W 75. rocznicę rozpoczęcia procesu norymberskiego redakcja miesięcznika „Mówią wieki” opisuje długie dzieje prób zaprowadzenia międzynarodowej sprawiedliwości. W najnowszym numerze również historia „odpowiedzialnych społecznie” instytucji finansowych w czasach nowożytnych i wieku XIX.
„Myśl o sprawiedliwości, która wcześniej czy później zostanie wymierzona sprawcom ludobójstwa, zbrodni przeciw ludzkości, zbrodni wojennych i agresji z pewnością napawa optymizmem. Ale trzeba pamiętać o szerokich oczach sieci mającej łowić potencjalnych winnych” – pisze w artykule wstępnym redaktor naczelny miesięcznika prof. Michał Kopczyński. Przez sieci powojennego rozliczenia narodowego socjalizmu wymknęły się tysiące zbrodniarzy, którzy nie niepokojeni prowadzili życie szanowanych obywateli Niemiec, Austrii lub krajów kolaborujących z Rzeszą. Zupełnie nierozliczony pozostał system komunistyczny, współodpowiedzialny za wywołania II wojny światowej oraz liczne zbrodnie dokonane w jej trakcie. Jak jednak zauważa prof. Michał Kopczyński, już sama próba rozliczenia funkcjonariuszy państwa uznawanego na arenie międzynarodowej, tak jak osądza się innych przestępców, była do XX wieku czymś zupełnie nieznanym i krytykowanym nawet w momencie zakończenia II wojny światowej. „Sam proces norymberski, dziś niekwestionowany, kiedyś budził mieszane uczucia. To, co dla większości było słuszną karą za zbrodnie, dla niektórych było tylko sprawiedliwością zwycięzców” – przypomina autor.
Wbrew pozorom kwestia prawa w stosunkach międzynarodowych jest nie tylko polem działania znawców tej dziedziny, ale również historyków dziejów politycznych. Jak przypominają Łukasz Adamski i Rafał Tarnogórski z Polsko-Rosyjskiego Centrum Dialogu i Porozumienia, prawnicy bywają bezradni, gdy nie wezmą pod uwagę dziejów trwających setki lat sporów terytorialnych i etnicznych. „Bez badaczy dziejów i wiedzy kontekstowej, której dostarczają, prawnik międzynarodowy może się okazać bezradny, a państwo będzie niezdolne do wyjaśnienia przedsiębranych działań” – podkreślają autorzy. „Historia jest ważna, bo ma walor prawny. To właśnie historyk może dostarczyć argumentów, które prawnik wykorzysta, aby przeważyć szalą na sali sądowej na swoją korzyść” – dodają.
Prawo międzynarodowe i idee dziś uznawane za oczywiste, takie jak suwerenność państw, wykuwały się przez długie stulecie. Historycy przypominają o polskim wkładzie w ich kształtowanie. W jego poszukiwaniu dr Rafał Jaworski z Uniwersytetu Jana Kochanowskiego w Kielcach cofa się do okresu złotej jesieni polskiego średniowiecza. Dwóch najwybitniejszych polskich humanistów tego okresu – Stanisław ze Skarbimierza i Paweł Włodkowic – stanowiło nie tylko „zaplecze eksperckie” króla Władysława Jagiełły, ale byli również niekwestionowanymi autorytetami występującymi w debatach na forum międzynarodowym. Ten pierwszy, dając odpór propagandzie państwa krzyżackiego, stwierdził, że wojna sprawiedliwa może wynikać jedynie „z umiłowania prawa boskiego, miłości, sprawiedliwości i posłuszeństwa”. Jeszcze dalej w swoich rozważaniach poszedł Paweł Włodkowic. „W traktacie Włodkowic uznał wojnę za ostateczny środek rozwiązywania konfliktów, którego celem ma być doprowadzenie do pokoju” – stwierdza dr Rafał Jaworski. W 1415 r. na soborze w Konstancji Paweł Włodkowic wzbudził zainteresowanie innych duchownych broniąc prawa pogan do życia w pokoju oraz stwierdzeniem, że podmiotem prawa jest człowiek. „Każdemu więc człowiekowi (bez różnicy: chrześcijaninowi czy poganinowi) przysługuje naturalne (przyrodzone) prawo do życia. Do niezbywalnych praw człowieka Włodkowic zaliczył również prawo do wolności i własności” – podsumowuje autor.
