Po 1945 roku doceniono obrazy Aleksandra Kotsisa, które krytycznie odnosiły się do sytuacji współczesnego mu ludu. Jednak interpretowano je pod względem tematycznym w oparciu o założenia programowe socrealizmu, wskutek czego pojawił się schematyczny i uproszczony wizerunek artysty i jego dzieł. Teraz odkrywamy je na nowo – mówi dr Aleksandra Krypczyk-De Barra, kuratorka wystawy „Aleksander Kotsis (1836–1877). Odcienie realizmu”.
Ekspozycję można oglądać w Kamienicy Szołayskich Muzeum Narodowego w Krakowie do 13 czerwca.
Dlaczego Aleksander Kotsis, twórca związany ze środowiskiem takich krakowskich malarzy jak Jan Matejko czy Artur Grottger, został niemal zupełnie zapomniany?
Dr Aleksandra Krypczyk-De Barra: Zagadnienie recepcji twórczości Kotsisa jest nieco skomplikowane. Był to artysta, który zmarł stosunkowo młodo, mając zaledwie 41 lat. Tuż po jego śmierci, w 1877 roku krakowskie Towarzystwo Przyjaciół Sztuk Pięknych zorganizowało wystawy jego obrazów w Krakowie, Warszawie i Lwowie. Cieszyły się zainteresowaniem, a ponieważ prezentowana na nich spuścizna była własnością rodziny, zaczęto sprzedawać jego dzieła, co zapoczątkowało ich rozproszenie, sprzyjając zapomnieniu jego dorobku. Toteż renesans zainteresowania twórczością artysty nastąpił w latach 30. XX wieku, kiedy walorami formalnymi jego dzieł zainteresowali się malarze i krytycy z kręgu kapistów. Wtedy też podjęto próbę reinterpretacji jego sztuki, eksponując jej walory formalne, między innymi znakomite operowanie kolorem.
Aleksandra Kotsisa, a szczególnie jego „Ostatnią chudobę”, kojarzy się najczęściej z podręcznikami szkolnymi z minionego ustroju. Ten obraz ilustrował rozdziały poświęcone chłopskiej biedzie, do której doprowadzili panowie „krwiopijcy”. Czy to jest powód tego, że obecnie odsunięto w cień malarstwo artysty?
Dr Aleksandra Krypczyk-De Barra: W latach pięćdziesiątych XX wieku nastąpiła kolejna wolta w interpretowaniu i ocenie sztuki Kotsisa. Szczególnie doceniono te jego obrazy, które krytycznie ukazywały ubogą i tragiczną codzienność pouwłaszczeniowej wsi galicyjskiej („Bez dachu” czy „Matula umarli”). Interpretowano je pod względem tematycznym w sposób świadomie zideologizowany. Koncentrując się na treściach ogniskujących współczesne Kotsisowi problemy i nierówności w stosunkach społecznych, wykorzystywano jego dzieła w propagowaniu założeń XX-wiecznego socrealizmu. Zapoczątkowało to schematyczny i uproszczony odbiór jego twórczości, który na długie lata zaciążył na naszym postrzeganiu sztuki Kotsisa.
Skąd się wzięła jego wrażliwość na chłopską biedę?
Dr Aleksandra Krypczyk-De Barra: Duże znaczenie miało środowisko, z którego się wywodził. Matka artysty, Tekla, była podkrakowską chłopką. On sam urodził się w Ludwinowie, czyli niewielkiej wsi leżącej nieopodal Krakowa. Jego ojciec Jan był emigrantem ze spiskiej Lewoczy, który po przyjeździe do Galicji rozwinął działalność kupiecką. Kotsisowie przenieśli się do pobliskiego Podgórza, miasta, które wówczas przeżywało rozkwit. Rodzina awansowała społecznie i stała się rodziną drobnomieszczańską. Aleksandra było więc stać na to, by studiować w krakowskiej Szkole Sztuk Pięknych, a następnie kontynuować naukę w Wiedniu.
Jego szkolni koledzy tworzyli obrazy historyczne mitologizujące Polskę. On został przy tematyce chłopskiej.
Dr Aleksandra Krypczyk-De Barra: Należy pamiętać, że Polska znajdowała się wówczas pod zaborami. Rodzima krytyka i publiczność oczekiwały od artystów tworzenia sztuki ku pokrzepieniu serc, zaangażowanej patriotycznie, uczącej narodowych dziejów. Wokół tej narracji koncentrowała się twórczość Matejki i Grottgera – rówieśników i przyjaciół Kotsisa. W przypadku sztuki Kotsisa główna oś narracji skupiona była jednak wokół problematyki galicyjskiej wsi i jej chłopskich mieszkańców i mam ogromną nadzieję, że nasza wystawa to pokazuje. Fascynacji rodzimym ludem ulegli już romantycy. Jednak początkowo była to wizja daleka od realiów, sielska, utopijna. Literatura i sztuki plastyczne ukazywały zazwyczaj chłopów z dystansem, z perspektywy miejskiej inteligencji. Kotsis tymczasem traktował wieś rzetelnie i z powagą, w sposób zbliżony do ówczesnych założeń realizmu w sztuce oraz haseł głoszonych przez rodzimych pozytywistów.
To ukonkretnienie ludowej tematyki wynikało prawdopodobnie z tego, iż świat galicyjskiej prowincji był artyście dobrze znany. Chłopskie losy i codzienność wsi poznawał podczas niezliczonych wycieczek studyjnych. Wędrując od wsi do wsi, tworzył rysunkowe szkice i olejne studia w plenerze, utrwalając także wnętrza chłopskich chat. Stąd jego wizja „realizmu o bosych nogach” uznawana była za autentyczną i szczerą. I tak też odbierano wówczas jego dzieła. Ceniono je też za typowy dla Kotsisa rys nostalgii, liryczny nastrój wyciszenia, melancholii. Te poetyckie walory jego obrazów porównywano z utworami rodzimych poetów, takich jak Teofil Lenartowicz.
