"Człowiek o twardym karku" Dariusza Rosiaka to opowieść o Romualdzie Waszkinelu, który, już jako dorosły człowiek dowiedział się, że ma żydowskie korzenie. Od tamtej pory próbuje pogodzić dwie tożsamości - katolickiego księdza i Żyda. Książka właśnie trafiła do księgarń.
Historia Romualda Jakuba Wekslera-Waszkinela to opowieść o wspólnym losie Polaków i Żydów. Przez 35 lat Waszkinel robił karierę w kościele katolickim - w 1966 roku otrzymał święcenia kapłańskie w Warmińskim Wyższym Seminarium Duchownym w Olsztynie, dwa lata później rozpoczął studia filozoficzne na Katolickim Uniwersytecie Lubelskim. W 1971 został tam zatrudniony, początkowo w redakcji Encyklopedii Katolickiej, a następnie w Instytucie Filozofii Teoretycznej, gdzie pełnił funkcję starszego wykładowcy. Specjalizował się w antropologii filozoficznej, metafizyce, dialogu chrześcijańsko-żydowskim i filozofii francuskiej.
Podwójna polsko-żydowska tożsamość okazuje się na przykładzie Waszkinela bardzo trudnym wyzwaniem: katolicy nie do końca akceptują księdza, który fascynuje się swymi żydowskimi korzeniami, dla Żydów katolicki duchowny po prostu nie jest Żydem, niezależnie od żydowskiego pochodzenia.
W wieku 35 lat, dwanaście lat po przyjęciu święceń kapłańskich, dowiedział się, że jego matka była Żydówką i w 1943 roku oddała go, tuż przed własną śmiercią, polskiej rodzinie. Ta informacja zmieniła życie duchownego. Przez kilka lat ksiądz Romuald Waszkinel poznawał prawdę o swojej prawdziwej rodzinie. Urodził się w getcie w Starych Święcianach koło Wilna, jako syn Jakuba i Batii Wekslerów. Miał starszego brata Samuela. Kilka dni przed likwidacją getta matka oddała go polskiej rodzinie Piotra i Emilii Waszkinelów. Emilia bała się zaopiekować żydowskim niemowlęciem, ale matka Romualda odwołała się do jej uczuć religijnych, zapowiadając, że dziecko wyrośnie na katolickiego duchownego. Chłopiec został ochrzczony w obrządku rzymskokatolickim i wychowany jako Romuald Waszkinel. Jego biologiczny ojciec został prawdopodobnie zamordowany podczas marszu śmierci z KL Stutthof, a matka i brat zginęli w komorze gazowej w Sobiborze.
Po wojnie Waszkinelowie zamieszkali w Pasłęku pod Elblągiem. Z opowieści Darka Rosiaka wynika, że bardzo kochali przybranego syna, ojciec potrafił sprzedać krowę, żeby kupić dziecku wymarzony akordeon. Mimo to Romuald od dziecka podejrzewał, że nie jest rodzonym synem swoich rodziców, nie był do nich podobny. Na ulicy wołano za nim „Żydek”, nawet podczas święceń kapłańskich sprowadzony ze Święcian świadek musiał potwierdzać, że został on ochrzczony. A jednak rozmowa z przybraną matką, w której dowiedział się o swych żydowskich korzeniach, wywołała u niego szok. Gdy w 1992 poznał nazwisko i imiona biologicznych rodziców, dodał do swojego dotychczasowego imienia i nazwiska nazwisko rodowe – Weksler oraz imię ojca – Jakub.
Od tamtej pory KUL - uczelnia, gdzie robił karierę naukową - zaczęła się zmieniać w oczach Waszkinela. Zaczął zauważać, że niektórzy wykładowcy pozwalają sobie na antysemickie wypowiedzi, antysemickie napisy na murach, które dotąd mijał raczej obojętnie, teraz wyprowadzały go z równowagi, nie mógł się pogodzić z tym, że od lat na KUL-u jest wykładana filozofia Feliksa Konecznego, znanego z niechęci do Żydów. Waszkinel przestał się czuć dobrze na macierzystej uczelni. Na niewybredne żarty reagował impulsywnie, jego kariera naukowa utknęła w martwym punkcie, co on sam tłumaczył sobie wrogim nastawieniem otoczenia. Czuł się odrzucony przez katolicką wspólnotę ze względu na swoje pochodzenie. Publicystyka duchownego stała się bardzo emocjonalna, jak zauważa Rosiak: „Waszkinel wylewa na papier swój gniew, gorycz, fascynacje i niechęć”.
W 2008 Weksler-Waszkinel przeszedł na emeryturę. Rok później wyjechał do Izraela, chcąc spróbować, czy tam znajdzie poczucie wspólnoty z Żydami. Okazało się jednak, że nie jest to takie proste. Przez rok żył w kibucu religijnym Sde Eliyahu przy granicy z Jordanią, ale odszedł stamtąd w atmosferze konfliktu - poszło o manifestowanie przez niego katolicyzmu. Okazało się, że jako katolicki duchowny nie może otrzymać obywatelstwa Izraela, a co za tym idzie pomocy, jaka przysługuje imigrantom. Od skrajnej biedy uratowali go przyjaciele, którzy załatwili mu pracę archiwisty w instytucie Yad Vashem. Obecnie Weksler-Waszkinel mieszka w Jerozolimie, w bardzo skromnych warunkach, formalnie w dalszym ciągu jest księdzem diecezji warmińskiej.
Podwójna polsko-żydowska tożsamość okazuje się na przykładzie Waszkinela bardzo trudnym wyzwaniem: katolicy nie do końca akceptują księdza, który fascynuje się swymi żydowskimi korzeniami, dla Żydów katolicki duchowny po prostu nie jest Żydem, niezależnie od żydowskiego pochodzenia. Weksler-Waszkinel czuje, że ma dwie ojczyzny, ale w żadnej z nich nie czuje się do końca u siebie. Weksler-Waszkinel wspomina, że najładniejszy tytuł, jaki otrzymał w Kościele pochodzi od Jana Pawła II, który dowiedział się o jego położeniu i list do niego rozpoczął od frazy „kochany Bracie”. Nigdy potem nikt się do Waszkinela tak nie zwrócił.
Książka "Człowiek o twardym karku" Dariusza Rosiaka ukazała się nakładem wydawnictwa Czarne. (PAP)
aszw/ abe/