Według Balzaca miał więcej władzy nad ludźmi niż Napoleon. Budzący postrach Joseph Fouché przetrwał rewolucję francuską, której służył, by robić karierę jako szef Ministerstwa Policji także u Bonapartego. Potem służy królowi. Kiedy inni tracili głowę na gilotynie, on wciąż bywał na salonach. O tym, jak mu się to udało i czy ówczesna francuska policja wiedziała wszystko, pisze historyk Jean Tulard w książce „Joseph Fouché”.
Twórca podwalin policji politycznej - człowiek o wielu twarzach - dostosowywał się do okoliczności. Na początku był zakonnikiem i nauczycielem, ale zrzucił habit i został jakobinem. Służył rewolucji tak gorliwie, że zyskał przydomek „kata Lyonu”, bo za represje w tym mieście był odpowiedzialny.
Karierę skończył po latach, a zadbała o to córka króla Ludwika XVI - Maria, skoro jej rodziców jakobini skazali na śmierć. Doprowadziła do wygnania superpolicjanta z Francji. Fouché zmarł w zapomnieniu we włoskim Trieście.
Były mnich na służbie rewolucji
To romantycy stworzyli legendę o Josephie Fouchém jako potężnym szefie wszechwiedzącej policji, ale i zdrajcy, człowieku nikczemnym – pisze autor książki.
Tulard nie kreśli jednak portretu psychologicznego Fouchégo. Stara się poprzez jego karierę prześledzić dzieje policji w latach 1793–1815, a zwłaszcza „rozkwit policji politycznej, zwanej wysoką policją”.
Zanim ta stała się silna, Joseph Fouché był oratorianinem i wykładał nauki przyrodnicze w collège’u w Arras. W tym mieście poznał Maximiliana Robespierre’a.
Gdy zasiadł w Konwencie, należał do jego umiarkowanych członków. Jednak szybko się radykalizuje – opowiada się m.in. za skazaniem króla na śmierć. Później będzie mówić o „polityce na modłę Machiavellego”, by usprawiedliwić swe początkowe umiarkowanie – czytamy w książce.
Nie przeszkadza mu nowe prawo, a raczej bezprawie – konfiskata zboża właścicielom. Zresztą wszystkie dobra osób uznanych za podejrzane były sekwestrowane, usunięto też symbole religijne, a księżom zakazano noszenia sutann poza świątyniami.
To Dyrektoriat mianował Fouchégo ministrem policji. Resort ten został utworzony w 1796 roku i miał utrzymać bezpieczeństwo oraz spokój wewnętrzny.
Podlegały mu Gwardia Narodowa, Legion Policji oraz żandarmeria. Sprawowało też pieczę nad więzieniami. Fouché stopniowo rósł w siłę.
Jakobin u Bonapartego
Po klęsce rewolucji ocalił głowę i zaczął zabiegać o względy Napoleona. Ten szybko zrozumiał, jak potrzebny jest mu sprawny funkcjonariusz.
Choćby wtedy, gdy trzeba dbać, by niektóre informacje nie były przekazywane gazetom. To Fouché kupił też na rachunek swego ministerstwa „Le Journal des hommes libres” („Gazetę wolnych ludzi”), co pozwoliło na zmianę jej orientacji.
Wkrótce - na podstawie informacji od tajnych agentów, raportów żandarmerii i prefektów departamentów oraz biuletynów prefektury policji - Fouché każe sporządzać biuletyn doręczany każdego ranka cesarzowi.
Są tam informacje o spiskach, przestępstwach, nastrojach społecznych, zabawach, notowaniach giełdowych, problemach gospodarczych, ambasadach, a także… życiu prywatnym wysoko postawionych postaci. Kiedy cesarz prowadził wojnę, biuletyn dostarczał mu kurier.
Co ciekawe, ta policja na początku nie była droga. W 1806 roku budżet ministerstwa wynosił 700 tys. franków – bez kosztów czynnych służb i tajnych wydatków.
Tajne fundusze były zasilane z opłat od broni i opłat paszportowych. Do tego dochodziły kwoty konfiskowane podczas aresztowań. Te były często dzielone między agentów policji i żandarmów, którzy dokonali aresztowania. Największa część tajnych funduszy pochodziła jednak z domów gry.
Policja często przymykała też oczy na działalność drobnych przestępców lub prostytutek: w zamian zyskiwała informatorów.
Potęga bez masowych zbrodni
Według autora książki, pozycja Fouché nie brała się z demonizowanej czasem jego potęgi, ale ciężkiej, systematycznej pracy. Fouché nie ma nic wspólnego z XX-wiecznymi policjami reżimów totalitarnych. Takie porównania nie są uprawnione.
W czasach Napoleona nie było obozów koncentracyjnych ani
deportacji ludności, tym bardziej - zaprogramowanego ludobójstwa – podkreśla Tulard.
W dodatku Fouché w okólnikach często nawoływał podwładnych do umiaru. „Nigdy nie zapominajcie – pisał – jak niebezpieczne jest dokonywanie aresztowań na podstawie zwykłych podejrzeń. Pamiętajcie, że takie działanie, nawet gdyby było błędem, już przemawia na niekorzyść tego, kogo postawicie przed sądem, i rozważcie w swoim drżącym sumieniu historie tylu niewinnych ludzi, których wymiar sprawiedliwości wysłał na szafot tylko dlatego, że popełniony został błąd doprowadzenia ich przed oblicze sądu”.
Niemniej to pod kierunkiem byłego zakonnika policja zyskała władzę, jakiej nigdy wcześniej nie miała. Docierała niemal wszędzie dzięki rzeszom szpiegów i zdusiła w zarodku wiele spisków, bo podwładni Fouchégo pracowali skutecznie.
Kres kariery
Gdy po upadku Napoleona wrócił na tron Ludwik XVIII, Fouché, który go poparł, znowu zostaje ministrem. Bierze ślub kościelny, jest bogaty i silny, dostaje tytuł książęcy. Wkrótce jednak zostaje odsunięty od wpływu na najważniejsze decyzje w kraju. Kończy chory, zdradzony przez żonę i zapomniany.
Czy Joseph Fouché był wybitnym mężem stanu? Tak sądzili niektórzy mu współcześni, a także Louis Madelin, jego biograf. Dla innych legendarny szef policji kierował się wyłącznie oportunizmem.
Autor książki uważa, że „superglina” miał wiele talentów. Na przykład przewidywał zagrożenie, gdy uświadamiał Napoleonowi ryzyko związane z ekspedycją do Rosji.
Fouché, wbrew czarnej legendzie, nie aprobował tortur. Fascynowała go natomiast dyplomacja. Miał nawet nadzieję, że obejmie Ministerstwo Spraw Zagranicznych… Kariery dyplomaty jednak nie zrobił, a dla kolejnych badaczy stał się uosobieniem twórcy sprawnej policji politycznej.
O nietuzinkowej postaci, która do dziś inspiruje historyków, Tulard pisze szczegółowo, dodając do książki bogate przypisy i słownik współpracowników Fouchégo oraz historię tzw. pamiętników ministra policji.
Książkę „Joseph Fouché” wydał Państwowy Instytut Wydawniczy
Ewa Łosińska
Źródło: MHP