Znawca dziejów dyplomacji prof. Marek Kornat z UKSW przypomina, że dyplomację mogą prowadzić również narody pozbawione własnych państw oraz dyplomaci, którzy nie posiadają listów uwierzytelniających. W ten sposób o interesy Polski dbał książę Adam Jerzy Czartoryski. Przywódca Hotelu Lambert sprzeciwiał się porządkowi dynastycznemu ustanowionemu wbrew narodom na kongresie wiedeńskim. Przeciwstawiał mu „legitymizm narodów”, który jak zauważa prof. Kornat, jest pojęciem niemal tożsamym z późniejszą ideą „samostanowienia narodów”. „Każdy naród – osoba moralna i członek wielkiej społeczności ludzkiej – choćby nawet popadł w niewolę innego narodu, nie traci z tego powodu swego prawa do niezawisłości i odrębnego bytu. Prawa tego nie można podeptać ani utracić tak długo, dopóki naród żyje i pozostaje narodem, czyli zachowuje swój charakter i poczucie narodowe” – podkreślał Czartoryski w jednym z dzieł poświęconych dyplomacji. Wydaje się, że wiele refleksji księcia jest wciąż aktualnych. Przestrzegał przed bezrefleksyjnym rozwojem „cywilizacji materialnej”. Uważał, że krok przed nią musi podążać „cywilizacja moralna, która jako jedyna – jeśli jest równie potężna – może zapobiec złym skutkom lub obrócić je ku dobremu”.
Przestrogę Czartoryskiego można odczytać jako swoiste ostrzeżenie przed systemami totalitarnymi, które narodziły się niemal 60 lat po jego śmierci. Popełniane przez nie zbrodnie skłaniały do stworzenia nowych pojęć mogących opisać zbrodnie wymierzone w znienawidzone przez nie grupy społeczne, etniczne i narody. Dr hab. Michał Kowalski z UJ przypomina dwie postacie wybitnych lwowskich prawników kładących podwaliny pod możliwość ich osądzenia. Dziś zupełnie zapomniany Hersch Lauterpacht za życia był uważany za jednego z najwybitniejszych znawców prawa międzynarodowego. Znany dziś Rafał Lemkin zmarł w samotności i zapomnieniu. Lauterpacht stworzył definicję zbrodni przeciw ludzkości, Lemkin ludobójstwa. „Hersch Lauterpacht i Rafał Lemkin, doświadczając tragizmu Holokaustu (także w wymiarze osobistym przez śmierć członków swoich rodzin), a przez to dzieląc doświadczenie wspólnych korzeni i losu, nakierowali swe prawnicze wysiłki na koncepcje przeciwdziałające najpoważniejszym zbrodniom, za którymi stała omnipotencja ówczesnych państw. Obaj dzięki temu zdołali zmienić świat i uczynić go miejscem choć trochę lepszym do życia” – podsumowuje dr hab. Michał Kowalski.
Konsekwencje zbrodni popełnianych w XX wieku wciąż wpływają na stosunki międzynarodowe. Prof. Stanisław Żerko z Instytutu Zachodniego w Poznaniu podsumowuje nierozwiązany spór o rekompensatę za zbrodnie niemieckie i zniszczenia dokonane przez Niemców. „Spośród państw poszkodowanych przez hitlerowską Rzeszę najgorzej w kwestii reparacji została potraktowana Polska” – podkreśla znawcza stosunków polsko-niemieckich. Do dziś Republika Federalna Niemiec podtrzymuje obowiązujące stanowisko zaprzeczające istnieniu jakichkolwiek zobowiązań. Jak jednak zauważa prof. Żerko zrzeczenie się przez Polskę reparacji wynikało z nacisków Związku Sowieckiego wobec marionetkowego rządu urzędującego w Warszawie i kwestia odszkodowań i zadośćuczynienia nie może zostać uznana za zamkniętą.
W dodatku tematycznym „Ludzie i pieniądze: 1794-1914” przygotowanym we współpracy z Narodowym Bankiem Polskim prof. Wojciech Morawski ze Szkoły Głównej Handlowej przypomina o dawnych instytucjach kredytowych, które dziś można uznać za społecznie odpowiedzialne. „Na pograniczu działalności charytatywnej i kredytowej działały pierwsze w Polsce banki z prawdziwego zdarzenia. Były to organizowane przez kościół banki pobożne – montes pietatis (dosłownie – góry pobożności). Ich zadaniem było zwalczanie lichwy poprzez dostarczanie ubogim drobnego kredytu konsumpcyjnego pod zastaw ruchomości” – stwierdza autor, dodając, że niestety większość z nich upadła w czasie potopu szwedzkiego. W drugiej połowie XIX w. powstające w zaborze pruskim kasy spółdzielcze stały się nie tylko dźwignią rozwoju gospodarczego, ale również ostoją polskości w dobie germanizacji. Co ciekawe, w pewnym wymiarze kontynuowały tradycję nowożytnych „banków pobożnych”: „Chcąc uniknąć bezpośredniej kontroli władz niemieckich, w 1871 roku polskie spółdzielnie utworzyły związek rewizyjny pod nazwą Związek Spółek Polskich. Utarła się tradycja, że patronem takiego związku był duchowny. Jako pierwszy pełnił tę funkcję ks. Antoni Szamarzewski, potem ks. Piotr Wawrzyniak, w końcu ks. Stanisław Adamski, który w Drugiej Rzeczypospolitej został biskupem katowickim”.
Michał Szukała (PAP)