Poznański Czerwiec, czyli wydarzenia, które rozpoczęły się w stolicy Wielkopolski w czwartek 28 czerwca 1956 roku wywołały falę komentarzy. Polacy wyrażali swój stosunek do wydarzeń w różny sposób – od prywatnych lub publicznych rozmów, poprzez ulotki czy napisy, aż po listy kierowane do najbliższych, instytucji państwowych (na czele z Polskim Radiem) czy poznańskich zakładów. Komentarze te zawierały – jak to zazwyczaj w podobnej sytuacji – obok wielu prawdziwych informacji, czy relacji naocznych świadków, również zasłyszane plotki albo nawet najbardziej fantastyczne pogłoski.
Właśnie listy kierowane do radia wydają się być najlepszym probierzem stosunku społeczeństwa do Poznańskiego Czerwca. I trzeba od razu stwierdzić, iż stosunek ten był właściwie powszechnym poparciem dla protestujących, co zresztą musieli przyznać sami rządzący. Jak wynika z analizy przygotowanej przez Komitet ds. Radiofonii na potrzeby Komitetu Centralnego Polskiej Zjednoczonej Partii Robotniczej, na około 2 tys. listów dotyczących wydarzeń w stolicy Wielkopolski, które zostały nadesłane do Polskiego Radia (pamiętajmy – wówczas najbardziej powszechnego medium), zaledwie 10% zawierało potępienie protestu i jego uczestników, z kolei aż 80% niosło oskarżenie peerelowskich władz „o bezduszność, biurokrację, defensywność”, zaś kolejnych 10% zostało – jak to określono – napisanych „z pozycji wrogich”. I to wszystko mimo oszczerczej kampanii propagandowej uruchomionej natychmiast przez rządzących…
Listy do radia, podobnie zresztą jak do innych instytucji, pisano w trosce o bezpieczeństwo – w większości anonimowo. I tak np. dłuższy list – oczywiście bez podawania swego nazwiska – do najważniejszej i budzącej największe kontrowersje audycji propagandowej PR – „Fala 49” skierował pracownik Zakładów im. Stalina w Poznaniu (ZISPO). Przedstawiał w nim szczegółowo wydarzenia w stolicy Wielkopolski z końca czerwca 1956 roku. Swój opis zaczynał od tego co stało się w przeddzień wybuchu protestów, a kończył „rozmowami uczestników po wydarzeniach”. W tym ostatnim akapicie pisał m.in.: „Gazety starają się wmówić prowokację, a ci ludzie nie wierzą”. Sam autor listu twierdził, że owszem wierzy w prowokację, ale bynajmniej nie tę, o której „informowała” peerelowska propaganda. Jego zdaniem „Prowokację stworzył aktyw K[omitetu] W[ojewódzkiego], ponieważ to jest wygodne, tak kryje się niedołęstwo partii”. Krytykował prasę: „Pisze się nieprawdę o tym, że dzieci w ogóle nie zostały zabite”. I dodawał, że fałszowanie informacji powoduje, iż ludzie wiedzący, że było inaczej „znów zieją nienawiścią”.
Częstym elementem listów do radia było wprost wyrażane poparcie dla protestantów. I tak np. autor podpisujący się, jako „Stały słuchacz Fali 56” stwierdzał: „Naprawdę duma i radość rozpiera serca nasze, że nareszcie znalazł się ktoś w Polsce, kto potrafił uzewnętrznić bolączkę całej klasy robotniczej [...] wraz z całą załogą naszych zakładów przyłączam się do naszych bohaterów z Poznania”. Z kolei w liście sygnowanym „Piotrkowianka” padały słowa: „Wszyscy Polacy wstrząśnięci jesteśmy i wzruszeni bohaterstwem naszych braci z Poznania […] Poznaniacy wskazali nam drogę, którą należy kroczyć aż do zwycięstwa!”, a „Były działacz społeczny” z Błonia pisał: „Odnośnie co do wypadków poznańskich, to tylko jest jeden błąd, że nie nastąpiły one wszędzie i jednocześnie, bo cóż nam pozostało, gdy zostaliśmy doprowadzeni głodowymi płacami na brzeg przepaści”.
