Nikt nie mówi już w Polsce, że polityka historyczna nie powinna istnieć - uznali uczestnicy debaty nt. polityki pamięci, która odbyła sie 4 paździenika w Domu Spotkań z Historią w Warszawie. Według nich fałszywy jest dylemat: Polityka pamięci, czy polityka historyczna.
Pojęcie „polityka historyczna” może razić, bo sugeruje, ze jest to zadanie tylko struktur państwowych, a tymczasem na kształtowanie się pamięci wpływają także działania samorządów, organizacji społecznych, wreszcie bardzo silnym elementem kształtowania wyobrażenia o przeszłości jest przekaz rodzinny - mówił prezes IPN Łukasz Kamiński.
„Próba likwidacji polityki historycznej też jest polityką historyczną” - zauważał Paweł Ukielski „Niezależnie od tego czy mówimy o polityce historycznej czy polityce pamięci, jest to zjawisko istotne, bo wpływa na całe społeczeństwo, buduje jego tożsamość i wspólnotę.
Z kolei prof. Paweł Machcewicz, dyrektor Muzeum II Wojny Światowej mówił, że zderzenie słów polityka i historia wzbudziło wiele negatywnych emocji, lecz jest to przykład jak słowa zaczynają znaczyć więcej niż chcieli twórcy pojęcia „polityka historyczna”. Jego zdaniem pojęcie „polityki historycznej” jest używane dla zaznaczenia pewnego przełomu, związanego z przekonaniem, że państwo ma prowadzić aktywną politykę wobec historii.
Zbigniew Gluza: „Wszystko zaczęło się dzięki sukcesowi Muzeum Powstania Warszawskiego, który zaskoczył wszystkich. Miałem poczucie wielkiej ulgi. Wróciła fala zainteresowania się historią, potrzebna Polsce, ale niestety, wróciła też do polityki”.
„Wszystko zaczęło się dzięki sukcesowi Muzeum Powstania Warszawskiego, który zaskoczył wszystkich. Miałem poczucie wielkiej ulgi. Wróciła fala zainteresowania się historią, potrzebna Polsce, ale niestety, wróciła też do polityki” - powiedział Zbigniew Gluza, szef Ośrodka Karta. Jednak jego zdaniem mija czas, w którym mieliśmy do czynienia albo z lekceważeniem historii, albo z jej instrumentalizacją.
„Nie jest tak, że państwo nie prowadziło polityki historycznej w latach 90., lecz była ona reaktywna, mało przemyślana – działalność Andrzeja Przewoźnika, sekretarza Rady Ochrony Pamięci Walki i Męczeństwa była chlubnym wyjątkiem – mówił Paweł Ukielski, zastępca dyrektora Muzeum Powstania Warszawskiego. – Kwestia historii została wypchnięta wówczas poza nawias głównego nurtu debaty publicznej. Chodziło o zmianę tego stanu rzeczy”. Ukielski mówił, że nastąpiła ona w wyniku powstania IPN, debaty o Jedwabnem, afery Rywina i debaty wokół pojęcia „polityka historyczna”.
Paweł Machcewicz zauważył, że w kształtowaniu pamięci historycznej coraz większą rolę odgrywają muzea. „Popularność muzeów historycznych wiąże się z trendem cywilizacyjnym: upadkiem czytelnictwa. Ludzie coraz mniej czytają książek, także historycznych. Muzea zajmują teraz to miejsce, które miały 2-3 dekady temu poważne opracowania historyczne. Dają też inny kontakt z historią, wystawy operują różnymi środkami wyrazu, technikami multimedialnymi” - powiedział.
Debata towarzyszyła otwarciu wystawy w DSH upamiętniającej Andrzeja Przewoźnika, długoletniego sekretarza Rady Ochrony Pamięci Walki i Męczeństwa, który zginął w katastrofie smoleńskiej. Dlatego też uczestnicy debaty przypomnieli jego postać. Robert Kostro dyrektor Muzeum Historii Polski powiedział, że polityka pamięci, jaką uprawiał Przewoźnik nie miała na celu ani zaogniania ani sztucznego niwelowania różnic.
W debacie wzięli udział szefowie kilku najważniejszych placówek zajmujących się historią Polski XX wieku oraz prof. Csaba Gy. Kiss, przewodniczący Rady Naukowej Europejskiej Sieci Pamięć i Solidarność, rozpoczęła się od rozważań nad pojęciami „polityka historyczna” i „polityka pamięci”. (PAP)
sts/ ls/