Płyty nagrywane we wrześniu 1939 roku w Rozgłośni Polskiego Radia w Warszawie to jedne z najcenniejszych nośników dźwięku, jakie mamy. W naszej rozgłośni spotykał się cały establishment II Rzeczpospolitej – mówi PAP dyrektor Archiwum Polskiego Radia Elżbieta Berus-Tomaszewska.
PAP: W wywiadzie udzielonym PAP w grudniu prezes Polskiego Radia Agnieszka Kamińska wspomniała o planach udostępnienia słuchaczom nagrań z kolekcji 93 płyt, wpisanych na Listę Krajową UNESCO Pamięć Świata, które przetrwały z 1939 roku.
Elżbieta Berus-Tomaszewska: Płyty nagrywane we wrześniu 1939 roku w Rozgłośni Polskiego Radia w Warszawie przy ul. Zielnej 25, to jedne z najcenniejszych nośników dźwięku, jakie przechowuje Archiwum Polskiego Radia. Od lat 30. ubiegłego wieku jedynie w Polskim Radiu nagrywane były wystąpienia i przemówienia ludzi kultury, sztuki i polityki. Z naszych informacji wynika, że pod koniec września 1939 roku w Polskim Radiu było ponad 9 tys. nagranych płyt tzw. „metalofonów”. W ostatnich dniach września, tuż przed kapitulacją Warszawy, kiedy było już wiadomo, że Rozgłośnia zostanie przekazana w ręce niemieckie - dyrektor Polskiego Radia Edmund Rudnicki wydał polecenie wyniesienia i ukrycia płyt z nagranymi wystąpieniami: Józefa Becka - Ministra Spraw zagranicznych, Stefana Bronisława Starzyńskiego - Prezydenta Warszawy, Wacława Sieroszewskiego - prezesa Polskiej Akademii Literatury, Mieczysława Niedziałkowskiego - działacza PPS, płk. Romualda Umiastowskiego - szefa propagandy w Sztabie Naczelnego Wodza, ppłk. Wacława Lipińskiego - szefa propagandy w Dowództwie Obrony Warszawy, Juliena Bryana - amerykańskiego filmowca i fotografika oraz komunikatami czytanymi przez Joannę Poraską - spikerkę Polskiego Radia i Jeremiego Przyborę - lektora Polskiego Radia.
Pracownicy rozgłośni podzielili zbiór płyt na trzy części. Jeden zbiór wyniósł podpułkownik Wacław Lipiński, który nadawał codzienne komunikaty radiowe w naszej rozgłośni. Druga część zbioru przekazana została amerykańskiemu korespondentowi w celu wywiezienia ich za granicę. Do tego jednak nie doszło, zostały ukryte w podziemiach sklepu przy ul. Marszałkowskiej. Pod koniec lat 70. rozpoczęły się poszukiwania „metalofonów”. Wielokrotnie emitowano w radiu i telewizji apele o ich odnalezienie. Największy efekt dał program „Świadkowie”, w którym wystąpił z apelem profesor Maciej Kwiatkowski, pracownik Polskiego Radia. Odzyskano najpierw kolekcję ukrytą przez państwa Olszewskich w sklepie na Marszałkowskiej, a później płyty ukryte przez ppłk. Wacława Lipińskiego. W sumie udało nam się odszukać 93 płyty z września 1939 roku.
PAP: Gdzie ppłk Lipiński ukrył płyty?
Elżbieta Berus-Tomaszewska: Ukrył je w willi swoich przyjaciół. Właścicielki willi zwróciły je nam pod koniec lat 70. Chciały pozostać anonimowe, ale zgodziły się ujawnić, gdzie płyty były przechowywane, a mianowicie, zostały one zamurowane w ścianie. Niestety spowodowało to ich uszkodzenie. Są to płyty metalowe, a ścieżka dźwiękowa zapisana jest na powłoce z lakieru nitrocelulozowego. Kiedy lakier ulega degradacji, nie można odtworzyć ścieżki dźwiękowej. Tak właśnie stało się w tym przypadku. Fragmenty płyt udało się w latach 80. odtworzyć. Teraz współpracujemy z gronem profesorów biochemików, chemików, którzy przeprowadzają specjalistyczne badania. Prawdopodobnie uda im się zrekonstruować te płyty na tyle, że będziemy mogli je odtworzyć u nas w Archiwum Polskiego Radia. Jeśli nam się to powiedzie, będziemy mogli usłyszeć dźwięki, jakie słyszeli mieszkańcy Warszawy i wszyscy słuchacze Polskiego Radia we wrześniu 1939 roku.