Na marginesie, częstym wątkiem w listach nadsyłanych do radia była po prostu bieda, w której autorzy upatrywali głównej przyczyn protestu. Jednocześnie wydarzenia w stolicy Wielkopolski określane były właściwie od samego początku mianem powstania lub rewolucji. I tak np. autor podpisujący się „Stały słuchacz z Grudziądza” oceniał: „Wystąpienia poznańskie nazywają po prostu rewolucją głodową”, i dodawał: „Ja ze spokojnym sumieniem przyłączam się do ich zdania”. Z kolei wspomniana wcześniej „Piotrkowianka” wieszczyła wprost: „Jestem głęboko przekonana, że Powstanie Poznańskie nie będzie ostatnim powstaniem, przy takim tempie wzrostu stopy życiowej robotnika i inteligenta pracującego”.
Innym adresatem listów był peerelowski „wymiar sprawiedliwości”. I tak np. anonimowy nadawca w piśmie do Prokuratury Wojewódzkiej w Poznaniu pytał: „Dlaczego dalej burzycie naród przez kłamstwa? Premier Cyrankiewicz kłamie bezczelnie – generalny prokurator go naśladuje. Wiadomo, że UB zaczęło strzelać, a nie robotnicy. To możecie mówić na Uralu, ale nie nam, co wszystko widzieliśmy”. Do tej samej prokuratury i do poznańskiego sądu trafiła też kartka od kolejnego anonimowego autora, który także stwierdzał: „Pierwsze strzały padły z gmachu Urzędu Bezpieczeństwa, przez tamtejszych urzędników na spokojny pochód. Na skutek strzałów z Urzędu padły cztery osoby. To był powód dalszego rozgoryczenia, wypadków […] To samo na ulicy Dąbrowskiego w pochód strzelał ubowiec. Padły dwie osoby”.
Korespondencja spływała również do partii. I tak np. do Komitetu Miejskiego PZPR w Świdnicy przyszedł list, w którym stwierdzano, że „robotnicy ze Świebodzina łączą się z robotnikami z Poznania”. Z kolei do KC PZPR dotarł list „Ekspozytury Ruchu Oporu Robotniczego” z Olsztyna, w którym stwierdzano m.in.: „My robotnicy i pracownicy dziesiątków zakładów m. Olsztyna zgłaszamy Wam bezimiennie, lecz z całą stanowczością, że solidaryzujemy się z bohaterską bracią robotniczą Poznania i zakładów dawniej Cegielskiego, która dala 28 czerwca wyraz rozpaczy całego świata pracy Polski Ludowej […] Cześć i chwała bohaterom poznańskim”.
Listy trafiały oczywiście także do prasy drukowanej. Autor anonimu do „Trybuny Robotniczej” w Stalinogrodzie (Katowicach) polemizował z propagandową wizją wydarzeń: „odruch robotników nie został spowodowany przez wroga zewnętrznego, ale przez prawo do życia, którego ani Partia, ani Rząd nie uznają”.
O czym była wcześniej mowa, część listów była pisana również do zakładów pracy w stolicy Wielkopolski. I tak np. do „robotników Poznańskiej Elektrowni” skierowane zostało pismo sygnowane „Robotnicy Łodzi”. Pisano w nim: „Robotnicy Łodzi składają podziękowanie za wzięcie udziału w rozruchach, są dumni z ich bojowości, przesyłają życzenia uczestnikom rozruchów, nawołują do wycięcia w pień komunistów, liczą na robotników Poznania, są z nimi, przepowiadają wybuch rozruchów u siebie”. Identyczny list został wysłany do Zakładów im. Stalina w Poznaniu (ZISPO). W pierwszej połowie lipca do rady zakładowej Dyrekcji Okręgowej Kolei Państwowych w stolicy Wielkopolski dotarł list z wyrazami solidarności włókniarzy z Bielska. Nieco później do rady zakładowej – tym razem Zakładów Naprawczych Taboru Kolejowego – dotarła anonimowa pocztówka o treści: „Pracownicy ZNTK w Pile solidaryzują się ze strajkiem pracowników ZNTK w Poznaniu”.
