Jestem przeciw tej okropnej wojnie. Całym sercem jestem teraz z narodem ukraińskim. Jednocześnie czuję na sobie obowiązek, by wspierać tę część rosyjskiego społeczeństwa, która nie ma wątpliwości, że ta wojna to hańba dla Rosji. Ci ludzie są w tej chwili zdruzgotani - mówi PAP dramatopisarz i reżyser Iwan Wyrypajew.
Polska Agencja Prasowa: Co pan czuje, obserwując wojnę pomiędzy Rosją a Ukrainą? Czy to Putin zwariował, a może to koniec światowego ładu, w jakim żyliśmy przez ostatnie dekady?
Iwan Wyrypajew: To bolesne pytanie. W głowie kłębi mi się mnóstwo myśli, a moje uczucia są bardzo skomplikowane. Przede wszystkim - nie mogę jeszcze uwierzyć w to, co się wydarzyło. Nie spodziewałem się, że ta wojna wybuchnie. Dlatego czuję gniew, złość, przerażenie, smutek, współczucie dla ofiar i zwykłych ludzi... To cała gama odczuć i obaw.
Naprawdę przeżywam to bardzo. Myślę, że jak wszyscy w moim otoczeniu. Mam w Rosji ojca i synów oraz bardzo bliskich przyjaciół. Mam uczniów z Ukrainy w Kijowie. W swojej Szkole Teatralnej Iwana Wyrypajewa (STIW) mam ukraińskich studentów, ale mam też swoich studentów w Rosji.
To bardzo trudne doświadczenie. Okropne przede wszystkim dla Ukrainy, ale tragiczne w skutkach także dla Rosji.
PAP: Czy prezydent Federacji Rosyjskiej Władimir Putin wszczął tę agresję na Ukrainę celowo i świadomie, a może to jego stan umysłu i wiek zaważyły na decyzji o wojnie?
I. W.: Osobiście mam takie podejrzenie, że on przeżywa psychiczne załamanie. Tak to wygląda. Bo albo ja czegoś nie rozumiem - a tak też może być, że to jest fragment jakiegoś większego planu - albo to, co widzimy, sugeruje, że prezydent FR ma poważne zaburzenia psychiczne.
Bardzo ciężko mi wytłumaczyć to, co się aktualnie dzieje. Słucham i czytam opinie różnych ludzi, przeglądam liczne komentarze, ale też nikt nie potrafi wyjaśnić jego motywów. Nie widzę w jego decyzjach żadnej logiki. Wszyscy są zaskoczeni, zdezorientowani, niesamowicie zdumieni tym, że ta wojna wybuchła.
Jednak powtórzę, że nie jestem politykiem ani znawcą zagadnień dotyczących wojskowości.
PAP: Na pewno kontaktował się pan z przyjaciółmi w Rosji. Jak oni reagują na tę wojnę?
I. W.: To jasne, że Rosjanie, z którymi ja się kontaktuję, są zszokowani i psychicznie zdruzgotani. Wszyscy są przeciw tej wojnie. Myślą i czują to samo, co ja.
Oczywiście ci ludzie, z którymi ja rozmawiam w Rosji, należą do środowiska artystycznego i do kręgów intelektualnych. Oni mają swoje zdanie. Tyle tylko, że za jego wyrażanie grozi im, od wczoraj już oficjalnie, 15 lat więzienia. Są masowo zwalniani ze swoich miejsc pracy lub zmuszani do pisemnego poparcia działań Putina. Stają przed straszliwymi dylematami.
Niestety wiem jednak, że nawet wśród ludzi kultury i nauki są też tacy, którzy otwarcie wspierają Putina i szczerze wierzą w jego propagandę.
PAP: Dlaczego pańskim zdaniem tak wielu rosyjskich oligarchów jest posłusznych woli Kremla? Czy widzi pan szansę na to, by te dotkliwe sankcje, które nałożyła na Putina i na nich Unia Europejska, a właściwie prawie cały świat, zmienią ich nastawienie?
