Przedwojenna Warszawa, Kraków i Wilno, ale także Gdańsk, Śląsk, Huculszczyzna i Kresy Wschodnie to tylko niektóre z miejsc, jakie odwiedził w 1934 r. podczas niezwykłej podróży rowerowej po II RP brytyjski pisarz i podróżnik Bernard Newman. Wrażenia opisał w książce „Rowerem przez II RP”.
Jak podkreśla tłumaczka książki, Ewa Kochanowska, „Rowerem przez II RP. Niezwykła podróż po kraju, którego już nie ma” to pochodzący sprzed niemal stu lat dziennik podróży.
„Była to wyprawa ze wszech miar nietypowa, jak i nietypową postacią był sam trzydziestosiedmioletni wówczas autor – dziennikarz, pisarz, żołnierz, kompozytor piosenek i musicali, podróżnik, urzędnik administracji państwowej, domniemany szpieg, wreszcie zamiłowany cyklista. W 1934 r. wybrał się jednak do Polski nie po to, by oddawać się sportowej pasji, lecz by opisać rodakom kraj, o którym wiedzieli niewiele, a który miał kluczowe znaczenie dla losów Europy” – pisze we wstępie do książki.
Opowieść ta – jak zaznacza - była skierowana do szerokiej publiczności na Wyspach Brytyjskich, niezorientowanej w historii i kulturze Polski i niezainteresowanej specjalistycznymi wywodami. „Newman świadomie przyjął więc postawę naiwnego obserwatora i opisywał swoje bezpośrednie wrażenia, rezygnując z porządnej kwerendy i krytycznego badania zasłyszanych wiadomości oraz odwołując się do wiedzy przeciętnego rodaka” – zauważa Kochanowska.
W jej ocenie relacja Newmana to tekst dla nas bez wątpienia interesujący i wartościowy. „O ile bowiem autor łatwo dawał się porwać urodzie lokalnej legendy czy przekazu omal historycznego, o tyle był bardzo przenikliwym obserwatorem politycznym, a zamieszczone w książce komentarze bieżących wydarzeń czy bardziej długofalowe diagnozy w europejskiej perspektywie zaskakują dziś trafnością (…) Warto czytać +Rowerem przez II RP+ uważnie i czujnie jako cenne świadectwo epoki, spisane przez życzliwego naszemu krajowi obieżyświata” - dodaje.
Także sam autor we wprowadzeniu do książki przyznaje, że nie pisze w niej o wszystkim, co należy wiedzieć o Polsce. „Nie zajrzałem nawet we wszystkie jej zakątki. Wziąłem po prostu rower, czyli swojego starego kumpla +George’a+, wylądowałem w Gdańsku i ruszyłem w Polskę, czasami według planu, a czasami zdając się na przypadek. Sądzę jednak, że trasa mojej wędrówki potwierdzi, że zobaczyłem doprawdy reprezentatywny kawałek kraju” – podkreśla.
„Poznawałem Polskę taką, jaka mi się ukazywała, czy też raczej – jaką ją widziałem (…) Starałem się uczciwie przedstawić problemy Polski. Nie występuję w roli jej obrońcy – to nie jest książka pisana na zamówienie – ale od razu wyznam, że świetnie się czułem wśród Polaków i ogromnie ich polubiłem. Jeżeli mogłem wybierać między kwaterą na wsi i w mieście, wybierałem wieś. Cały bagaż zmieścił mi się w wojskowym plecaku przymocowanym pasami do bagażnika, korzystałem zaś z polskich map wydawanych przez Wojskowy Instytut Geograficzny” – relacjonuje Newman.
Podróż swą rozpoczyna w ówczesnym Wolnym Mieście Gdańsku, skąd udaje się w głąb kraju. Podziwia lokalną przyrodę i architekturę, zachwyca nowoczesnym portem w Gdyni. Na każdym kroku stara się nawiązać dialog z mieszkańcami, rozmawia o ich sytuacji życiowej, jest ciekaw poglądów na różne kwestie. Podróżując przez Pomorze i Wielkopolskę dociera do Polski centralnej. Opowiada o życiu ludzi na wsi, o kiepskich drogach, rozmawia z członkami mniejszości – Niemcami i Żydami.
