Lubię obserwować ludzi i zapamiętywać charakterystyczne szczegóły, szczególiki. Tymi drobiazgami dopełniam wymyślane postaci, by tchnąć w nie życie, uczynić trójwymiarowymi - mówi PAP pisarka Marta Kisiel. Jej powieść kryminalna „Dywan z wkładką” ukaże się 27 stycznia.
PAP: Co zdecydowało, że postanowiła pani napisać komedię kryminalną „Dywan z wkładką”?
Marta Kisiel: Zdecydowała stanowczo Tereska - główna bohaterka. Ot, pewnego dnia wparowała z impetem do mojej wyobraźni i nim się obejrzałam, miała już równie barwne towarzystwo oraz kluczowe akcesorium w postaci tytułowego dywanu z oryginalną wkładką. Polubiłyśmy się z miejsca, a potem poszło już z górki.
PAP: Czy łatwo było się zmierzyć z gatunkiem, jakim jest komedia kryminalna?
Marta Kisiel: Koniec końców o wiele łatwiej niż przypuszczałam, choć nie obyło się bez wątpliwości. Rzecz jasna, mówimy o komedii kryminalnej, nie kryminale komediowym — proporcje są tu szalenie istotne. Napisania rasowego, ciężkiego kryminału, raczej bym się nie podjęła - nie ciągnie mnie w tę stronę. "Dywan z wkładką" to powieść przede wszystkim humorystyczna, obyczajowa. Chociaż oś stanowi morderstwo, bez którego nie byłoby fabuły jako takiej, to najważniejsza jest dynamika i chemia relacji międzyludzkich. A to mnie zajmowało zawsze, bez względu na uprawiany gatunek. Natomiast wątki kryminalne pojawiały się już w kilku moich wcześniejszych powieściach. Można by rzec, że wzięłam długi rozbieg, aż w końcu skoczyłam na tę główkę.
PAP: W warstwie językowej jest mnóstwo śmiesznych zwrotów i określeń, np. „zbrodzień” – używa pani słów, by zaprosić czytelników do swoistego kręgu wtajemniczonych?
Marta Kisiel: Język to niesamowicie plastyczne narzędzie o praktycznie nieograniczonych możliwościach. A ja uwielbiam się nim bawić na wszelkie sposoby, często na przekór przyzwyczajeniom i utartym schematom. Tak myślę, tak mówię i w konsekwencji tak również piszę, więc sporo w tym czystego odruchu. Ale też i świadoma praca nad tekstem, oczywiście. Testuję różne synonimy, zderzam style, wykręcam szyk i patrzę, jak te zabiegi budują narrację, jaki ton narzucają całości, a w konsekwencji — dokąd prowadzą czytelnika, jak kształtują jego reakcje na bohaterów i opisywanie wydarzenia.
PAP: Urzekająca jest paleta bohaterów – czy są to postaci całkowicie wymyślone, czy może wzorowała się pani na kimś, tworząc je?
Marta Kisiel: Do opisania zakątka, w którym zamieszkują Trawni, zainspirował mnie widok z własnego okna, więc można powiedzieć, że ten element jest wzięty z życia. Z bohaterami wygląda to nieco inaczej, bo staram się nie portretować prawdziwych osób w stosunku jeden do jednego. Wyjątek uczyniłam raz, na życzenie zainteresowanego, którego zresztą zamordowałam w pierwszym zdaniu, a on po dziś dzień jest z tego dumny. Natomiast bardzo lubię obserwować ludzi i zapamiętywać sobie na przyszłość charakterystyczne szczegóły i szczególiki — anegdoty, powiedzonka, nawyki, maniery, czasem też elementy wyglądu czy ubioru. I takimi właśnie drobiazgami dopełniam potem wymyślone od podstaw postacie, żeby tchnąć w nie życie, uczynić trójwymiarowymi.
PAP: W garażu bohaterów pojawia się dywan, który odegra w historii niebagatelną rolę… Prosta i jednocześnie zaskakująca historia – czy to jest przepis na ciekawą opowieść?
Marta Kisiel: O sile opowieści stanowią przede wszystkim jej bohaterowie - przynajmniej w moim osobistym odczuciu. Lubię na nich reagować, ba – muszę na nich reagować, bez względu na to, czy darzę ich sympatią, czy też antypatią. Jeżeli są mi obojętni, wówczas bez żalu odkładam książkę. A że bohaterowie, których sama wymyślam, są zazwyczaj indywiduami nad wyraz charakternymi i pełnymi wad, to potrafią skomplikować każdą, wydawałoby się nawet najprostszą historię. Chociaż mój mąż pewnie by powiedział, że to nie moi bohaterowie, tylko ja.
