Opowiadając o Bitwie Warszawskiej z sierpnia 1920 r., pisarze i poeci nie ograniczali się do plastycznego opisu, ale podejmowali próbę zrozumienia istoty tego wydarzenia. Efektem tych rozważań bywała zarówno apologia zwycięstwa, jak i gorzka nieraz refleksja nad kondycją społeczeństwa u progu wielkiej zmiany. O tym właśnie traktuje cenna praca Macieja Urbanowskiego.
To książka łącząca dwie optyki – historię literatury z historią polityczną. Autor to badacz literatury polskiej i profesor z Uniwersytetu Jagiellońskiego, który od lat zajmuje się rodzimym piśmiennictwem XX wieku.
Wiktora warszawska była jednym z kluczowych wydarzeń polskiego wieku XX, ale z upływem czasu popularność literackich opowieści o tamtych wydarzeniach malała. Z początku dominowały reportaże i krótsze formy, pod koniec lat dwudziestych – coraz więcej było powieści. Utwory te były dziełem w znacznej mierze uczestników i świadków wojny. Wypełnione osobistymi doświadczeniami frontowymi, niepozbawione były też głębszej refleksji. Literatura ta, nierzadko wysokiej próby, w znacznej mierze została skazana na zapomnienie w okresie PRL.
Literatura polska zna liczne przykłady dzieł, które głównym tematem czyniły wojnę z bolszewicką Rosją albo do niej nawiązywały. Odbiorca bardziej zainteresowany tematem wymieni tutaj „Na probostwie w Wyszkowie” Stefana Żeromskiego, „W polu” Stanisława Rembeka czy też „Lewą wolną” Józefa Mackiewicza. Obok nich współczesny czytelnik odnajdzie wiele dzieł niesłusznie zapomnianych lub skazanych na niepamięć. Wszystkie one stanowią bezcenne świadectwo żmudnego przywracania państwa polskiego na mapę Europy.
Odbudowie kraju z wojennych zniszczeń towarzyszyła nieprawdopodobna energia. Społeczeństwo przystąpiło do dzieła pełne wielkich nadziei na zbudowanie świata, o którym marzyli przodkowie: konfederaci, powstańcy, organicznicy czy patriotyczna inteligencja. Wielkie nadzieje można odczytywać jako wyraz młodzieńczej niecierpliwości i ogromnej siły woli. Marzenie o niepodległości podsycała wielka literatura doby romantyzmu i pozytywizmu. W czasie mozolnego wykuwania wolności łatwo było zachłysnąć się sienkiewiczowską wizją potężnej, dumnej i zgodnej Rzeczypospolitej, a zarazem afirmacją cnót, które w chwilach zagrożenia udaje się przekuć w zwycięstwo. Zderzenie z powojenną rzeczywistością, trudy podniesienia się z ogromnych przecież zniszczeń przyniosły pierwsze rozczarowania. „Ojcowskich szklanych domów nigdzie a nigdzie nie było” – napisze później Żeromski.
Bogata tradycja literacka, jak zauważa Urbanowski, po 1920 r. okazała się kontekstem, zachęcającym, by opisywać ostatnią wojnę w kategoriach wielkiej przygody. Ale przecież wojna to nie tylko pierwszorzędne, młodzieńcze doświadczenie formacyjne wypełnione śpiewem żołnierskich pieśni, optymistycznych mów i patriotycznych uniesień. To nie tylko monumentalny obraz zrywu wobec śmiertelnego zagrożenia, a także obraz niezwykłej odwagi. Wreszcie – to nie kopalnia anegdot, które z rozrzewnieniem opowiada się wnukom po wielu latach. Późniejsze zdarzenia pozwoliły dobudować kolejną warstwę. Niedawni architekci i bohaterowie walk z bolszewikami włączyli się w wartki nurt życia publicznego, pełnego dalekosiężnych planów, realizacji marzeń przodków, ale również niepozbawionego konfliktów, wzajemnych pretensji i animozji. Rysy na ich wizerunkach w połączeniu z wciąż widocznymi kontrastami społecznymi budziły rozgoryczenie i przesuwały optykę w kierunku indywidualnych doświadczeń. Stąd też na kartach dzieł literackich coraz częściej przypominano o straszliwej cenie ofiary, choć nie równało się to krytyce poświęcenia w ogóle.
Jednak już w latach trzydziestych obraz wiktorii warszawskiej daleki był od wzniosłości. Naturalistyczne opisy brudu, cierpienia, głodu, poczucia osamotnienia były nie tylko nieuchronnym skutkiem krytyki wyidealizowanej narracji. Stanowiły też skutek zawodu polską rzeczywistością i efekt zderzenia jej z dawnymi wyobrażeniami. Pierwszy zawód przyniósł Traktat ryski. Cytowany przez autora Stanisław Cat-Mackiewicz dostrzegł w nim wyrazistą cezurę, gdyż wówczas „ostatecznie kończył się Sienkiewicz Dzikich Pol i świętej Żmudzi, kończył się Mickiewicz, Rzewuski, Pol, kończył się Żółkiewski, Chodkiewicz, Sobieski – wszystko, co było wielkie. Kończyła się cała dawna Polska”.
Niemniej fascynująco prezentuje się druga część książki. Czytelnik odnajdzie tam około czterdziestu wierszy, pieśni żołnierskich, opowiadań, reportaży i wyimków z powieści. Podobnie jak w wypadku części analitycznej, także tutaj autor oddając głos wybitnym literatom, ukazuje stopniową ewolucję w postrzeganiu wojny. Aneks rozpoczyna korespondencja Kazimierza Wierzyńskiego z sierpnia 1919 r., a kończy fragment powieści Wiesława Helaka z 2017 r. Wśród przywołanych dzieł czytelnik odnajdzie zarówno szokujący weryzm w noweli Edwarda Małaczewskiego „Koń na wzgórzu”, jak i nawet urywki z eksperymentalnej powieści Edwarda Ligockiego „Gdyby pod Radzyminem…”, wpisującej się w nurt historii alternatywnej. Charakterystyczne, że wojna z bolszewikami bodaj nigdy nie stała się motywem dla satyry czy komedii.
Po katastrofie 1939 r. dyskurs ten przeniósł się na emigrację i dopiero po pięćdziesięciu latach mógł powrócić do wolnej Polski, która powoli odnajduje w wojnie polsko-bolszewickiej kopalnię motywów literackich.
Pozorna okazuje się sprzeczność między ujęciem hieratycznym a realistycznym, gdyż oba wybrzmiewają wspólną melodią. Literacka opowieść o starciu z bolszewikami nie mogła nieść przesłania bezwzględnie pacyfistycznego, akcentującego bezsens wojny jako takiej. Nie tej wojny.
Rok 1920 przyniósł kluczowe rozstrzygnięcie, które zapisało się w pamięci społecznej jako zwycięstwo dobra nad złem, wolności nad zniewoleniem. Konstruowanie analogii z historycznymi, ale i legendarnymi konfliktami jest jak najbardziej zasadne, choć nie wyklucza przyjęcia perspektywy jednostki zagubionej w gorączce zdarzeń. W swojej książce Maciej Urbanowski wszystkie te motywy łączy w taki sposób, że zarówno historyk, jak i filolog zyskują dzięki nim nową, intrygującą perspektywę.
Piotr Abryszeński
Źródło: MHP