Jednym z ważnych miejsc na jego trasie jest Warszawa. „Większa część Warszawy jest nowoczesna – szerokie ulice z wysoką zabudową, w stylu bulwarów, z wytwornymi sklepami. Szedłem przed siebie, aż dotarłem do Starego Miasta, nadal największej warszawskiej atrakcji” – pisze Newman.
„Ludzie, którzy uwielbiają to, co niecodzienne i malownicze, będą się rozkoszować warszawskim Starym Miastem i oplatającymi je brukowanymi, wąskimi, nieregularnymi i łukowatymi uliczkami. Prawie każdy dom ma coś ciekawego do pokazania oprócz malowideł na elewacjach. Plac stanowi gęstwinę rzeźb i barw, domów, które ogromnie różnią się architekturą, a mimo to tworzą perfekcyjną całość, dostojnych sieni i fascynujących podwórek” - podkreśla.
Opowiada o pałacu w Łazienkach i Pałacu Saskim, Cytadeli Warszawskiej, zachwyca inteligencją Polek i obfitością polskiej kuchni stwierdzając, że „nawet Lukullus byłby zainteresowany tutejszą kuchnią i zwyczajami kulinarnymi”. Odwiedza także dzielnicę żydowską dumając nad liczebnością żydowskiej diaspory i często trudnymi warunkami życia jej członków.
Opuszczając stolicę udaje się poprzez Łódź do Częstochowy, gdzie uczestnictwo w nabożeństwach przed obrazem Czarnej Madonny staje się dla niego przyczynkiem do rozważań o religijności Polaków. Dalej odwiedza Katowice i Śląsk, a następnie Kraków.
„Co za zmiana! Z osnutych dymem betonowych drapaczy chmur i bezustannych zajadłych kłótni Katowic do majestatycznego spokoju Krakowa! Jeżeli jest gdzieś w Europie urokliwsze miasto niż ta dawna stolica Polski, to ja jeszcze tam nie dotarłem” – zachwyca się Newman odwiedzając Wawel, Kościół Mariacki i Sukiennice, a także przemierzając uliczki i poznając społeczność żydowskiego wówczas Kazimierza.
Dalej jego trasa biegnie do Zakopanego, w góry, po których odbywa pieszą wędrówkę, następnie zaś na swym nieodłącznym rowerze zmierza do Lwowa, gdzie zapoznaje się z kwestiami związanymi z mniejszością ukraińską. Kolejnym punktem jest „zatrzymana w czasie” Huculszczyzna, najdalej wysunięty na południe skrawek II Rzeczpospolitej, gdzie autor podziwia dziką przyrodę, barwne tradycyjne stroje i gości u potomka jednej z gałęzi rodziny Czartoryskich, którego niespodziewanie tam poznaje.
Jego szlak biegnie następnie ku Kresom Wschodnim, których piaszczyste i bagienne tereny zmuszają go do przeniesienie się na pewien czas z ulubionego roweru na furmankę. Później dociera do Białowieży, gdzie podczas obserwacji przedstawicieli populacji odradzających się wówczas żubrów, jest zmuszony salwować się ucieczką przed szczególnie imponującym okazem.
Przez Grodno dojeżdża do Wilna. „To zdecydowanie jedno z najbardziej fascynujących miast nie tylko w Polsce, ale i w Europie. Mimo że brakuje mu historycznej, uniwersyteckiej i architektonicznej atmosfery Krakowa, nadrabia ów niedobór niebywałą barwnością swoich mieszkańców” – zauważa Newman kontemplując m.in. „iglice 29 kościołów”, Ostrą Bramę i niezwykłą wielokulturowość miejsca.
Później opuszcza Polskę odwiedzając m.in. litewskie Kowno i Kłajpedę oraz Prusy Wschodnie. Jak wylicza, jego podróż przez Polskę i Litwę to w sumie ponad 3 tys. km. Swą relację okrasza fotografiami miast i wsi II Rzeczpospolitej oraz ich mieszkańców, a także mapkami, na których zaznacza przebieg swej niezwykłej podróży rowerem przez II RP.
Książka ma trafić do księgarń w połowie marca. (PAP)
autor: Anna Kondek-Dyoniziak
akn/ dki/