Proces kształtowania się polskiej państwowości był rozpisany na kilka lat. Rozpoczął się jesienią 1918 i trwał do marca 1921 r. – mówi PAP historyk prof. Andrzej Chwalba.
Polska Agencja Prasowa: Na 11 listopada 1918 r. patrzymy jako na datę końca procesu odzyskiwania niepodległości. Na ile tak jest, a na ile ten dzień to dopiero początek pewnej drogi?
Prof. Andrzej Chwalba: Z licznych możliwych dat, które mogły zostać wybrane, jako symboliczny początek niepodległości, ostatecznie wskazano na dzień 11 listopada. W 1937 r. na mocy ustawy sejmowej ten dzień został formalnie uznany za początek niepodległości oraz stał się świętem państwowym. Pamiętajmy jednak, że konkurowało jeszcze kilka innych dat, w tym moment rozpoczęcia wojny przez strzelców w 1914 r., który był dla Józefa Piłsudskiego bardzo ważny.
To oczywiście nie zamyka dyskusji odnośnie do początku budowy niepodległego państwa, bowiem proces kształtowania się suwerennej i demokratycznej państwowości był rozpisany co najmniej na kilka lat i to zarówno z powodów wewnętrznych, jak i zewnętrznych.
PAP: Jakie są zatem te czynniki zewnętrzne?
Prof. Andrzej Chwalba: Odpowiadając na to pytanie, chciałbym przypomnieć kilka kwestii. 11 listopada 1918 r. Rada Regencyjna przekazała Piłsudskiemu władzę wojskową, a trzy dni później również cywilną. 16 listopada jako Wódz Naczelny Armii Polskiej Piłsudski wysłał depeszę notyfikującą do światowych przywódców – zarówno państw zwycięskich, jak i państwa niemieckiego, w której informował, że powstała niepodległa i demokratyczna Polska. W tym momencie nie było jeszcze polskiego rządu ani parlamentu, a jedynym przedstawicielem nowej polskiej władzy był Piłsudski.
PAP: Jaka była wobec tego reakcja adresatów tej depeszy?
Prof. Andrzej Chwalba: Negatywna, ponieważ alianci nie zaakceptowali tej wiadomości. Na kolejną depeszę, jaką wysłał do marszałka Ferdinanda Focha – głównodowodzącego wojsk alianckich na froncie zachodnim, prosząc, aby Armia Hallera jak najszybciej znalazła się w granicach Polski – również nie otrzymał pozytywnej odpowiedzi. Nie inaczej było w przypadku depeszy do prezydenta Stanów Zjednoczonych Thomasa Woodrowa Wilsona. Stało się tak, dlatego że mocarstwa alianckie uznawały za reprezentanta Polski na arenie międzynarodowej nie Piłsudskiego i rząd, który powołał, lecz Komitet Narodowy Polski, który od 15 sierpnia 1917 r. miał swoją siedzibę w Paryżu, a przewodniczył mu Roman Dmowski. Również Wojciech Korfanty, który był przywódcą Polaków na Śląsku, uznawał przedstawicielstwo KNP.
PAP: Jakie problemy generowała wobec tego ta sytuacja?
Prof. Andrzej Chwalba: Komitet Narodowy Polski już w połowie 1918 r., czyli jeszcze wtedy, gdy Polski nie było, miał pełne uznanie jako reprezentant Polski w charakterze rządu tymczasowego. Miał nawet możliwość wydawania paszportów polskich. Negocjował z bankami zachodnimi możliwość otrzymania pożyczek na utrzymanie swoje i Armii Polskiej we Francji i je otrzymywał. Natomiast Piłsudski jako tymczasowy naczelnik państwa i rząd Moraczewskiego takiego mandatu od aliantów nie mieli.
W istocie mieliśmy dwie Polski. Jedna ta realna, którą tworzył Piłsudski i rząd Jędrzeja Moraczewskiego, przygotowując się do wyborów do Sejmu Ustawodawczego i tworząc aparat centralny oraz administracji terenowej. I druga Polska, którą reprezentował KNP i Roman Dmowski. Politycy z KNP byli proalianccy i profrancuscy, dlatego też cieszyli się zaufaniem. Zatem to nie Piłsudski, ale Dmowski miał zaufanie świata zachodniego. Także politycy i polscy mieszkańcy zaboru pruskiego, Wielkopolski i Pomorza uznawali KNP za polską reprezentację.
PAP: Co w tej sytuacji postanowił Piłsudski?
Prof. Andrzej Chwalba: Widząc, że nie ma możliwości uzyskania akceptacji dla rządów Republiki Polskiej – taka była oficjalna nazwa państwa jesienią 1918 r. – Piłsudski wysłał słynny list do Romana Dmowskiego, w którym zwraca się do Dmowskiego „Drogi Panie Romanie”. W liście proponuje współpracę i porozumienie ponad podziałami.
A było o co zabiegać, bowiem rząd Moraczewskiego, a praktycznie Piłsudskiego nie był w stanie otrzymać za granicą pożyczek, sprowadzić Armii Hallera, nie mógł zakupić sprzętu wojennego na Zachodzie. Nie był uznawany ani przez aliantów, ani przez państwa neutralne, czyli nie miał podmiotowości prawnej z punktu widzenia prawa międzynarodowego. Dla zachodnich mocarstw Polska, która się rodziła, była jakby prywatną inicjatywą lewicowych polityków skupionych wokół Piłsudskiego.