Trzecia część, wyniesiona w czarnym neseserze, niestety nie została odnaleziona. Kiedy 93 płyty z września 1939 roku zostały wpisane na listę UNESCO, apelowaliśmy do słuchaczy, aby sprawdzali swoje zbiory. I jeśli znajdą tam płyty podobne do winylowych, które nie mają na środku etykiety, a jedynie odręczne napisy, litery, słowa lub liczby, żeby zgłaszali się do nas. Niestety to nie przyniosło żadnego efektu.
PAP: Co stało się z trzecią częścią wyniesionych z radia płyt?
Elżbieta Berus-Tomaszewska: Trzecia część, wyniesiona w czarnym neseserze, niestety nie została odnaleziona. Kiedy 93 płyty z września 1939 roku zostały wpisane na listę UNESCO, apelowaliśmy do słuchaczy, aby sprawdzali swoje zbiory. I jeśli znajdą tam płyty podobne do winylowych, które nie mają na środku etykiety, a jedynie odręczne napisy, litery, słowa lub liczby, żeby zgłaszali się do nas. Niestety to nie przyniosło żadnego efektu.
PAP: Czy wiemy co jest na tych płytach?
Elżbieta Berus-Tomaszewska: Nie. We wrześniu 1939 roku na Zielną przychodziły najważniejsze osoby, które nie wyjechały z kraju. Nasza rozgłośnia była miejscem, w którym spotykał się cały establishment II Rzeczpospolitej, ale nie wiemy co konkretnie jest na płytach wyniesionych w neseserze.
PAP: A na tych zamurowanych w ścianie?
Elżbieta Berus-Tomaszewska: Głównie są to przemówienia ppłk. Lipińskiego i płk. Romana Umiastowskiego, natomiast w całości te płyty nigdy nie były odtworzone, dopiero po rekonstrukcji dowiemy się, co na nich jest.
PAP: 93 płyty udało się odzyskać, a ilu brakuje z tych wyniesionych z siedziby?
Elżbieta Berus-Tomaszewska: Prawdopodobnie zaginęło drugie tyle, ale to tylko nasze szacunki, bo żadna dokumentacja nie ocalała. W sumie, pod koniec września w Polskim Radiu było ponad 9 tys. płyt.
PAP: 9 tysięcy płyt zostało zniszczonych?
Elżbieta Berus-Tomaszewska: One po wejściu Niemców zaginęły, także nie wiemy, czy zostały zniszczone, czy wywiezione.
PAP: Czy planują Państwo powtórzenie akcji z lat 70. i szukania ich przez ogłoszenia w mediach?
Elżbieta Berus-Tomaszewska: Na razie skupiamy się na wydaniu albumu z nagraniami z już odzyskanych płyt. Będą tam na przykład wypowiedzi prezydenta Starzyńskiego. Do płyty dołączony będzie album przypominający, co działo się we wrześniu 1939 r. I na tym tle pokażemy działalność rozgłośni.
W okresie oblężenia Rozgłośnia Polskiego Radia w Warszawie nagrywała przemówienia. Starzyński przez sposób mówienia, potrafił nawiązać więź z mieszkańcami. Tak naprawdę zarządzał miastem przez radio, co było ewenementem. Kiedy poprosił, aby zgłosiło się 600 ochotników do kopania rowów przeciwczołgowych, dosłownie kiedy skończył mówić, w wyznaczonym miejscu zbiórki zaczęli się gromadzić ludzie. To pokazuje, że to, co mówili przedstawiciele naszego establishmentu było bardzo istotne i bardzo się z tym liczono.
PAP: Oprócz przemówień Starzyńskiego, co jeszcze będzie na tych płytach?
