Prezydent Andrzej Duda odznaczył pośmiertnie korespondenta Polskiego Radia Włodzimierza Paca Złotym Krzyżem Zasługi. Pogrzeb dziennikarza odbył się w sobotę na Podlasiu. „Był kopalnią wiedzy o Białorusi, pełnym dobra i życzliwości” – wspominają Paca przyjaciele.
Uroczystości pogrzebowe odbyły się w sobotę w cerkwi św. Apostołów Piotra i Pawła w Samogrodzie na Podlasiu, w rodzinnych stronach Włodzimierza Paca.
Ambasador RP na Białorusi Artur Michalski przekazał rodzinie zmarłego Złoty Krzyż Zasługi, który przyznał mu prezydent RP.
„Za zasługi w działalności na rzecz polskiej mniejszości narodowej na Białorusi, za osiągnięcia w pracy dziennikarskiej” – odczytał Michalski fragment postanowienia głowy państwa.
Pac spoczął na miejscowym cmentarzu, położonym kilkanaście kilometrów od rodzinnych Knyszewicz.
Włodzimierz Pac, wieloletni korespondent Polskiego Radia na Białorusi i w Rosji, został znaleziony w swoim mieszkaniu w Mińsku 10 grudnia. Zmarł na zawał serca.
Pac przez wiele lat pracował na Białorusi, a swoją reporterską działalność w tym kraju rozpoczął jeszcze w latach 90. ubiegłego wieku. Pac z zaangażowaniem relacjonował sytuację polskiej mniejszości w tym kraju, w tym jej najważniejszej organizacji – Związku Polaków na Białorusi, której losy obserwował z bliska przez blisko 30 lat, w lepszych i w bardzo trudnych chwilach.
W środowisku dziennikarzy zajmujących się Wschodem Włodzimierza Paca znają wszyscy. On z kolei znał wszystkich na Białorusi i wiedział wszystko o tym kraju. „Był kopalnią wiedzy o Białorusi i chętnie się tą wiedzą dzielił” - wspomina Piotr Pogorzelski, były reporter Polskiego Radia, a obecnie dziennikarz Biełsatu i autor podcastu Po prostu Wschód.
„W pracy korespondenta istotna jest pewna życzliwość wobec kraju, w którym się mieszka. Nie chodzi o to, żeby nie widzieć mankamentów, ale żeby go lubić. Włodzimierz Pac lubił Białoruś, był fascynatem tego kraju, wiedział o nim wszystko – od tego, na jakich maszynach są produkowane cukierki, przez właścicieli popularnych restauracji, po szczegóły i smaczki z życia politycznego tego kraju” – dodaje Pogorzelski.
„Włodek był najwspanialszym kolegą. Zawsze dzielił się kontaktami, wiedzą i radami z dziennikarzami polskimi i białoruskimi” – opowiada Małgorzata Wyrzykowska, która jako korespondentka PAP pracowała w Mińsku do 2016 r.
„Sypał anegdotami na temat Białorusi i często słyszał zachęty, by napisał książkę o swoich doświadczeniach w tym kraju. Niestety – nie zdążył” – mówi Wyrzykowska.
„Na początku lat 2000. przyjeżdżał do redakcji radia w Warszawie i zawsze przywoził z Białorusi cukierki i różne trunki, wszystkich częstował. Pojechałem kiedyś go zastępować w Mińsku – zostawił mi pełną lodówkę jedzenia, z której dosłownie wysypywały się słoiki z domowymi ogórkami, pomidorami i wędliny. To był właśnie cały on – dawał wszystko, co mógł” – mówi Pogorzelski.
„Jako człowiek miał serce na dłoni. Był pełen dobra, życzliwości i pogody ducha. Pomagał innym w sprawach drobnych i poważnych” – opowiada Wyrzykowska.
„Znaliśmy się ponad 25 lat, razem pisaliśmy o dramatycznych wydarzeniach na Białorusi, jeździliśmy razem w różne zakątki kraju, w tym w moje rodzinne strony, do Mołodowa i Janowa w obwodzie brzeskim, gdzie wyrosłem” – wspomina Waler Kalinouski, wieloletni dziennikarz białoruskiej redakcji Radia Swaboda.
„W 2017 r. zaprosił mnie w swoje rodzinne strony – do Knyszewicz na Podlasiu. Poznałem tam jego tatę, sąsiadów, sołtysa i producenta kiełbas z Sokółki, sprzedawcę węgla i prawosławnego duchownego. Włodek z nimi wszystkimi się przyjaźnił. Oczarowały mnie jego relacje z ojcem, który niestety umarł kilka lat temu” – opowiada Kalinouski.
„Dla innych był gotów zrobić wszystko. Zawsze uśmiechnięty, dobroduszny, uczynny, towarzyski, szarmancki. O sobie myślał na ostatnim miejscu. Kochał pracę i rodzinę. Zrobić korespondencję to była dla niego świętość. Potem żona, dzieci, z których był tak dumny. Kochał także Podlasie, z którego pochodził” – napisał we wspomnieniu na łamach Polskiego Radia zastępca ambasadora RP Marcin Wojciechowski.
Justyna Prus (PAP)
just/ tebe/