65 lat temu, 24 października 1956 r., w Warszawie powołano Ogólnopolski Klub Postępowej Inteligencji Katolickiej – zaczątek Klubów Inteligencji Katolickiej. Przez niemal cztery dekady KIK-i były oazami względnej swobody myślenia.
Po zakończeniu II wojny światowej w Polsce powstało lub odrodziło się wiele inicjatyw społecznych współtworzonych przez Kościół lub świeckich katolików. Wśród najważniejszych można wymienić „Tygodnik Powszechny” wydawany z inicjatywy abp. Adama Sapiehy od marca 1945 r. Niemal w tym samym czasie w Warszawie powstał „Tygodnik Warszawski”. Wydawano go z inicjatywy Warszawskiej Kurii Metropolitarnej i grupy świeckich katolików z deklaracją, że periodyk będzie poświęcony zagadnieniom życia narodowego. Wydawcą było Katolickie Towarzystwo Wydawnicze „Rodzina Polska” zainicjowane przez ks. prałata Zygmunta Choromańskiego po uzgodnieniach z prymasem Augustem Hlondem. Pismo wyrażało poglądy środowisk narodowych i chadeckich związanych m.in. ze Stronnictwem Pracy. Oznaczało to otwartą polemikę z marksizmem, a więc wystąpienie przeciwko PPR. Po sfałszowanych wyborach w 1947 r. stało się jasne, że „Tygodnik Warszawski” zostanie zniszczony przez władzę. Jego istnienie zakończył pokazowy proces redakcji.
Jedynym znaczącym środowiskiem katolickim współpracującym z władzami była grupa Bolesława Piaseckiego skupiona wokół tygodnika „Dziś i Jutro”. Po śmierci Stalina, gdy władze przystąpiły do kolejnego ataku na katolików, „Tygodnik Powszechny” został przejęty przez redaktorów działających pod dyktando Piaseckiego. W ten sposób, na ponad trzy lata, w PRL całkowicie zanikła jakakolwiek możliwość wyrażania myśli katolickiej, która odbiegałaby od doktryny marksistowskiej. W ciągu kolejnych dwóch lat Piasecki „opanował” wszystkie tytuły katolickie w Polsce i utworzył nowe tytuły, takie jak „Wrocławski Tygodnik Katolików”. W 1955 r. wydawane przez niego pisma zostały potępione przez Stolicę Apostolską, która uznała je za sprzeczne z nauczaniem Kościoła. Jednocześnie w środowisku Piaseckiego narastały konflikty wewnętrzne.
W połowie października 1956 r. dla kręgu intelektualistów katolickich stało się jasne, że możliwe jest odrodzenie w miarę niezależnego społecznego ruchu katolickiego. Proces jego odbudowy przyspieszyło zachowanie Piaseckiego. 16 października na łamach „Słowa Powszechnego” opublikował on artykuł „Instynkt państwowy”, w którym ostrzegał, że próby demokratyzacji systemu mogą zakończyć się wprowadzeniem stanu wyjątkowego. Była to zakamuflowana przestroga przed interwencją sowiecką. Piasecki stawał po stronie doktrynerów partyjnych z frakcji natolińczyków. 22 października w mieszkaniu skonfliktowanego z Piaseckim filozofa Władysława Seńki zebrało się wąskie grono intelektualistów katolickich, reprezentujących Warszawę, Kraków i Wrocław - Stefan Wilkanowicz, Tadeusz Mazowiecki, Janusz Zabłocki i Jerzy Zawieyski. Rozmawiali o perspektywie rychłego uwolnienia prymasa Stefana Wyszyńskiego i artykule Piaseckiego. Następnego dnia na łamach „Życia Warszawy” ukazało się ich oświadczenie: „Odcinamy się od wypowiedzi Bolesława Piaseckiego godzącej w nurt demokratyzacji życia politycznego w Polsce. Wbrew istniejącym dotychczas pozorom Bolesław Piasecki i grupa PAX nie reprezentuje ogółu katolickiego w Polsce”. W rzeczywistości PRL opublikowanie tak radykalnie krytycznego tekstu oznaczało, że grupa zebrana w mieszkaniu Seńki cieszy się wsparciem nowego I sekretarza KC PZPR Władysława Gomułki. Przegranym był Piasecki.
Założyciele Klubu podkreślili, że ich celem jest dążenie do „generalnej zmiany układu katolickich sił społecznych”. Już kilka dni później delegację nowej organizacji przyjął Gomułka. „Powitał z uznaniem naszą gotowość współdziałania w odbudowie Polski i zaznaczył, że na takim współdziałaniu katolickiego społeczeństwa bardzo mu zależy” – zapisał w swoim dzienniku Zawieyski.
24 października Jerzy Turowicz, Stanisław Stomma, Jacek Woźniakowski i Jerzy Zawieyski spotkali się ze współpracownikiem Gomułki, członkiem Klubu Krzywego Koła, późniejszym działaczem KOR Władysławem Bieńkowskim. Jego reakcja była na tyle pozytywna, że jeszcze tego samego dnia podpisano deklarację założycielską Ogólnopolskiego Klubu Postępowej Inteligencji Katolickiej. Na pierwszego prezesa wybrano Jerzego Zawieyskiego. Założyciele Klubu podkreślili, że ich celem jest dążenie do „generalnej zmiany układu katolickich sił społecznych”. Już kilka dni później delegację nowej organizacji przyjął Gomułka. „Powitał z uznaniem naszą gotowość współdziałania w odbudowie Polski i zaznaczył, że na takim współdziałaniu katolickiego społeczeństwa bardzo mu zależy” – zapisał w swoim dzienniku Zawieyski.