Dmowski odpowiedział na ofertę pozytywnie. Interes Polski był ważniejszy od ambicji i racji partyjnych. W styczniu 1919 r. rząd Moraczewskiego podał się do dymisji, co otworzyło perspektywę powstania nowego rządu, na którego czele stanął wybitny kompozytor i pianista, wirtuoz klasy światowej – Ignacy Jan Paderewski. Był lubiany i szanowany przez aliantów, a także znany i ceniony przez prezydenta Wilsona – zresztą obaj panowie są w przyjaźni.
PAP: Czy w tej sytuacji proces uznania na arenie międzynarodowej przyspieszył?
Prof. Andrzej Chwalba: Rzeczywiście dopiero powstanie rządu Paderewskiego, do którego weszli politycy Narodowej Demokracji skupieni wokół Dmowskiego oraz politycy o orientacji proalianckiej, otworzyło możliwości uznania rządu i Polski przez świat.
Pierwsze uczyniły to Stany Zjednoczone, później kolejne państwa alianckie, a także państwa neutralne, które skierowały do Warszawy posłów. W 1920 r., podczas Bitwy Warszawskiej, w stolicy były już przedstawicielstwa najważniejszych państw. Można zatem powiedzieć, że dopiero w lutym i w kolejnych miesiącach roku 1919 Polska stała się częścią świata.
PAP: Polska musiała także borykać się z problemem swoich granic…
Prof. Andrzej Chwalba: Zamknięcie tego procesu, przynajmniej na granicy zachodniej, przyniosła konferencja wersalska i zgoda zgromadzonych tam przywódców na granicę Polski z Niemcami i taką zgodę ostatecznie wyraziła też Republika Weimarska. Zatem ustanowienie granicy zachodniej było kolejnym aktem potwierdzającym międzynarodowe uznanie polskiej podmiotowości politycznej.
Kształt granicy wschodniej był z kolei wynikiem porozumienia polsko-bolszewickiego ujętego w Traktacie ryskim w marcu 1921 r. Alianci zachodni bez entuzjazmu i też nie od razu uznali jego warunki. Zakończyło to proces kształtowania się terytorium państwa polskiego. Dopiero wówczas można było powiedzieć, że granice Polski zostały zaakceptowane przez społeczność międzynarodową.
PAP: Jak z kolei wyglądał proces budowania niepodległego państwa przez pryzmat instytucji państwowych?
Prof. Andrzej Chwalba: Uznanie międzynarodowe to jedno, ale ważne są też regulacje wewnętrzne. Powstały województwa i powiaty, dzięki czemu zapewniono stabilność państwową. Powstała nowoczesna i profesjonalna policja państwowa. Lecz prawo obowiązujące w dawnych zaborach w niewielkim stopniu się zmieniło. Pozostał dotychczasowy ustrój sądownictwa, z tą tylko różnicą, że na miejsce sędziów-Niemców i sędziów-Rosjan powołano sędziów-Polaków. Istniał również Sąd Najwyższy, utworzony jeszcze w czasie istnienia Królestwa Polskiego. Niestabilna była sytuacja na rynku pieniężnym, aż do czasu reformy walutowej Grabskiego. Najważniejszym wydarzeniem tego czasu były wybory do Sejmu Ustawodawczego, na podstawie demokratycznej ordynacji wyborczej. To Sejm, a nie Piłsudski jako Naczelny Wódz był najwyższym suwerenem, ponieważ posłowie byli wybrani przez naród. Wybory odbyły się 26 stycznia 1919 r., a już 10 lutego odbyło się pierwsze posiedzenie Sejmu Ustawodawczego.
Był to olbrzymi sukces nowych władz polskich, które w tak krótkim czasie przygotowały ordynację wyborczą i przeprowadziły wybory w sposób niebudzący wątpliwości. Nie możemy zapominać o tym, że do Sejmu zostały również wybrane kobiety. Jest to ważne wydarzenie dla Polski i dla Europy, ponieważ niewiele było państw, które taką drogę wybrały.
PAP: Jaką rolę odegrał wobec tego Sejm Ustawodawczy w budowaniu niepodległego państwa?
Prof. Andrzej Chwalba: Sejm Ustawodawczy uchwalił w 1919 r. Małą Konstytucję. Określił w niej swoje kompetencje, w tym odpowiedzialność polityczną rządu przed Sejmem, ale także Naczelnika Państwa. Piłsudski, który do tej pory był Tymczasowym Naczelnikiem Państwa, został Naczelnikiem Państwa i Naczelnym Wodzem.
PAP: Kiedy zatem proces budowania suwerennego państwa został ukończony?
Prof. Andrzej Chwalba: Wskazałbym na marzec rok 1921. Z jednej strony mamy ustalenia Traktatu ryskiego, o czym już wspominałem, ale w tym samym czasie uchwalona została Konstytucja marcowa. Był to ostateczny moment ukonstytuowania się organów państwa oraz określenia praw i obowiązków obywateli.
Proces tworzenia się państwa polskiego był zatem rozciągnięty w czasie: od października 1918, kiedy powstała Polska Komisja Likwidacyjna w Galicji, lub też jak twierdziła narodowa demokracja od 15 sierpnia 1917, i trwał do marca 1921 r.
Rozmawiała Anna Kruszyńska
akr/ skp /