Elżbieta Berus-Tomaszewska: Codzienne komunikaty, jakie były czytane codziennie w Polskim Radiu przez Joannę Poraską i Jeremiego Przyborę. Pokazują one, z jakimi problemami mierzyło się społeczeństwo i zarząd Warszawy. Oprócz tego mamy nagrania Wacława Sieroszewskiego i Mieczysława Niedziałkowskiego oraz pieśni w wykonaniu chóru Polskiego Radia.
PAP: Czy to prawda, że odezwy do Warszawiaków czytali też dublerzy Starzyńskiego?
Elżbieta Berus-Tomaszewska: To nie jest prawda. Rzeczywiście krąży historia z tym związana, która może wprowadzać w błąd. Po wojnie, zanim te dźwięki zostały odzyskane i po raz pierwszy można było wysłuchać prawdziwego głosu Starzyńskiego, rzeczywiście czytano jego przemówienia, które wcześniej, we wrześniu 1939 roku zostały spisane. Niektórzy spikerzy mieli podobny głos do byłego prezydenta Warszawy, stąd pomysł, że miał dublerów. Starzyński przychodził do rozgłośni osobiście, przeważnie w mundurze i wygłaszał swoje odezwy z niezwykłym zaangażowaniem. W rozgłośni Associated Press w Budapeszcie, dziennikarze, którzy słuchali przemówień Starzyńskiego od 8 września, zupełnie nie rozumiejąc treści, postanowili je tłumaczyć, ponieważ zafascynował ich sposób w jaki Starzyński przemawia. I po przetłumaczeniu doszli do wniosku, że powinien on dostać nagrodę Pulitzera za najlepsze reportaże wojenne. Mimo, że znamy treść niektórych jego przemówień, bo zostały spisane, to sposób w jaki Starzyński je wygłaszał był niezwykły.
Historia ta pokazuje też rolę radia, które nigdy wcześniej w takich warunkach nie pracowało. W okresie oblężenia Rozgłośnia Polskiego Radia w Warszawie nagrywała przemówienia. Starzyński przez sposób mówienia, potrafił nawiązać więź z mieszkańcami. Tak naprawdę zarządzał miastem przez radio, co było ewenementem. Kiedy poprosił, aby zgłosiło się 600 ochotników do kopania rowów przeciwczołgowych, dosłownie kiedy skończył mówić, w wyznaczonym miejscu zbiórki zaczęli się gromadzić ludzie. To pokazuje, że to, co mówili przedstawiciele naszego establishmentu było bardzo istotne i bardzo się z tym liczono.
Polskie Radio kupowało w latach 30. czyste płyty francuskiej firmy Pyral. Maszyna nagrywająca żłobiła w płycie rowek, ale odwrotnie niż w płytach winylowych, bo od środka do brzegu i tak te stare płyty są odtwarzane, od środka. Stąd prędkość nagrania jest zmienna, digitalizując trzeba tę prędkość dostosować. Sporo zagadek technicznych, ale mam nadzieję, że w Archiwum Polskiego Radia poradzimy sobie z nimi.
PAP: Kiedy możemy spodziewać się albumu?
Elżbieta Berus-Tomaszewska: W kwietniu. Trzymamy kciuki za grono profesorów, aby udało się im oczyścić płyty ze wszystkich mikroorganizmów. My dołożymy wszelkich starań, aby je odtworzyć. To nie jest proste, nie mogą one zostać odtworzone na zwykłych gramofonach, które mogłyby uszkodzić lakier. Muszą zostać odtworzone w specjalnych warunkach.
PAP: W jaki sposób zostaną odtworzone?
Elżbieta Berus-Tomaszewska: To tajemnica firmy, jak to zrobimy. Natomiast wartym podkreślenia jest fakt, że nie istnieje już nagrywarka do rejestrowania dźwięku na „metalofonach”. Polskie Radio kupowało w latach 30. czyste płyty francuskiej firmy Pyral. Maszyna nagrywająca żłobiła w płycie rowek, ale odwrotnie niż w płytach winylowych, bo od środka do brzegu i tak te stare płyty są odtwarzane, od środka. Stąd prędkość nagrania jest zmienna, digitalizując trzeba tę prędkość dostosować. Sporo zagadek technicznych, ale mam nadzieję, że w Archiwum Polskiego Radia poradzimy sobie z nimi.
Rozmawiała: Olga Łozińska (PAP)
Autor: Olga Łozińska
oloz/ pat/