Gabriela Zapolska bardzo krytycznie wyrażała się o emancypacji kobiet, choć swoim życiem tworzyła w Polsce model kobiety wyzwolonej, a w twórczości dotykała najboleśniejszych wtedy problemów życia kobiet. Jej sztuka "Moralność pani Dulskiej" będzie w sobotę czytana podczas Narodowego Czytania 2021.
Gabriela Zapolska prowadziła jak na tamte czasy bardzo swobodne życie - grała w teatrze, kochanków zmieniała jak rękawiczki, nie przejmowała się konwenansami - deklarowała się jednak jako przeciwniczka feminizmu i emancypacji kobiet.
Urodziła się 30 marca 1857 roku we wsi Podhajce na Wołyniu w rodzinie ziemiańskiej. Ojciec – Wincenty Korwin-Piotrowski, był zamożnym ziemianinem, matka – Józefa z Karskich – eks-tancerką baletową. Gabriela zwana Lunią uczyła się w zakładzie Sacre Coeur oraz w prywatnym Instytucie Wychowawczo-Naukowym we Lwowie. Doświadczenia z zakładów naukowych opisała w powieści o wymownym tytule "Przedpiekle". W 1876 r. wyszła za mąż za porucznika gwardii carskiej, młodego ziemianina ze Żmudzi, Konstantego Śnieżko-Błockiego herbu Leliwa, szybko jednak od męża odeszła; małżeństwo unieważniono w roku 1888. Otwartą sprawą pozostaje, czy państwo Śnieżko doczekali się dzieci. Z listu Zapolskiej po wydaniu "O czy się nawet myśleć nie chce" - powieści o kobiecie, która, zarażona przez męża syfilisem, urodziła chore dziecko wynika, że bazowała na własnych, bolesnych przeżyciach.
W 1882 roku, po zerwaniu z rodziną i mężem, Gabriela została aktorką - występowała w Krakowie, Lwowie, Poznaniu. Grywała także w zespołach wędrownych, na wpół amatorskich teatrzykach ówczesnej Galicji, Kongresówki oraz Poznańskiego. W roku 1889 wyjechała do Paryża z zamiarem zrobienia tam międzynarodowej kariery. Mieszkała tam do roku 1895, grając m.in. w Theatre Libre Antoine'a i modernistycznym Theatre de l'Euvre. Nie odniosła większych sukcesów scenicznych, ale przyjaźń z impresjonistami przyniosła jej sporą kolekcję cennych po latach obrazów. Kochankiem Zapolskiej był w tym okresie malarz Paul Serusier.
Po powrocie do kraju bezskutecznie starała się dostać się do warszawskich Teatrów Rządowych. W końcu otrzymała angaż w krakowskim teatrze kierowanym przez Tadeusza Pawlikowskiego i zdobyła nawet pewne powodzenie. Jako pisarka zadebiutowała w 1883 roku pod pseudonimem Gabriela Zapolska. Pseudonim ten związany jest z dramatycznymi wydarzeniami. W 1881 roku, nie mając jeszcze rozwodu z pierwszym mężem, zaszła w ciążę z kochankiem, kierownikiem trupy aktorskiej, w której wtedy występowała, Marianem Gawalewiczem. Urodzenie nieślubnego dziecka w tamtych czasach i w sytuacji materialnej aktorki nie wchodziło w grę. Gabriela urodziła córeczkę w Wiedniu i zostawiła ją "u mamki" - dziecko wkrótce zmarło. Podczas wyjazdu posługiwała się dokumentami dalekiej znajomej kochanka o nazwisku Zapolska. Potem zapewne uznała, że to nazwisko, z wielu względów, doskonale nadaje się na pseudonim.
Zapolska debiutowała opowiadaniem pt. "Jeden dzień z życia róży" (1881), ogłaszała nowele i powieści w prasie lwowskiej, następnie warszawskiej. Jej utwory: opowiadanie "Małaszka" (1883), powieści "Kaśka Kariatyda" (1885-86), "Przedpiekle" (1889) stały się przedmiotem polemik, wywołały oburzenie konserwatywnej krytyki ze względu na dominujący w nich naturalizm. Posądzano ją też o plagiat. Jan Popławski na łamach "Prawdy" redagowanej przez Aleksandra Świętochowskiego doszukał się pierwowzoru opowiadania "Małaszka" w rosyjskiej powieści (później nie potrafił wskazać, której) oraz podobieństw noweli "Gdybyś ożyła" z francuską "Mademoiselle Galathée" Enaulta. Poza tym wytknął autorce brak talentu. Wobec takich zarzutów pisarka wytoczyła dziennikarzom proces, jedyny literacki proces toczący się w XIX wieku na ziemiach polskich. W sądzie przegrała. Artykuł uznano za niewykraczający poza krytykę literacką, a zgromadzona na sali młodzież uniwersytecka przyjęła wyrok gromkimi brawami (co sędzia skomentował słowami: "Sala sądowa – to nie teatr!"). Jednak opinia publiczna z Adolfem Dygasińskim i Bolesławem Prusem na czele stanęła po stronie Zapolskiej. Autor zjadliwego artykułu wyzwał nawet na pojedynek jednego z obrońców pisarki, Henryka Nagla.
