Pere-Lachaise. Fot. EPA/CHRISTOPHE PETIT TESSON Dostawca: PAP/EPA.
Towarzystwo Opieki nad Polskimi Zabytkami i Grobami Historycznymi we Francji dokumentuje i dba o polskie groby związane z Wielką Emigracją, kontynuując tradycje sięgające XIX wieku. Jak mówi PAP działaczka organizacji Hanna Zaworonko, groby wciąż są odnajdywane, czasami nawet przez przypadek.
Towarzystwo sięga tradycjami roku 1838, gdy w Paryżu grupa Polaków z Wielkiej Emigracji uznała, że zmarłym rodakom należy zapewnić godny pochówek, i w tym celu powołała komitet, który zakupił działkę na cmentarzu Montmartre. Za pierwszym zadaniem – zadbania o pochówek – pojawiło się następne – opieka nad polskimi grobami. Od 1884 roku prowadziła ją Komisja Grobów Polskich w Paryżu, której zadania przejęło następnie Towarzystwo Ochrony Grobów Wielkich Polaków we Francji (utworzone w 1930), a w 1949 roku - Towarzystwo Opieki nad Grobami Zasłużonych Ojczyźnie Polaków we Francji. Pod obecną nazwą organizacja została zarejestrowana w 1965 roku. Dotąd zinwentaryzowała ślady polskich emigrantów na 70 cmentarzach rozproszonych po całej Francji.
Groby emigrantów wciąż są odnajdywane, np. dzięki pracy genealogów bądź historyków - mówi PAP Zaworonko. Czasami na odnalezienie grobu, o którym wcześniej nie było wiadomo, pozwala informacja w starej prasie: nagłówek czy powiadomienie o pogrzebie. Wreszcie, zdarza się, że do Biblioteki Polskiej w Paryżu trafiają osoby, które mają polskiego przodka, znają jego nazwisko i wiedzą, w którym roku przybył do Francji. - Jak są to daty powstania listopadowego albo styczniowego, to już wiemy, że to musiał być powstaniec, bo wtedy nikt (do Francji - PAP) nie podróżował tak sobie, dla przyjemności – mówi Zaworonko.
Czasem odkrycie następuje podczas kwerendy na cmentarzach, a czasem - przez przypadek, co przydarzyło się pani Hannie przed kilkoma laty na cmentarzu w Bagneux pod Paryżem. - Już prawie schodziłam z cmentarza, (gdy) światło wpadło pomiędzy groby i oświetliło tylko jedno miejsce - a w tym miejscu był polski napis: »Boże, racz nam wrócić...« - już nie pamiętam dokładnie, ale to było z pieśni. Tylko to zobaczyłam. Potem zaczęłam troszeczkę czyścić grób - i znaleźliśmy grób polski - mówi. Jak podkreśla, gdyby nie promień słońca, który oświetlił nieczytelny i zarośnięty napis, nigdy nie wpadłaby na to, że w tym miejscu znajduje się polska mogiła.
Do kolejnych odkryć prowadzą ludzie, którzy zgłaszają się przez internet, poszukując konkretnej osoby, albo stowarzyszenia działające w regionach Francji i prowadzące własne poszukiwania.
Samo znalezienie to jednak dopiero początek, bo – jak mówi Zaworonko - zgodnie z francuskim prawem grób jest własnością prywatną i Towarzystwo nie może samodzielnie uznać, że będzie się nim zajmować. Konieczne jest odnalezienie osób, które mają prawa do grobu, a z tym są problemy. Działacze organizacji przez prawie dwa lata poszukiwali spadkobierców rodziny Juliana Fontany – pianisty i kompozytora, przyjaciela Fryderyka Chopina, który po śmieci kompozytora ukończył i wydał niektóre jego utwory. Grób znajdujący się na cmentarzu Pere-Lachaise w Paryżu był już zaniedbany, ale konieczne było pozwolenie kogoś ze spadkobierców, by go odnowić.
Również na Pere-Lachaise - gdzie sprząta groby i przychodzi z młodzieżą – pani Hanna znalazła wiadomość na grobie Aleksandryny Wołowskiej - uczennicy Chopina, która poślubiła francuskiego ministra Leonarda Fauchera. Kartkę w foliowym woreczku pozostawili potomkowie Fauchera, mieszkający poza Paryżem, którzy widząc, że grób jest zadbany, chcieli dowiedzieć się, kto to robi. - Odpisałam, posłałam zdjęcia, pokazałam, że młodzież przychodzi i dba o naszą pamięć – opowiada działaczka Towarzystwa.
Mówiąc o sprzątaniu grobów, zwraca uwagę, że turyści z Polski, którzy odwiedzają polskie groby, bardzo często pozostawiają na nich coś na pamiątkę – monety, osobiste przedmioty. Tymczasem – jak tłumaczy – potem „ktoś to musi posprzątać”, a monety pozostawione na grobowcach, zwłaszcza wykonanych z piaskowca, niszczą kamień. Pani Hanna ubolewa nad tym, że często zdarza się tak np. na wykonanym z piaskowca grobowcu Juliusza Słowackiego na cmentarzu Montmartre.
Jak przekonuje, lepiej jest „posprzątać, zdjąć liście, wyrzucić zgniłe liście, zostawić jakąś świeczkę”, byle nie taką, z której cieknie wosk. Zaworonko apeluje, by rozważyć myśl: „nie muszę zostawić mojego śladu, moim śladem jest modlitwa”, a zamiast przedmiotów położyć na grobie kwiat.
Prócz opieki nad grobami Towarzystwo organizuje też konferencje poświęcone Wielkiej Emigracji; najbliższa odbędzie się na początku grudnia. - Tym razem chcieliśmy skupić się na emocjach XIX-wiecznych emigrantów, takich jak samotność, miłość, nadzieja, szczęście. Bo chcielibyśmy też mówić o tych ludziach, o ich życiu - nie tylko o tym, kim byli, czy dostali pracę (we Francji - PAP) (...) – mówi Zaworonko.
Jak dodaje, emigranci pozostawili je często w listach. Do Biblioteki Polskiej ktoś przyniósł niedawno 160 listów powstańca listopadowego, który zmarł i został pochowany we Francji. - To są listy po polsku, (które) też właśnie opisują życie codzienne – opowiada.
Za swoje zadanie Towarzystwo uznaje przekazanie polskiej młodzieży ze szkół polskich we Francji troski o zachowanie pamięci i o groby polskie w Paryżu i regionie. W 2024 roku pani Hanna oprowadziła po cmentarzach 200 uczniów z różnych szkół, w tym ze Szkoły Polskiej w dzielnicy Batignolles w Paryżu i szkoły w Arcueil. W tym roku odwiedziła groby z uczniami polskiej szkoły w Strasburgu i z dorosłymi uczącymi się polskiego w szkole w Saint-Germain-en-Laye.
- Musimy tę pałeczkę komuś przekazać – przekonuje pani Hanna. Jak podkreśla, opieka nad polskimi grobami historycznymi sprawowana jest we Francji już od prawie 200 lat. „Całe rzesze ludzi nad tym pracowały i ktoś musi to kontynuować” - mówi.
Z Paryża Anna Wróbel (PAP)
awl/ akl/


