Z powodu złej metodologii badawczej, a także braku dotarcia do wszystkich źródeł doszło do naruszenia dóbr osobistych Filomeny Leszczyńskiej - ocenili jej pełnomocnicy prawni, w tym mec. Monika Brzozowska-Pasieka, którzy wspierali ją w sprawie przeciwko autorom książki „Dalej jest noc”.
W środę odbyła się konferencja prasowa, podczas której pełnomocni prawni Filomeny Leszczyńskiej przedstawili - jak zaznaczyli - fakty dotyczące sprawy sądowej, którą Leszczyńska wytoczyła badaczom Holokaustu - prof. Janowi Grabowskiemu i prof. Barbarze Engelking. W ocenie Leszczyńskiej jej stryj, sołtys wsi Malinowo Edward Malinowski, został w książce "Dalej jest noc" fałszywie pomówiony m.in. o to, że jest "współwinny śmierci kilkudziesięciu Żydów".
Omawiając sporny fragment książki pełnomocnicy prawni Leszczyńskiej wskazali na błędy popełnione - ich zdaniem - przez pozwanych badaczy. Wymienili pomylenie liczby zabitych Żydów, pomylenie dwóch Edwardów Malinowskich, nieścisłości w kwestiach związanych z rzekomym ograbieniem przez Malinowskiego Żydówki Estery Drogickiej, a także nieścisłości w kwestiach związanych z rzekomą - jak tłumaczyli prawnicy - współodpowiedzialnością Malinowskiego za zabójstwo Żydów.
"Nieścisłości było dość sporo i naszym zdaniem - co podkreślaliśmy od początku - wskutek nieprawidłowego procesu badawczego, złej metodologii badawczej, złych wniosków i braku dotarcia do wszystkich źródeł doszło do naruszenia dóbr osobistych pani Filomeny Leszczyńskiej" - powiedziała podczas spotkania online adwokat dr Monika Brzozowska-Pasieka, której towarzyszył mecenas Jerzy Pasieka.
"Nieścisłości było dość sporo i naszym zdaniem - co podkreślaliśmy od początku - wskutek nieprawidłowego procesu badawczego, złej metodologii badawczej, złych wniosków i braku dotarcia do wszystkich źródeł doszło do naruszenia dóbr osobistych pani Filomeny Leszczyńskiej" - powiedziała podczas spotkania online adwokat dr Monika Brzozowska-Pasieka, której towarzyszył mecenas Jerzy Pasieka.
Pełnomocnicy podkreślili też, że przedmiotem postępowania sądowego nie były losy Edwarda Malinowskiego, lecz stosunek pozwanych badaczy do źródeł historycznych. "Nie ustalaliśmy na drodze sądowej, czy Edward Malinowski ratował Żydów czy mordował czy był współwinny śmierci Żydów. Historii nie ustala się na sali sądowej. Na sali sądowej ustalaliśmy tylko i wyłącznie, czy mając dostępne źródła, mając sześć możliwych dostępnych źródeł naukowcy dopełnili szczególnej rzetelności i staranności naukowej przy gromadzeniu tych źródeł, analizie i przy wnioskach końcowych" - mówiła Brzozowska-Pasieka.
Przytoczyła także sporny fragment książki, w którym prof. Engelking przedstawiając losy Żydówki Estery Drogickiej z domu Siemiatyckiej opisała także sołtysa Edwarda Malinowskiego. "Estera Drogicka (…) postanowiła wyjechać do Prus na roboty, w czym pomógł jej sołtys Malinowa Edward Malinowski (przy okazji ją ograbił) – i w grudniu 1942 r. trafiła do Rastenburga (Kętrzyna) jako pomoc domowa w niemieckiej rodzinie Fittkau. Nie tylko poznała tam swojego drugiego męża (Polaka, który także był na robotach), lecz rozwinęła działalność handlową, przesyłając Malinowskiemu paczki z rzeczami na sprzedaż. Odwiedziła go, gdy jechała na urlop +do domu+. Zdawała sobie sprawę, że jest on współwinny śmierci kilkudziesięciu Żydów, którzy ukrywali się w lesie i zostali wydani Niemcom, mimo to na jego procesie po wojnie złożyła fałszywe zeznania w jego obronie" - napisała w "Dalej jest noc" prof. Engelking.
Brzozowska-Pasieka, analizując przypis do tego fragmentu publikacji, wskazała, że prof. Engelking opuściła ważny fragment relacji Estery Drogickiej, pochodzący z powojennego procesu Malinowskiego. Była to sprawa karna przeciwko Malinowskiemu, któremu postawiono zarzut wydania Żydów niemieckim okupantom, lecz który został uniewinniony. Brzmi on następująco: "W czasie okupacji niemieckiej ukrywałam się jako żydówka w lesie koło Malinowa. Nikt mnie nie chciał przyjąć do domu. Weszłam więc do sołtysa Malinowskiego i ten mnie przyjął. Parę dobrych tygodni ukrywałam się w stodole Malinowskiego i on mnie karmił (…). W nocy w jego stodole było pełno żydów, Malinowski dawał im jeść" - głosi przypis zamieszczony w książce.