Ten nastrój widać też w pejzażach, które są pokazywane na wystawie.
Dr Aleksandra Krypczyk-De Barra: Prezentujemy między innymi urokliwe pejzaże tatrzańskie, pochodzące z kolekcji naszego muzeum, Muzeum Narodowego w Warszawie oraz z kolekcji prywatnych. Kotsis był jednym z pierwszych polskich artystów, który wyruszał na wyprawy studyjne w Tatry. W Tatry i na Podhale wyjeżdżał wielokrotnie już w latach pięćdziesiątych i sześćdziesiątych XIX wieku między innymi w towarzystwie Jana Matejki oraz Walerego Eliasza Radzikowskiego, który był autorem jednego z pierwszych przewodników tatrzańskich.
Krakowska ekspozycja prezentuje też portrety. Kogo portretował Kotsis?
Dr Aleksandra Krypczyk-De Barra: Ludzi, których znał i lubił. Byli to między innymi członkowie jego rodziny, podgórscy i krakowscy mieszczanie, mieszkańcy podkrakowskich i podhalańskich wiosek, osoby z kręgu towarzyskiego artysty, a także piękne kobiety, do których, wedle zachowanych anegdot, przejawiał wyjątkową słabość. W biografii Kotsisa możemy zidentyfikować dwie kobiety, które darzył uczuciem. Pierwszą była siostra Artura Grottgera, Maria. Skradła ona serce artysty w czasie, gdy mieszkał w Wiedniu i studiował w tamtejszej Akademii. Dużą rolę w jego życiu odegrała także krakowska malarka Józefa Geppert, zwana też Józefiną. Łączyła ich na tyle zażyła relacja, iż przyjaciele Kotsisa zachęcili go do tego, żeby oświadczył się Geppertównie. Wręczono mu bukiet kwiatów i wsadzono do dorożki. Po pewnym czasie Kotsis wrócił z tym samym bukietem. Wyznał, że nie był w stanie zdecydować się na oświadczyny, bowiem przeszkadza mu nos wybranki i jej nieładny profil. Józefina musiała być zapewne bardzo rozczarowana. Nigdy nie założyła rodziny i do końca życia przechowywała pamiątki po Aleksandrze. Tuż przed śmiercią, w 1926 roku podarowała je Muzeum Narodowemu w Krakowie. W ten sposób do naszych zbiorów trafił między innymi jej portret malowany przez Kotsisa oraz interesująca, niewielka akwarela – autoportret malarza, noszący tytuł „Artysta zawsze sam”. Te prace także zobaczyć można na wystawie.
Czy na tym autoportrecie widać już ślady choroby Kotsisa?
Dr Aleksandra Krypczyk-De Barra: Akwarela ukazuje młodego i przystojnego malarza rysującego samotnie w plenerze. W jego postaci nie dostrzegamy żadnych fizycznych oznak choroby. Możemy jednak ten wizerunek odczytać jako utrwalenie poczucia osamotnienia, jakie dotknęło artystę. Dręcząca go choroba, należała do takich, które wówczas ukrywano i traktowano jako swoiste tabu. We wspomnieniach znających Kotsisa osób określano ją jako rozmiękczenie mózgu. Udało nam się jednak dotrzeć do księgi zmarłych parafii podgórskiej, gdzie jako przyczynę jego zgonu odnotowano chorobę określaną jako dementia paralitica, bezwład postępowy. Po konsultacji z neurologiem możemy przypuszczać, że artysta cierpiał na syfilis. Straszliwe były objawy tego schorzenia w późnym stadium, co przekładały się na cierpienia fizyczne i psychiczne chorego. W ciągu ostatnich dwóch lat nie był w stanie tworzyć, poruszać się, a nawet komunikować z otoczeniem. Trwał samotnie, mieszkając we własnym domu w Podgórzu, odizolowany i ogarnięty manią prześladowczą.
Czy myśli pani, że po tej wystawie Kotsis zacznie być wreszcie doceniany, spojrzymy inaczej na jego twórczość?
Dr Aleksandra Krypczyk-De Barra: Myślę, że współczesny odbiorca jego sztuki może docenić jej ponadczasowe, humanistyczne przesłanie – pochwałę poczucia lokalnej tożsamości, pielęgnowania więzi rodzinnych i międzyludzkich, zainteresowania losem zmarginalizowanych i wykluczonych. Interesująca może być także możliwość poznania realiów pouwłaszczeniowej galicyjskiej wsi, utrwalonych przez Kotsisa. Zgłębienie tajników XIX-wiecznego chłopskiego świata wydaje się cenne tym bardziej, iż od jakiegoś czasu obserwujemy rosnące zaciekawienie historyków i socjologów koncentrujące się wokół problematyki „Ludowej historii Polski”, by wspomnieć chociażby wydaną niedawno obszerną publikację Adama Leszczyńskiego czy zapowiadaną książkę Kacpra Pobłockiego „Chamstwo”. Wpisuje się to także w szerszą dyskusję dotyczącą zjawiska wyparcia ze społecznej świadomości chłopskich korzeni. Zachęcam zatem do zgłębiania wykreowanej przez Kotsisa wizji ludowej historii Polski i smakowania wszystkich odcieni jej realizmu.
Rozmawiała Magda Huzarska-Szumiec
Źródło: Muzeum Historii Polski