PAP: I miałby rację?
Marta Kisiel: Chyba tak.
PAP: Czy przy pisaniu „Dywanu” autorka dobrze się bawiła?
Marta Kisiel: Cóż… Wiadomo, bywały dni, kiedy słowa płynęły same, bywały i takie, kiedy rwałam nad klawiaturą włosy z głowy i spluwałam słownictwem nieprzystojnym… a i tak bawiłam się wyśmienicie. Jako pisarka wyznaję tę samą filozofię, co czytelniczka. Dopóki bohaterowie budzą moje zaangażowanie — i nieważne, czy pragnę ich uszczęśliwić, czy ukatrupić – dopóty pisanie sprawia mi frajdę bez względu na przejściowe blokady i inne przykrości. A Tereska i Mira to duet, który wyjątkowo przypadł mi do serca, co chyba widać.
PAP: Czy schlebia pani, cieszy ją porównywanie do Chmielewskiej?
Marta Kisiel: Gdybym miała wskazać autora, który wywarł na mnie największy wpływ, byłaby to bez wątpienia właśnie Joanna Chmielewska. Ukształtowała mnie w pewnym stopniu jako autora, ale też człowieka – na poziomie nie tyle fabuły, ile języka i myślenia o świecie, bo swoim poczuciem humoru, autoironią, sarkazmem. I ani myślę się tego wypierać, wprost przeciwnie. Każde drzewo ma przecież swoje korzenie.
PAP: Czy pomagały pani w tworzeniu tej historii pisarki ze stowarzyszenia Harda Horda?
Marta Kisiel: Tworzenie samego zalążka historii to dla mnie ten najbardziej intymny, introwertyczny etap pracy pisarskiej – wtedy historia jest moja i tylko moja. Potem jednak przychodzi pora na skrupulatne budowanie, splatanie fabuły, dopinanie wątków i wtedy też pojawiają się wątpliwości, pytania, a trybiki w głowie wcale nie chcą się kręcić, tylko zgrzytają, trzeszczą i sypią iskrami. Dla mnie wielkim wsparciem na tym etapie prac nad "Dywanem z wkładką" była właśnie jedna z współczłonkiń Hardej Hordy i koleżanka po piórze, Aneta Jadowska. Nie wiem, ile razy padało z mojej strony rozpaczliwe: "Jadowska, czy to ma sens?", ale zniosła to godną podziwu cierpliwością, za którą jestem jej niebywale wdzięczna.
PAP: Co będzie następne – czy zasmakowała pani w tym gatunku i napisze jeszcze jeden kryminał?
Marta Kisiel: Obecnie kończę czwartą już powieść dla dzieci z serii "Małe Licho", potem zrobię sobie chwilę przerwy i… chyba wezmę się za kolejną komedię kryminalną. Kajecik z zanotowanymi pomysłami już czeka – absurdalnie różowy i brokatowy, jak należy.
Rozmawiała: Dorota Kieras (PAP)
Marta Kisiel (1982) – urodzona we Wrocławiu pisarka i tłumaczka, z wykształcenia polonistka. Debiutowała w 2006 roku na łamach internetowego magazynu „Fahrenheit” opowiadaniem "Rozmowa dyskwalifikacyjna". Na swoim koncie ma cykle "Dożywocie" oraz "Małe Licho", jak również zbiór opowiadań "Pierwsze słowo" oraz powieści z tzw. cyklu wrocławskiego. Członkini grupy Fantastic Women Writers of Poland: Harda Horda. Ośmiokrotnie nominowana do Nagrody im. Janusza A. Zajdla, statuetkę otrzymała w 2018 roku za opowiadanie "Szaławiła" oraz w 2019 za opowiadanie "Pierwsze słowo". Jej pierwsza powieść dla dzieci, "Małe Licho i tajemnica Niebożątka", została dwukrotnie wybrana najlepszą książką dla dzieci 2018 roku, druga zaś - "Małe Licho i anioł z kamienia" - zdobyła tytuł Książki Roku 2019 Polskiej Sekcji IBBY. (PAP)
dki/ pat/