„Hitler często działał z pełną premedytacją, ale czasami musiał reagować na wydarzenia, nad którymi nie miał kontroli. W latach 1933–1939 był raczej mistrzem elastyczności i improwizacji niż planowania” – uważa w swojej książce Frank McDonough.
Jak czytamy, „zniszczenie przez Hitlera demokracji w Niemczech, a następnie podjęta przez niego próba zdobycia władzy nad światem przy użyciu siły oraz nakazany przez niego straszliwy Holokaust zajmują centralne miejsce w dziejach ludzkości”. Czy zatem gdyby nie Adolf Hitler, to historia Niemiec, a także i świata, potoczyłabym się inaczej? McDonough uważa, że niekoniecznie. Nawet gdyby Hitler nie doszedł do władzy, to Niemcy i tak znalazłyby się w tym okresie pod rządami koalicji prawicowych nacjonalistów. Wynikałoby to z tego, że konserwatywne szare eminencje polityki nie pogodziły się z klęską Rzeszy w I wojnie światowej, a także gardziły systemem demokratycznym. Próbowano by zatem dokonać rewizji traktatu wersalskiego, który przez większość Niemców był uważany za niesprawiedliwy. Jednak bez Hitlera prawdopodobnie nie dokonano by ludobójstwa opartego na rasizmie i antysemityzmie. „Hitler ze swoim radykalnym narodowym socjalizmem odegrał zatem decydującą rolę w wydarzeniach, które rozegrały się w Niemczech w latach 1933–1945. Dlatego nie sposób uznać, że historia Niemiec – i całego świata – potoczyłaby się tak samo, gdyby Adolf Hitler nigdy nie istniał” – czytamy.
Jednak Hitler sam nie stworzył okoliczności, które przekonały go do polityki i uczyniły z niego przywódcę państwa. „Bez wielkiej wojny i wywołanego przez nią w Niemczech silnego poczucia upokorzenia partia nazistowska nie miałaby racji bytu” – ocenia Frank McDonough. Duże znaczenie odegrała również trudna sytuacja finansowa Republiki Weimarskiej – załamanie się niemieckiej gospodarki doprowadziło do dalszego spadku zaufania do demokracji, a wielu Niemców zaczęło się rozglądać za silnym przywódcą. „I właśnie w tym momencie na scenie pojawił się Adolf Hitler. Popularność jego partii nazistowskiej gwałtownie wzrosła w czasie tego potężnego załamania gospodarczego, co pozwoliło mu przesunąć się z radykalnego marginesu polityki niemieckiej do jej głównego nurtu” – czytamy. Wykorzystując niezadowolenie społeczne Hitler w 1923 roku próbował obalić lokalny rząd Bawarii. „Pucz piwiarniany” w Monachium został jednak stłumiony przez wojsko, a Hitlera aresztowano i skazano na pięć lat więzienia za „zdradę stanu”. W czasie odbywania kary postanowił zmienić zatem taktykę – od tej pory postanowił legalnie zdobyć władze w czasie demokratycznych wyborów. „Pogodził się również z faktem, że aby osiągnąć ten cel, będzie potrzebował poparcia tradycyjnej prawicy konserwatywnej” – czytamy.
Skąd jednak wynikało takie szerokie poparcie Hitlera? Swoim zwolennikom obiecywał chociażby, że sam przywróci ład i porządek w ogarniętej chaosem Rzeszy, tworząc stabilną, zjednoczoną i bezklasową „wspólnotę narodową”. Jak wskazuje autor, „idee Hitlera były popularne i najbardziej przemawiały do niemieckich klas średnich. Sędziwy prezydent Paul von Hindenburg, zaniepokojony popularnością przywódcy NSDAP i sukcesami wyborczymi nazistów, próbował ustanowić prawicowy reżim autorytarny bez udziału Hitlera i jego partii.
Hitler uważał, że 30 stycznia 1933 roku „zdobył władzę”, jednak został on mianowany kanclerzem zgodnie z prawem i konstytucją. Jak wyjaśnia autor, „Hindenburg uległ perswazji wąskiego grona swoich konserwatywnych doradców, którzy przekonywali go, że Hitlerowi powinno dać się szansę rządzić i że być może uda im się go nawet wykorzystać do własnych celów”. Jednak Hitler po dojściu do władzy, jak zauważa Frank McDonough, stanął przed ogromnym dylematem, którego już nigdy nie zdołał w pełni rozwiązać. „Na początku kierował rządem koalicyjnym, który oprócz nazistów tworzyli również przedstawiciele tradycyjnej elity konserwatywnej, armii, biurokracji i wielkiego biznesu. Ostatecznie nigdy nie został marionetką sił konserwatywnych, ale stale musiał zabiegać o ich zgodę, żeby przeforsować swoją politykę. Poza tym jego utopijnej wizji bezklasowej, harmonijnej +wspólnoty narodowej+ nigdy nie towarzyszyła żadna fundamentalna zmiana społecznego lub ekonomicznego status quo w Niemczech”.
Głównym celem, jaki bowiem przyświecał Hitlerowi, było pomszczenie upokorzeń, które spadły na Niemcy po wielkiej wojnie. To dlatego jego kluczowymi sprzymierzeńcami były armia i wielki biznes, czyli dwa środowiska niezdominowane przez nazistów. Kolejnym punktem łączącym Hitlera z jego konserwatywnymi partnerami była chęć rewizji traktatu wersalskiego. Ale ukrytym długofalowym celem Hitlera było wywołanie wojny rasowej w celu uzyskania Lebensraum dla narodu niemieckiego, choć nie mógł go ujawniać, dopóki Niemcy były słabe militarnie. Jak dowiadujemy się z książki, „głównym obszarem konfliktu między rządem Hitlera a elitami konserwatywnymi była polityka wobec Kościołów. Początkowo Hitler chciał znazyfikować Kościół luterański, ale był zmuszony zrezygnować z tych planów w obliczu zaciekłego i zorganizowanego oporu. Z kolei Kościół katolicki pozostawał w ciągłym konflikcie z rządem Hitlera, a niemieccy katolicy byli nieustannie szykanowani. Do roku 1939 stało się jasne, że plan Hitlera, aby nazizm zajął miejsce chrześcijaństwa w sercach Niemców, spalił na panewce”.
Hitler obiecywał również ulepszenie niemieckiego społeczeństwa dzięki usunięciu „wrogów” jedności narodowej. Zaliczał do nich komunistów, związkowców, liberałów i Żydów, a także m.in. włóczęgów, zatwardziałych przestępców, trwale bezrobotnych czy prostytutki. Poza tym chciał się pozbyć „niedopasowanych rasowo”, czyli głównie niepełnosprawnych fizycznie i psychicznie. „Wszystkie te grupy były stopniowo marginalizowane i wykluczane ze +wspólnoty narodowej+. Hitler rozumiał, że nazyfikacja społeczeństwa niemieckiego to długofalowy projekt, którego realizacja zajmie zapewne dziesięciolecia” – wskazuje Frank McDonough.
„Do końca 1941 roku armie Hitlera podbiły większe terytorium niż wojska Juliusza Cezara, Huna Attyli czy Napoleona. Duch Hitlera jest ciągle obecny w dyskusjach politycznych, we współczesnej kulturze, w mediach i w bieżącej debacie historycznej. Hitler stanowi uosobienie grozy, ale jest także źródłem niekończącej się fascynacji” – czytamy.
Książka „Czas Hitlera. Tom I. Triumf 1933-1939” Franka McDonougha ukazała się nakładem wydawnictwa Rebis.
Anna Kruszyńska (PAP)
akr/