwa rozległe oceany, wyłoniły się z niej nie tylko niemal nietknięte, ale nawet silniejsze zarówno pod względem ekonomicznym, jak i militarnym. Koniec wojny zapoczątkował nowy rozdział w historii świata, którego karty wciąż są zapisywane” – czytamy.
Jak zatem działania na morzu przyczyniły się do ostatecznego zwycięstwa aliantów? Craig Symonds w swojej książce wskazuje na trzy powody, dla których aliantom udało się zwyciężyć w zmaganiach o wymiarze globalnym. Pierwszym z nich była uosabiana przez nieposkromionego premiera determinacja Brytyjczyków, którzy przez cały rok, od 22 czerwca 1940 roku do 22 czerwca 1941, samotnie walczyli z państwami Osi i zapobiegli niemieckiemu zwycięstwu już pierwszego lata wojny. Drugim była z kolei wytrzymałość Armii Czerwonej, która obficie przelewała krew przez następne dwa lata, aby powstrzymać Niemców przed opanowaniem całego kontynentu. Natomiast trzecim powodem była zdecydowana przewaga aliantów na morzu, oparta na amerykańskich zasobach materialnych. „Choć walczący żołnierze byli niezbędnym elementem w tej wojnie (tak jak w każdym innym konflikcie), to jednak decydujące znaczenie miała dominacja na morzu. (…) sukcesy operacyjne stanowiły jeden z ważnych czynników alianckiego zwycięstwa na morzu. Rozwój techniki – w konstruowaniu samolotów, torped, technice łamania szyfrów, budowie radaru i wreszcie wykorzystaniu energii atomowej – również miał kluczowe znaczenie w tej historii” – wskazuje Symonds. Autor pracy mówi wprost, że najważniejszym elementem, który w niewątpliwy sposób przyczynił się do sukcesu na morzu, były możliwości alianckich, zwłaszcza amerykańskich, stoczni i stoczniowców, którzy korzystając z olbrzymich zasobów naturalnych, budowali transportowce i okręty wojenne wszystkich typów szybciej niż siły Osi zdołały je zatapiać.
Książka „II wojna światowa na morzu” Craiga Symondsa ukazała się nakładem wydawnictwa Znak Horyzont.
Anna Kruszyńska (PAP)
akr/