Relacje polsko-rosyjskie są trudne, przepojone wieloma złymi emocjami, ale wynikającymi przede wszystkim z działań Rosji, z agresywnej polityki na wschodzie Europy – uważa wiceszef MSZ Marcin Przydacz. Jak dodał, należy inaczej patrzeć na władzę na Kremlu, a inaczej na rosyjskie społeczeństwo.
Przydacz pytany był w poniedziałek w telewizji wPolsce.pl o swój niedawny wywiad dla rosyjskiej "Niezawisimej Gaziety"; wiceminister spraw zagranicznych mówił w nim m.in. o tym, że w polsko-rosyjskich stosunkach oprócz kwestii bezpieczeństwa są dwa trudne tematy - reinterpretacja historii przez rosyjskie władze i wydanie szczątków samolotu Tu-154M. Według tej rosyjskiej gazety Przydacz ocenił, że polityczny dialog Rosji z Polską i wielu innymi zachodnimi państwami jest w patowej sytuacji, a odpowiedzialność za to ponosi Moskwa.
"Patrząc na Rosję, powinniśmy - i ja staram się to tak realizować - inaczej spoglądać na władzę na Kremlu, a inaczej też traktować społeczeństwo rosyjskie. To społeczeństwo, które jeszcze kilka miesięcy temu, zimą, pamiętamy przecież, wyszło na ulice w proteście przeciwko kierunkom polityki wewnętrznej i zagranicznej Federacji Rosyjskiej" - powiedział wiceszef resortu spraw zagranicznych.
Podkreślił, że uznał, iż jest szansa, by "móc skomunikować się ze zwykłymi Rosjanami, pokazać im, jak wygląda polskie stanowisko, polska wrażliwość, także w kontekście historycznym".
"Jak wiemy, poddawani jesteśmy dezinformacji, także społeczeństwo rosyjskie jest dezinformowane, jakoby w Polsce niszczono groby rosyjskich żołnierzy czy radzieckich żołnierzy walczących tu z III Rzeszą. Uznałem, że jest w naszym interesie, by przekazać, jaka jest rzeczywista prawda" - powiedział Przydacz.
„Oczywistym jest, że kwestia polityki bezpieczeństwa to dla nas największe wyzwanie. Ale w tych takich bilateralnych relacjach to jest próba reinterpretacji czy powrotu, jak my to nazywamy, do stalinowskiej interpretacji historii przez Federację Rosyjską i to jest kwestia zwrotu wraku Tupolewa” – mówił wiceszef MSZ.
Natomiast zapytany o kwestie relacji z Rosją odpowiedział: "Oczywistym jest, że kwestia polityki bezpieczeństwa jest największym dla nas wyzwaniem. Ale w tych takich bilateralnych relacjach to jest próba reinterpretacji czy powrotu, jak my to nazywamy, do stalinowskiej interpretacji historii przez Federację Rosyjską i to jest kwestia zwrotu wraku Tupolewa. Rosja nie wykonuje tu swoich obowiązków, nie odpowiada na apele społeczności międzynarodowej, po prostu nie przestrzega w tym zakresie także i zasad cywilizowanego świata" - kontynuował.
Na pytanie, czy jego wywiad był próbą "odnowienia" czy "restartu" relacji także z rosyjskim rządem, odparł, że "na tym etapie słowo +odnowienie+, +restart+ to są absolutnie niemożliwe do wypowiedzenia tak naprawdę słowa, jeśli chodzi o relacje polsko-rosyjskie".
"Te relacje są trudne, przepojone też szeregiem złych emocji, ale wynikających przede wszystkim z działań Federacji Rosyjskiej, z agresywnej polityki na wschodzie Europy, z agresywnej polityki także i w naszym regionie" - uzasadniał Przydacz. Wskazywał, że "przecież my nie możemy zamykać oczu na to, że otruwani są przeciwnicy polityczni Władimira Putina, przecież nie możemy nie reagować na to, że świat zachodni poddawany jest cyberatakom".
Jak mówił, "niestety społeczeństwo rosyjskie nie zawsze o tym jest poinformowane, więc trzeba i należy korzystać z tych kanałów komunikacji, by tez pokazywać Rosjanom, jak wygląda rzeczywistość".
"Ten dialog bilateralny z Federacją Rosyjską jest bardzo trudny, odbywa się póki co na poziomie takim niższym. Nie ma tu absolutnie atmosfery do politycznego dialogu, Rosja jest dla nas ogromnym wyzwaniem w zakresie polityki bezpieczeństwa i staramy się przede wszystkim wpływać na nią poprzez także instrumenty, które posiadamy - czyli poprzez na przykład Unię Europejską tak, by ten dialog między UE a Rosją odbywał się także z uwzględnieniem percepcji i interesów państwa polskiego" - podkreślił.(PAP)
Autorka: Sylwia Dąbkowska-Pożyczka
sdd/ godl/