Napisała też wiele sztuk teatralnych, z których najsłynniejszą jest "Moralność pani Dulskiej". Sztuka przedstawia historię rozgrywającą się w mieszczańskim domu początku XX wieku. Młody Zbyszko Dulski uwodzi służąca Hankę, a choć matka, właścicielka kamienicy, wie o ich romansie, zaskoczeniem staje się dla niej reakcja Zbyszka na ciążę Hanki - zamiar ożenku. Wybija mu to z głowy dopiero sprytna kuzynka Juliasiewiczowa, tłumacząc niewygodne konsekwencje takiej decyzji, czyli przede wszystkim konieczność zarobienia na rodzinę. Hanka zostaje odprawiona z pewną sumą pieniędzy, a najbardziej rozczarowana jest młodsza siostra Zbyszka - Mela, która wierzy w wartości takie jak miłość i bezinteresowność. Tytuł sztuki pochodzi od słów głównej bohaterki: "Ja przede wszystkim pojmuję moralność”. To jedna z najczęściej wystawianych polskich sztuk, która od premiery w 1906 r. miała 210 inscenizacji
Nazwisko bohaterki sztuki na stałe zagościło w polszczyźnie - dulszczyzna to określenie kołtuństwa, mieszczańskiej hipokryzji i ciasnoty poglądów, połączonej z wysokim mniemaniem o własnych walorach moralnych. Także cytaty z dramatu przeniknęły do języka: "Na to mamy cztery ściany i sufit, aby brudy swoje prać w domu i aby nikt o nich nie wiedział" - to jedna z maksym pani Dulskiej obok takich jak "Dla kobiety nie ma, jak dom", "Dla męża, mój panie, kobieta się nie potrzebuje pod spodem stroić", "kobieta powinna przejść przez życie cicho i spokojnie". W historii polskiego teatru zapisała się także jedyna w całej sztuce kwestia Felicjana Dulskiego, który w 15 scenie II aktu wypowiada kwestię: "A niech was wszyscy diabli!!!".
Swobodne życie Zapolskiej, wymowa jej utworów sprawiła, że pisarka uchodzi za ikonę polskiego feminizmu. Jan Ludwik Popławski pisał o "Małaszce": "Zapolska zamiast chorągwi wywiesiła czerwoną spódnicę". Tymczasem sama Zapolska wobec feminizmu i emancypacji kobiet stanowczo się dystansowała. W 1888 roku 21-letnia warszawianka Karolina Szulc uzyskała stopień doktora z zakresu medycyny na Sorbonie. Redakcja "Kuriera Warszawskiego" poprosiła o opinię Gabrielę Zapolską, a pisarka wyraziła ją w artykule "W sprawie emancypacji". Ku zaskoczeniu wszystkich zadeklarowała się w nim jak przeciwniczka kształcenia kobiet na wyższych uczelniach oraz podejmowania przez kobiety pracy w zawodach uważanych powszechnie za męskie.
Zapolska pisała: "Tak jest, jestem przeciwna wdzieraniu się kobiet na stopnie dotychczas przez mężczyzn zajmowane, przeciwna zapamiętale". I dalej: "Śmiało i otwarcie wypowiadam zdanie swoje. Nie chcę kobiet-lekarzy, prawników, weterynarzy itd." Zapolska podkreślała, że kobiety są całkowicie inne pod względem fizycznym, intelektualnym i emocjonalnym od mężczyzn, a ich przeznaczeniem jest życie rodzinne. Nawoływała: "Nie filozofuj!… Nie kraj trupów!… Nie zatracaj swej godności niewieściej. - To czar! To twoja władza! To twoje królestwo! Nie abdykuj! Korony dla biretu nie składaj". Te poglądy wyznawała do końca życia.
W 1904 roku Zapolska zamieszkała na stałe we Lwowie. Zorganizowała tam, wraz z drugim mężem, malarzem Stanisławem Janowskim, zespół teatralny, z którym objeżdżała Galicję. Małżeństwo jednak szybko się rozpadło - to Janowski zostawił żonę, która wielokrotnie próbowała listownie nakłonić go do powrotu.
Przez wiele lat zmagała się z bólami reumatycznymi, krwotokami, dolegliwościami żołądkowo-jelitowymi, chorobą serca, postępującą ślepotą. Przyczyną tych wszystkich dolegliwości była najprawdopodobniej próba samobójcza artystki w 1888 roku. Chcąc się otruć, połknęła garść łebków od zapałek – do ich produkcji używano w tamtych czasach fosforu. Zapolska nawiązała do tych doświadczeń w "Moralności pani Dulskiej". Główna bohaterka, spotkawszy lokatorkę swojej kamienicy, ironizuje: "Zażyła pani zapałek. Taka trywialna trucizna!… Ludzie się śmieli. I jeszcze jak się to skończyło! Cała komedia! Gdyby pani była umarła… no!".
W ostatnich latach życia Zapolskiej zdrowiem artystki zajmował się niejaki Eugeniusz Kapitain, hochsztapler udający lekarza, który postanowił wykorzystać swoją pacjentkę. W 1921 roku Zapolska czuła się coraz gorzej, traciła wzrok, niemal nie wychodziła z mieszkania. W grudniu kolejny raz poważnie się rozchorowała.
Kapitain sporządził fałszywy testament czyniący go jedynym spadkobiercą pisarki. Przed sprowadzeniem świadków zrobił Zapolskiej tajemniczy zastrzyk, po którym, półprzytomna, podpisała dokument. To świadkowie podpisania testamentu wszczęli larum, a wierne służące zawiadomiły rodzinę pisarki. Zapolska zmarła 17 grudnia 1921 roku. Pogrzeb był bardzo skromny, dopiero w 1927 roku jej ciało spoczęło w Alei Zasłużonych na Cmentarzu Łyczakowskim. (PAP)
autor: Agata Szwedowicz
aszw/ pat/