Pasjonaci fiatów 125p, maluchów, żuków, nys, trabantów, wartburgów oraz innych aut i motocykli z dawnego bloku wschodniego wyruszyli w sobotę z Katowic w charytatywnym rajdzie „Złombol”. Przed sobą mają liczącą ponad 2 tys. km trasę do nadmorskiego Burhaniye w Turcji.
Będzie to 14. rajd, w ramach którego tradycyjnie zbierane są pieniądze dla podopiecznych domów dziecka w całej Polsce. Do udziału w tegorocznej edycji zgłosiło się ponad 430 załóg. Duża część z nich wystartowała w sobotę przed południem sprzed katowickiego Spodka. Do Turcji powinni dotrzeć do 30 czerwca.
W tym roku rajd - organizowany po rocznej przerwie - odbywa się pod hasłem "Over the rainbow". Zaplanowano dwie główne trasy. Pierwsza wiedzie m.in. przez Wiedeń, Budapeszt, Belgradu, Nisz i Sofię. W Turcji można wybrać wariant z przeprawą przez Dardanele - cieśninę między Półwyspem Bałkańskim w Europie a Azją Mniejszą lub drogę przez Stambuł. Druga opcja to trasa prowadząca przez Tatry na Słowację, a dalej przez Węgry do Rumunii i Bułgarii oraz Turcji, gdzie rajd przejedzie przez Stambuł, Burse i Balikesir do Burhaniye.
"Obydwie trasy są marzeniem dla każdego podróżnika i dają nieskończone możliwości zwiedzania znanych miast i zabytków, zwiedzania autentycznych i dzikich zakątków, odkrywania sekretów kulinarnych i wiele innych. Dodatkowo ułożyliśmy trasę tak, aby dało się +skakać+ z trasy na trasę w co najmniej trzech miejscach. To tworzy nieskończone możliwości; niejedna załoga będzie miała łamigłówkę, którą z tych tras wybrać" - mówi organizatorka rajdu Martyna Kinderman-Tetzlaff.
Forma finału imprezy na przełomie czerwca i lipca ma być dostosowana do wymogów związanych z pandemią - która w ub. roku uniemożliwiła organizację rajdu. Uczestników obowiązują regulacje krajów, przez które wiedzie trasa przejazdu - większość z nich wymaga aktualnych testów PCR na obecność koronawirusa lub potwierdzenia szczepienia przeciwko COVID-19.
Ci, którzy nie zechcą opuszczać Unii Europejskiej i wjeżdżać do Turcji, mogą zakończyć rajd w Złotych Piaskach w Bułgarii. Natomiast dla tych uczestników, którzy w tym roku postanowili nie wyjeżdżać za granicę, przygotowano jednodniowe spotkanie nad Zalewem Sulejowskim.
Aby wziąć udział w rajdzie, każda załoga musiała uzbierać minimum 2 tys. zł - pieniądze pochodzą od firm i osób prywatnych, których naklejki widnieją na samochodach. Całość uzbieranych środków trafia do dzieci - koszty wyjazdu i przygotowania auta uczestnicy pokrywają sami.
Celami poprzednich rajdów samochodów produkowanych w bloku wschodnim były m.in. Grecja, Hiszpania, Szkocja i północne krańce Norwegii. Organizatorzy przekonują, że przedsięwzięcie doskonale łączy ze sobą miłość do starych samochodów, pasję poznawania świata i chęć pomagania innym. Trzeba też być przygotowanym na liczne trudności w drodze oraz na to, że "złomem" nie uda się dotrzeć do celu.
Miłośnicy starych samochodów nie podróżują w kolumnie, choć często łączą się w grupki. Mają przez to pewną swobodę w układaniu trasy. Wieczorami spotykają się na proponowanych przez organizatorów campingach czy miejscach noclegowych. Przejazd wiekowych aut z reguły jest bardzo przychylnie przyjmowany na trasie rajdu.
Głównym założeniem i celem rajdu jest - obok przeżycia niezapomnianej przygody - zbiórka pieniędzy na potrzeby podopiecznych domów dziecka. Za zebrane pieniądze organizatorzy m.in. kupują dzieciom prezenty rzeczowe (rowery, komputery, konsole i inny sprzęt), opłacają wypoczynek i dodatkowe zajęcia edukacyjne, np. naukę pływania. Projekt służy wyrównywaniu szans dzieci wychowywanych w domach dziecka. Organizatorzy rajdu zapewniają, że pieniądze trafiają na cele zgodne z potrzebami i oczekiwaniami dzieci i ich opiekunów.
Rajd wymyślili miłośnicy "komunistycznych" aut: oprócz Martyny Kinderman-Tetzlaff także Marcin Tetzlaff i Jan Badura, którzy zdecydowali się pojechać starymi autami do Monako. Pomyśleli, że przy okazji można pomóc dzieciom. W pierwszej wyprawie, w 2007 r., uczestniczyły tylko dwa samochody. W kolejnych latach liczba zaczęła wzrastać. Po dwóch wyjazdach do Monako, uczestnicy rajdu odwiedzili już m.in. daleką północ Europy, słynne szkockie jezioro Loch Ness, Azję i północną Afrykę i Kraj Basków. "Złombol" już raz gościł w Turcji - w 2010 roku.(PAP)
autor: Marek Błoński
mab/ amac/