Polska, żeby przetrwać, musi być silna jednością i wspólnotowością. Ci, którzy się wypisują z polskiej wspólnoty, niech powiedzą to jasno, bo konsekwencją ich działań jest to, że gdzieś tam na końcu suwerennej Polski po prostu nie będzie - mówi PAP wicepremier, minister kultury i dziedzictwa narodowego prof. Piotr Gliński.
Polska Agencja Prasowa: O czym powinniśmy pamiętać w 103. rocznicę odzyskania przez Polskę niepodległości, w kontekście m.in. tego, co dzieje się na polsko-białoruskiej granicy?
Piotr Gliński: Przede wszystkim o odpowiedzialności oraz o tym, że niepodległość czy suwerenność nie są nam dane raz na zawsze. To jest coś, co nam zadano, mamy obowiązek dbania o naszą suwerenność, ciągłego działania na rzecz utrzymania niepodległości - i to w wielu wymiarach. To jest kwestia odpowiedzialności i pracy dla wspólnoty.
PAP: Wokół jakich idei, postaw powinniśmy budować naszą tożsamość narodową?
Piotr Gliński: Wokół systemu wartości, które nazywamy polskością. Dlatego m.in. odwołujemy się do symboli, historii, postaci, które uważaliśmy i uważamy za ważne i które odgrywały istotną rolę w naszej historii. Byli to politycy, ludzie, którzy walczyli zbrojnie, którzy tworzyli naszą naukę, gospodarkę, ale także artyści, ludzie kultury. To jest również odpowiedzialność za wszystkich we wspólnocie, poczucie solidarności i zrozumienie tego, że we współczesnym świecie, jeżeli nie jesteśmy razem, jeżeli nie potrafimy wspólnie dbać o to, co jest związane z ideą narodową, ze wspólnotą polityczną oraz kulturową, którą tworzymy, to będziemy coraz słabsi, będziemy popadali w tarapaty, jak w końcu XVIII wieku czy tak jak po wojnie, po 1945 r. W tej chwili mierzymy się z bardzo poważnym napięciem na wschodniej granicy, presją hybrydową, ale także mamy bardzo poważne wyzwania w obszarze zrozumienia roli wspólnot narodowych we współczesnym świecie.
PAP: Czy w pana ocenie możliwe jest w obecnej sytuacji politycznej w Polsce, przy wszystkich podziałach, bycie razem?
Piotr Gliński: Nie mamy wyjścia. Polska, żeby przetrwać, musi być silna, musi być silna jednością i wspólnotowością. Ci, którzy się wypisują z polskiej wspólnoty, którzy z różnych powodów – braku odpowiedzialności, z powodu wyboru koncepcji "Polski zależnej" - uważają, że powinniśmy podporządkowywać się w pełni silniejszym, bardziej wpływowym czy wręcz sztucznym tworom kulturowo-politycznym, niech powiedzą to jasno. Konsekwencją ich działań jest to, że suwerennej Polski po prostu nie będzie. Możemy tak rozmawiać, ale bądźmy odważni i powiedzmy to głośno.
PAP: Na czym powinien polegać współczesny patriotyzm?
Piotr Gliński: To jest pytanie, które powinniśmy sobie stawiać nieustająco, może szczególnie w Święto Niepodległości. Współczesny patriotyzm może mieć różne oblicza, ale one wszystkie muszą sprowadzać się do jednego, do nadrzędności interesu wspólnoty nad indywidualnym. Muszą też opierać się na określonej równowadze, na odpowiedniej proporcji pomiędzy interesem indywidualnym, grupowym, lokalnym a interesem ogólnonarodowym. Bez tego typu podejścia stajemy się tworem, który jest za słaby, żeby mógł się obronić. Wspólnota jest m.in. po to, żeby bronić swoich obywateli przed zagrożeniami związanymi m.in. z erozją kulturową, z presją ekonomiczną, także komercyjną. Zagrożeniem jest dzisiaj również to, co wynika z ciężkiego społecznego doświadczenia związanego z pandemią. Zagrożeniem jest wreszcie to, że próbuje się narzucać nam pewne projekty kulturowe czy pseudokulturowe, które nie odpowiadają na podstawowe pytania egzystencjalne współczesnego człowieka. Powodują one m.in. i to, że coraz więcej osób ma problemy osobowościowe, że mamy kryzys sensu życia, także wśród młodego pokolenia. Komercja, poprawność polityczna i rozmaite modernistyczne, progresywne ideologie praktycznie nie odpowiadają na ludzkie potrzeby. To, że są z tego zadowolone pewne grupy interesu czy stosunkowo wąskie środowiska, nie znaczy, że to jest dobra recepta dla całego społeczeństwa i całej wspólnoty narodowej.
