Tak jak Amerykanie mają indyka, tak my możemy mieć gęsinę – podkreślają pomysłodawcy ósmej już akcji „Gęsina na imieninach”, organizowanej w Poznaniu przy okazji czwartkowych imienin ulicy św. Marcin.
W Poznaniu 11 listopada obchodzone są imieniny św. Marcina, patrona jednej z głównych ulic miasta. Nieodłącznym elementem święta jest tradycja jedzenia słodkich rogali świętomarcińskich.
W czwartek w ramach dnia św. Marcina Wielkopolska Izba Rzemieślnicza w Poznaniu, Krajowa Federacja Hodowców Drobiu i Producentów Jaj oraz Ogólnopolski Cech Rzeźników, Wędliniarzy i Kucharzy po raz ósmy zorganizowały akcję „Gęsina na imieninach”, która ma promować wśród konsumentów ten rodzaj drobiu.
W tym roku, z powodu pandemii COVID-19, w Poznaniu nie zorganizowano tradycyjnego korowodu na ul. św. Marcin, ale gęsina jest promowana na stoiskach ulokowanych na Starym Rynku i pl. Wolności. Można tam skosztować przekąsek przygotowanych z gęsiny, m.in. kanapek z gęsim pasztetem. Przygotowano też prezentacje kulinarne, prelekcje popularno-naukowe i występy artystyczne.
Pomysłodawca akcji, cechmistrz Ogólnopolskiego Cechu Rzeźników, Wędliniarzy i Kucharzy Jacek Marcinkowski zaznaczył, że ma ona wykreować gęsinę jako danie narodowe. „Tak jak Amerykanie mają indyka, tak my możemy mieć gęsinę, tym bardziej, że jest to bardzo cenne danie” – podkreślił.
W rozmowie z PAP Marcinkowski zaznaczył, że obecnie gęsi są hodowane głównie w południowej Wielkopolsce. Podkreślił, że kiedy organizowano pierwsze akcje promowania gęsiny, 95 proc. rocznej produkcji tego rodzaju drobiu trafiało na eksport. „W tej chwili w kraju zostaje 15 proc., bo Polacy chcą wykreować gęsinę jako potrawę narodową” – zaznaczył.
„Kiedyś gęsina funkcjonowała na stołach arystokratycznych. W tej chwili staje się coraz bardziej popularna i jest w zasięgu zwykłych konsumentów” – podkreślił. Dodał, że można ją serwować np. w sposób, w jaki popularnie w Poznaniu podaje się kaczki, czyli z pyzami i modrą kapustą, ale także jako półgęski, gulasz czy smalec.
Współorganizator akcji Witold Wróbel ze stowarzyszenia Polska Akademia Smaku podkreślił, że gdy zaczynał promować gęsinę 17 lat temu roczne spożycie tego rodzaju mięsa na jednego mieszkańca Polski wynosiło 2 dekagramy. „W tej chwili wynosi ono około 25 deko” – powiedział.
Wróbel zaznaczył, że w Polsce gęsi hodowane w sposób przyzagrodowy są karmione paszami gospodarczymi. „Kiedyś gęsi były tuczone na foie gras. W tej chwili sięgamy po gęś bardzo swobodnie, bo jest ona po prostu ekologiczna” – podkreślił. Dodał, że filet z piersi gęsi ma sześciokrotnie mniej tłuszczu niż schab ze świni.
„Hasło +na świętego Marcina najlepsza gęsina+ zaczęło funkcjonować w całej Polsce. Restauratorzy i szefowie kuchni mają ambicje, żeby umieszczać gęsinę w ofercie przynajmniej w listopadzie, czyli okolicach dnia św. Marcina” – ocenił.
Jednocześnie przyznał, że propagatorom gęsiny nie udało się jeszcze wykreować odpowiedniego popytu krajowego na jedzenie tego typu drobiu, przez co znaczna część produkcji jest eksportowana i dopiero po przetworzeniu trafia do Polski.
„Świeża gęsina jest w okolicach listopada, bo 16 albo 18 tygodniowe gąski są najsmaczniejsze” – powiedział. Jak wyjaśnił jedzenie gęsiny przy okazji dnia św. Marcina w przeszłości było związane z zakończeniem na wsi wszelkich prac na polach i w sadach. „Robiono wówczas święto. Gęsinę podawano dlatego, że wszyscy mieli za sobą najcięższy okres pracy” – powiedział.(PAP)
Autor: Szymon Kiepel
szk/ pat/