Wraz z wygasaniem odwilży nowe władze PRL uznały, że scentralizowana i ogólnopolska organizacja zrzeszająca katolików może dysponować zbyt dużym potencjałem antysystemowym. OKPIK przekształcono w sieć lokalnych Klubów Inteligencji Katolickiej. Kluby sformowane w Toruniu, Krakowie, Poznaniu i we Wrocławiu w praktyce akceptowały prymat ośrodka warszawskiego. W 1958 r. środowisko warszawskiego KIK-u rozpoczęło wydawanie miesięcznika „Więź”, jednego z najważniejszych czasopism katolickich w PRL.
Nowe władze wyraziły zgodę na obecność członków KIK-u w Sejmie. W parlamencie „wybranym” w wyborach ze stycznia 1957 r. znalazło się pięciu posłów tworzących koło poselskie „Znak”. Jerzy Zawieyski został członkiem Rady Państwa. Część posłów „Znaku” miała nadzieje na aktywną działalność polityczną. Pierwszą tego zapowiedzią były list Zawieyskiego, krytykujący antykościelną politykę Władysława Gomułki i domagający się respektowania praw ludzi wierzących. KIK nie poniósł z tego powodu konsekwencji, jednak stosunki z władzą stały się napięte; nie wyrażano też zgody na tworzenie dalszych lokalnych ośrodków.
Przez kilka lat KIK nie przejawiał aktywności opozycyjnej. W 1975 r. Koło „Znak” postanowiło poprzeć poprawki do konstytucji wprowadzające zapis o przewodniej roli PZPR i przyjaźni z ZSRS. Wszyscy obecni na sali sejmowej posłowie głosowali za przyjęciem zmian. Jedynym nieprzejednanym posłem pozostał publicysta „Tygodnika Powszechnego” Stanisław Stomma.
Do jeszcze ostrzejszego konfliktu doszło po wydarzeniach 1968 r., które Zawieyski otwarcie skrytykował w Sejmie. Doszło do słownych przepychanek. W imieniu Gomułki i Józefa Cyrankiewicza przemówienie krytykujące postawę Zawieyskiego wygłosił m.in. Zenon Kliszko – Zawieyski nie pozostał dłużny i do zarzutów tłumienia wystąpień studenckich dołączył oskarżenie o pobicie Stefana Kisielewskiego. Nie wiadomo, jaki był dokładnie dalszy przebieg wydarzeń. Kilka dni później Zawieyski doznał wylewu krwi do mózgu, po którym powoli dochodził do siebie, choć skarżąc się na zaniki pamięci. Zginął 18 czerwca 1969 r. na skutek upadku z okna. Oficjalnie orzeczono samobójstwo, sprawa nie jest jednak jasna do dziś.
Przez kilka lat KIK nie przejawiał aktywności opozycyjnej. W 1975 r. Koło „Znak” postanowiło poprzeć poprawki do konstytucji wprowadzające zapis o przewodniej roli PZPR i przyjaźni z ZSRS. Wszyscy obecni na sali sejmowej posłowie głosowali za przyjęciem zmian. Jedynym nieprzejednanym posłem pozostał publicysta „Tygodnika Powszechnego” Stanisław Stomma. Mimo interwencji sekretarza Komitetu Centralnego Stanisława Kani odmówił on poparcia nowych zapisów konstytucji i podczas głosowania jako jedyny z obecnych na sali posłów wstrzymał się od głosu. Ów symboliczny gest kosztował go mandat poselski – władze komunistycznie uniemożliwiły Stommie kandydowanie w wyborach na kolejną kadencję.
Postawa członków KIK-ów zmieniła się w połowie następnej dekady, wraz z represjami po wydarzeniach 1976 r. i powstaniu KOR-u. W jego składzie znalazło się dwóch „kikowców”, Wojciech Onyszkiewicz i Wojciech Ostrowski. Wkrótce większa ich liczba stała się członkami „Solidarności” – np. Tadeusz Mazowiecki, Andrzej Wielowieyski i Bohdan Cywiński weszli w 1980 r. w skład Międzyzakładowego Komitetu Strajkowego i brali udział w negocjacjach z władzami.
Zdaniem badacza ich dziejów, prof. Andrzeja Friszke, autora monografii „Oaza na Kopernika - historia KIK od powstania w 1956 do 1989 r.”, Kluby „były jednym z bardzo niewielu miejsc, w których istniała wolność słowa i gdzie nie sięgała bezpośrednia władza nomenklatury [...] Kluby były więc enklawami w życiu społecznym zdominowanym przez partię, jej doktrynę i język wypowiadania się o sprawach publicznych”.
W czasie stanu wojennego działalność KIK została zawieszona, po nim zaś, do 1989 r., była torpedowana przez władze. Jego członkowie odegrali jednak znaczną rolę w trakcie obrad okrągłego stołu, kiedy to stanowili rodzaj pomostu między władzami a opozycją. W 1989 r. powstało Porozumienie Klubów Inteligencji Katolickiej, które skupia obecnie około stu Klubów w różnych miastach.
Historycy określają Kluby Inteligencji Katolickiej jako jedną z niewielu przestrzeni „koncesjonowanej wolności” w PRL. Zdaniem badacza ich dziejów, prof. Andrzeja Friszke, autora monografii „Oaza na Kopernika - historia KIK od powstania w 1956 do 1989 r.”, Kluby „były jednym z bardzo niewielu miejsc, w których istniała wolność słowa i gdzie nie sięgała bezpośrednia władza nomenklatury [...] Kluby były więc enklawami w życiu społecznym zdominowanym przez partię, jej doktrynę i język wypowiadania się o sprawach publicznych”. (PAP)
Autor: Michał Szukała
szuk/ skp /