PAP: Co można uczynić, żeby myślenie o niepodległości nie towarzyszyło nam tylko od święta, ale także na co dzień?
Piotr Gliński: Myślenie o niepodległości przede wszystkim musi być myśleniem mądrym. Musi się opierać na zrozumieniu tego, czym jest niepodległość dla wspólnoty i czym jest solidarność w ramach tej wspólnoty. Na przykład na poziomie politycznym w Europie widzimy, że ten, kto nie wyznaje bardzo nowoczesnej, postępowej ideologii, jest wykluczany, stawiany poza nawiasem wspólnoty. Próbuje się odgórnie narzucić wartości skrajnie liberalno-lewicowe jako tzw. wartości europejskie, chociaż niewiele mają one wspólnego z wartościami, wokół których wspólnota europejska powstawała. A jednocześnie poprzez media i środowiska opiniotwórcze próbuje się "wypychać", wykluczać, dehumanizować wszelkie przejawy innego podejścia do rzeczywistości. Gdzie tutaj jest miejsce na wolność wyboru? Nie ma! I to jest także zagrożenie dla naszej niepodległości – uleganie trendom, modom, bezrefleksyjne naśladownictwo, brak własnej podmiotowości. Te wszystkie zagrożenia musimy sobie uświadamiać. Musimy być wewnątrzsterowni, nie możemy ulegać różnego typu propagandzie, presji – medialnej czy środowiskowej. Mechanizmy konformizmu środowiskowego obserwuję szczególnie często w kulturze. Zdarza się, że celebryta o poglądach bardzo radykalnych staje się wzorcem, który wszyscy naśladują, bo boją się wyłamać i boją się podmiotowo myśleć w sytuacji często oczywistej. Gdy ulegamy tej presji, przestajemy być suwerenni i niepodlegli zarówno w wymiarze indywidualnym, jak i – ostatecznie – wspólnotowym.
PAP: Mam wrażenie, że jest to mechanizm dość powszechny w środowisku celebryckim...
Piotr Gliński: Bardzo powszechny. To jest także orientowanie się na Zachód, na mody popularne za granicą czy też na sponsorów. Ostatnio nawet wielki biznes wprowadza zasady poprawności politycznej oraz "cancel culture", czyli rewizji, unieważniania kultury współczesnej. To są rzeczy niebywale niebezpieczne. To mechanizmy swoistej dyktatury ideologicznej.
PAP: W jaki sposób zatem można poprawić relacje między stronami sporu politycznego?
Piotr Gliński: W takich sytuacjach zachęcam przede wszystkim do rozmowy. Nie zaczynajmy od szczytnych celów, wielkich zadań, ale od rozmowy. Rozmowa jest głównie obszarem wymiany argumentów, a nie emocji czy epitetów. Niestety, duża część polskiej opozycji nie chce rozmowy, wręcz przeciwnie - jeżeli ktoś zaczyna rozmawiać, jest przywoływany do porządku, jest zmuszany do tego, żeby rozmowę zrywać, żeby stosować taktykę "ulicy". To jest zaprzeczenie istoty demokracji. W demokratycznej debacie ścierają się argumenty, różne wizje, możemy się kłócić, a kiedy nie możemy dojść do porozumienia - są wybory, głosujemy i szanujemy wynik tych wyborów. W Polsce w ostatnim czasie ten demokratyczny porządek próbuje się wywrócić do góry nogami, nie uznając wielokrotnie potwierdzonych wyników wyborów. Takim zachowaniem niszczy się wspólnotę. W dniu Święta Niepodległości musimy o tym przypominać. I nie możemy się na to godzić. Jeżeli ktoś uważa, że jest inaczej, niech zacznie od rozmowy, pozwoli na tę rozmowę, a nie uniemożliwia jej, uprawiając politykę za pośrednictwem inwektyw na Twitterze. Mam nadzieję, że Polacy się otrząsną z takiej "totalnej", wykluczającej wizji życia publicznego, która jest nam celowo narzucana przez ostatnie lata. Być może zagrożenie, z którym mamy dziś do czynienia na wschodniej granicy, będzie takim sygnałem alarmowym dla naszej wspólnoty.
Rozmawiała Katarzyna Krzykowska (PAP)
ksi / skp /