Tymczasem adwokat wskazała, że przytoczone zeznanie Drogickiej powinno zawierać także informację, że Drogicka była bez pieniędzy, ponieważ w oryginalnym dokumencie - jak mówiła Brzozowska-Pasieka - czytamy: "Ukrywałam się w stodole Malinowskiego i on mnie karmił, mimo że byłam bez grosza". Adwokat przypomniała także o relacjach innych Żydów, którym Malinowski pomagał podczas wojny, i którzy zeznawali na jego korzyść - byli to Chuna Kapłan i Lejb Prybut.
Odnosząc się do tych kwestii w niedawno opublikowanym artykule na stronie Centrum Badań nad Zagładą Żydów prof. Engelking wyjaśniała, że zacytowany przez nią fragment tekstu powstał na podstawie relacji złożonej w 1996 r. przez Esterę Drogicką (wówczas Marię Wiltgren) w Shoah Foundation. Badaczka dodała przy tym, że to właśnie źródło uznała za najbardziej wiarygodne dla odtworzenia tej historii (m.in. dlatego że Drogicka składała tę relację w wolnym kraju - USA). Brzozowska-Pasieka przyznała, że początkowo nie znała tego źródła, ponieważ nie było do niego przypisu w książce, ale po zapoznaniu się z nim strona pozywająca uznała, że Drogicka nie wymieniła stryja Leszczyńskiej jako współwinnego śmierci Żydów.
Prof. Engelking odnosząc się z kolei do powojennego procesu Malinowskiego wskazała, że w okresie jego trwania świadkowie zostali pobici i zastraszeni. W konsekwencji nie stawili się przed sądem, który ostatecznie uniewinnił sołtysa.
Prof. Engelking odnosząc się z kolei do powojennego procesu Malinowskiego wskazała, że w okresie jego trwania świadkowie zostali pobici i zastraszeni. W konsekwencji nie stawili się przed sądem, który ostatecznie uniewinnił sołtysa.
Podczas procesu pozwani badacze Holokaustu podkreślali też, że w pracy nad publikacją dochowano najwyższej staranności i rzetelności naukowej. "W najmniejszym stopniu nie mieliśmy intencji, które są nam przypisywane. Wprost przeciwnie, opisaliśmy w bardzo obiektywny i sprawiedliwy sposób sytuację Żydów w tych powiatach" - mówiła prof. Engelking podczas ostatniej rozprawy 12 stycznia przed Sądem Okręgowym w Warszawie. Również drugi pozwany prof. Jan Grabowski, który zajmował się redakcją naukową "Dalej jest noc", nie miał zastrzeżeń, co do procesu weryfikacji informacji.
W ubiegłym tygodniu Sąd Okręgowy w Warszawie orzekł, że prof. Barbara Engelking i prof. Jan Grabowski mają przeprosić za nieścisłe informacje z książki "Dalej jest noc". Sąd oddalił przy tym żądanie 100 tys. zł zadośćuczynienia. Wyrok jest nieprawomocny, a pozwani zapowiedzieli apelację. Proces, podczas którego Filomenę Leszczyńską wspierała Reduta Dobrego Imienia, rozpoczął się w październiku 2019 r.
W ubiegłym tygodniu Sąd Okręgowy w Warszawie orzekł, że prof. Barbara Engelking i prof. Jan Grabowski mają przeprosić za nieścisłe informacje z książki "Dalej jest noc". Sąd oddalił przy tym żądanie 100 tys. zł zadośćuczynienia. Wyrok jest nieprawomocny, a pozwani zapowiedzieli apelację. Proces, podczas którego Filomenę Leszczyńską wspierała Reduta Dobrego Imienia, rozpoczął się w październiku 2019 r.
Podczas spotkania z dziennikarzami prawnicy podkreślali też, że pozew przeciwko badaczom Holokaustu miał charakter cywilny. Ocenili też, że ubiegłotygodniowy wyrok Sądu Okręgowego w Warszawie, zgodnie z którym badacze mają przeprosić za nieścisłości zawarte w książce, nie wpłynie negatywnie na badania naukowe nad Holokaustem. Zaznaczyli też, że pozew Leszczyńskiej nie był związany z nowelizacją ustawy o IPN w 2018 r.
Przedstawili - w formie krótkiego filmu - przesłanie Filomeny Leszczyńskiej, która zaapelowała do naukowców, by rzetelnie prowadzili badania. "Badania powinny być wszechstronne i chciałabym, żeby oni tych złych rzeczy po prostu nie ogłaszali, tylko dosłownie sprawdzali i dokładnie pisali prawdziwą historię" - mówiła Leszczyńska, wyjaśniając też, że zdecydowała się na proces, ponieważ opis jej stryja w "Dalej jest noc" ją zbulwersował.
Dwutomowa książka "Dalej jest noc" z 2018 r. przedstawia strategie przetrwania ludności pochodzenia żydowskiego na terenie kilku wybranych powiatów okupowanej Polski. Porusza także problem przemocy Polaków wobec Żydów, głównie po likwidacji gett, gdy Żydzi szukali ratunku m.in. w polskich wsiach. Książka wywołała duże kontrowersje w środowisku historyków. W swoich recenzjach krytykowali ją m.in. historycy Instytutu Pamięci Narodowej, natomiast w obronie autorów wystąpiły m.in. Instytut Yad Vashem, przedstawiciele Związku Gmin Wyznaniowych Żydowskich w RP, a także Komitet Nauk Historycznych PAN. (PAP)
nno/ pat/