Natomiast kilkanaście dni wcześniej do pracowników poznańskiego „Stomilu” przyszedł list z Tarnowa, w który pisano m.in.: „Mimo, że otrzymujecie, drodzy towarzysze, listy potępiające Wasz bohaterski, godny prawdziwego Polaka czyn, to nie wierzcie tym potępieniom, bo są one podyktowane przez wrogów klasy robotniczej […] Właśnie ci, którzy was tak gorliwie potępiają za Wasze upomnienie się o ludzkie prawa, to są zdrajcy wiernie służący wrogom klasy robotniczej[…]. Wasz potężny, bohaterski zryw zapisał się złotymi zgłoskami na karcie historii Polski. Żaden uczciwy Polak tego nie potępia, przeciwnie, jest pełen uznania dla waszego bohaterstwa[…]. Wasz czyn i krew przelana nie pójdą na marne. Jak wykwitły plamy krwi robotników polskich na ulicach Poznania, tak wykwitnie z niej sprawiedliwość i wolność dla Polski”. List był sygnowany „robotnicy z miasta Tarnowa”.
Oddzielną kategorią były listy kierowane do bliskich. Tu zresztą można wyróżnić dwie odrębne grupy – te pisane przez i do mieszkańców stolicy Wielkopolski, oraz te będące dziełem żołnierzy odbywających służbę wojskową zapewne w Poznaniu i okolicach oraz ich bliskich. Listy obu tych grup łączyła troska i obawa o los. I tak np. autorka jednego z listów przechwyconych 29 czerwca przez Powiatowy Urząd ds. Bezpieczeństwa Publicznego w Bielsku pisała: „Serce moje zmroziła wiadomość nadana w komunikacie rannym o rozruchach w Poznaniu. Jestem ogromnie zdenerwowana i oczekuje słówka od Rodziców, czy Mamusia i Tatuś są zdrowi. Strasznie te chwile przeżywam tu. Proszę odwrotnie o odpowiedź”. Autor innego również dawał wyraz niepokojowi: „Stefaneczko moje drogie ukochane, pisze ten list do Ciebie w nerwach, ponieważ dowiedziałam się o krwawych demonstracjach w Poznaniu. Nie słuchałam wczoraj ani dziś radia, tak że dowiedziałam się o tym dopiero teraz w biurze. Rzekomo nie obeszło się bez ofiar. Dzidziuniu możesz sobie wyobrazić jak się czuję, bo przecież moja myśl, to Ty, czy czasem nie przechodziłeś w tym miejscu i czy Ci się coś złego nie stało”.
Z kolei w listach pisanych z Poznania zdarzały się relacje dotyczącego przebiegu zdarzeń, np.: „Urządzili manifestacje z transparentami, domagając się o podwyższenie zarobków, po pewnym czasie rozbroili wojewódzka milicję, rozpuścili więzień i następnie napadli na Urząd Bezpieczeństwa. Na drugi dzień wezwano wojsko do obrony. Na miasto wyjechały czołgi, aby ich rozbroić i to nie pomogło, zaczęli rozbrajać wojsko i od tego czasu padały obustronnie strzały, zaczęła się walka uliczna. W walce tej zginęło bardzo dużo ludzi cywilnych, słyszałem pobocznie, że ok. tysiąca osób, gazeta podaje że 30 osób, wojskowych jest dużo rannych. Auta i tramwaje zostały powywracane, poza tym dużo zniszczyły czołgi, czyli całe miasto w tym czasie zamarło. Dzisiaj jest sobota, ruch w mieście jest już normalny”.
Jak wspomnieliśmy, zdarzały się też relacje „z drugiej strony”. Jeden z żołnierzy jednostki wojskowej w Biedrusku pisał do rodziny w Mikuszowicach: „Co tu się działo to chyba wiecie. Strzelanina z okien, ulic, tak, że walkę prowadziliśmy cały czwartek, piątek do nocy. W czasie tych starć trochę oberwałem po plecach, ale rana jest lekka, bo dostałem kulę przez łopatkę i nie jest nic groźnego, fakt, że śmierć widziałem w oczach”.
Dzisiaj wszystkie te listy pozostają ważnym świadectwem minionej – miejmy nadzieję, że na zawsze – epoki. I wzbogacają naszą wiedzę na temat Poznańskiego Czerwca, a dokładniej jego postrzegania przez współczesnych dramatycznym wydarzeniom Polaków.
Grzegorz Majchrzak
Autor jest pracownikiem Biura Badań Historycznych IPN
Źródło: Muzeum Historii Polski