O „operacji Karkonosze” z grudnia 1980 roku, wymierzonej w „Solidarność”, mówili w Bibliotece Vaclava Havla w Pradze historycy z Polski i z Czech. W debacie „Powstrzymać zarazę z Polski” podkreślano m.in., że Moskwa obawiała się polskiego oporu w przypadku interwencji.
Czwartkową debatę w 40. rocznicę „operacji Karkonosze” zorganizowano przy udziale Instytutu Polskiego w Pradze. Polski historyk, były szef IPN i przewodniczący Platformy Europejskiej Pamięci i Sumienia Łukasz Kamiński zwrócił uwagę, że w reakcji na powstanie „Solidarności” kierownictwo Związku Sowieckiego podkreślało, że z udziałem Polskiej Zjednoczonej Partii Robotniczej (PZPR) powinno dojść do rodzaju „normalizacji”, jak nazywany jest okres rządów Komunistycznej Partii Czechosłowacji (KPCz) po interwencji wojsk Układu Warszawskiego w Czechosłowacji w 1968 r.
Kamiński mówił o liście, jaki przywódca komunistycznej Niemieckiej Republiki Demokratycznej (NRD) Erich Honecker wystosował pod koniec listopada 1980 roku do Leonida Breżniewa, w którym domagał się powstrzymania "zarazy" z Polski. W konsekwencji w Moskwie odbyło się spotkanie genseków partii komunistycznych, którzy jednak nie przesądzili o interwencji. Równolegle pracowali szefowie sztabów generalnych z Polski, Czechosłowacji, NRD i ZSRR. Zapadła decyzja o zorganizowaniu ćwiczeń wojskowych pod kryptonimem „Sojuz-80”.
W związanej z nimi operacji, określanej w Czechosłowacji mianem „operacja Karkonosze”, uczestniczyło osiem dywizji z NRD, CSRS i ZSRR oraz cztery dywizje polskie.
Wojskowy historyk, były zastępca kierownika Instytutu Badania Systemów Totalitarnych (USTR) Eduard Stehlik zauważył, że siły te była za małe do przeprowadzenia interwencji zbrojnej w Polsce. Zwrócił także uwagę na fatalny stan czechosłowackich sił zbrojnych, które nie były przygotowane do operacji. Żołnierze zostali wyposażeni w ostrą amunicję i kierowali się w stronę m.in. Kudowy i Dolnego Śląska.
Historyk USTR badający dzieje najnowsze, członek rady nowo powstałego Muzeum XX w. Petr Blażek ocenił, że Sowieci nie byli zainteresowani przeprowadzeniem interwencji zbrojnej w Polsce. Na ich decyzję wpływ miały zarówno antysowieckie i antyrosyjskie nastroje, jak i operacja wojskowa w Afganistanie. Zwrócił uwagę, że Sowietom udało się jednak wytworzyć atmosferę obawy przed interwencją.
Kamiński powiedział, że kierownictwo sowieckie stawiało na rozwiązanie kryzysu rękami „polskich towarzyszy”. Jego zdaniem kalkulacja opierała się m.in. na fakcie, że reformy lat 80 XX w. i postulaty „Solidarności” nie były związane, jak w Czechosłowacji w 1968 r. z partią komunistyczną. Według Kamińskiego plany wprowadzenia stanu wojennego, na który stawiali Sowieci, zaczęto przygotowywać w Polsce w październiku i listopadzie 1980 r. W marcu 1981 roku były gotowe i - jak powiedział Kamiński - Moskwa nie mogła zrozumieć, dlaczego nie wprowadzono ich w życie podczas kryzysu bydgoskiego w marcu 1981 r. Ostatecznie Wojciech Jaruzelski wykonał plany w grudniu 1981 r.
Blażek zwrócił uwagę na towarzyszącą „operacji Karkonosze” antypolskiej kampanii propagandowej, w której prym wiódł organ KPCz „Rude Pravo” oraz programy telewizyjne. Podkreślano, że Polacy to lenie, którzy żyją kosztem pracy innych państw socjalistycznych. Pokazywano, że tam jest źle, a dzięki kierownictwu czechosłowackich komunistów kraj się rozwija. Jego zdaniem propaganda była na tyle skuteczna, że niektóre z jej haseł słychać w niektórych współczesnych ocenach.
Z Pragi Piotr Górecki (PAP)
ptg/ mal/