I. W.: Nie znam wszystkich oligarchów rosyjskich, ale z niektórymi z nich miałem styczność. Zresztą raczej należy pytać nie o oligarchów, ale o tych, którzy rządzą. I wydaje się, że Putin nie ma żadnej opozycji na szczytach władzy, że nikt nie ma na niego realnego wpływu.
Uważam, że wśród ludzi wielkiego biznesu, których ja poznałem, nikt tej wojny nie popiera. Ci rosyjscy biznesmeni - jak wszędzie, na całym świecie - myślą tylko o swoich fortunach i interesach. Dopóki one się rozwijały - wspierali tego, który im gwarantował spokojne prowadzenie biznesów i zyski. Teraz, gdy ich fortuny są zagrożone - oczywiście przestali Putina wspierać. Ale jest już za późno i sam nie wiem, co teraz zrobią.
Być może są zszokowani jeszcze bardziej niż my wszyscy, bo zrozumieli, co to są sankcje i że i ich one dotkną.
PAP: Słyszy się, że np. w minioną środę Roman Abramowicz zdecydował o sprzedaży Chelsea Londyn - klubu, którego właścicielem był od 2003 r. Zapowiedział, że powoła fundację i cały zysk ze sprzedaży klubu piłkarskiego zostanie przekazany na rzecz wszystkich ofiar wojny w Ukrainie.
I. W.: Też o tym czytałem. Znam się z Abramowiczem, ale nie rozmawiałem z nim od kilku lat. Ostatni raz mieliśmy kontakt jeszcze przed pandemią. Niemniej głęboko wątpię, by Abramowicz popierał tę wojnę.
PAP: Nikt nie wie, jaki będzie wynik tej wojny. Jak pan jednak sądzi, jakie będą jej efekty gospodarcze i geopolityczne dla Rosji, Ukrainy, Europy?
I. W.: Efekty dla Rosji będą fatalne, tu nie mam wątpliwości. Moralnie, finansowo, wizerunkowo Rosja będzie potrzebowała dziesięcioleci, żeby się odbudować. Ale też bardzo ciężko będzie Ukrainie odbudować tę zniszczoną infrastrukturę. Oczywiście FR będzie kiedyś musiała za to zapłacić.
Powstaje pytanie, skąd Rosjanie wezmą na to pieniądze? To będzie prawdziwa katastrofa. Ukrainie świat pomoże - wszyscy będziemy jej pomagać, a mówię tak, bo przecież od lat mieszkam w Polsce. Unia Europejska na pewno wesprze Ukrainę. Natomiast głęboko wątpię, by ktoś w tej sytuacji zechciał pomóc Rosji. A na dodatek świat może zmusić FR do wypłacenia znaczących reparacji wojennych.
Widzę to w ten sposób, ale wszystko zależy od tego, czy Putin przestanie rządzić. Jeśli nadal będzie prezydentem - żadnych odszkodowań Rosja płacić nie będzie. A kiedy skończy się jego władza? Obecnie chyba nikt nie potrafi tego przewidzieć. Kiedyś uważałem, że wiem, kiedy to nastąpi. Często mówiłem, że to się zbliża itp. Teraz nie mam tej pewności, ale bardzo chcę wierzyć w to, że inwazją na Ukrainę Putin drastycznie przyspieszył swój koniec.
PAP: W grudniu 2021 r. w jednym z wywiadów powiedział pan, że "określenie +rosyjski reżyser+ już do pana nie pasuje". Czy podtrzymuje pan tę opinię?
I. W.: Po uwięzieniu Nawalnego zerwałem kontakty z Rosją. Przestałem tam jeździć i pracować. Odciąłem się. Teraz jednak czuję swoją odpowiedzialność właśnie jako Rosjanin.
Oczywiście jestem przeciw tej okropnej wojnie. Całym sercem jestem teraz z narodem ukraińskim. Jednocześnie czuję na sobie obowiązek, by wspierać tę część rosyjskiego społeczeństwa, która zawsze była po stronie opozycji, która nie ma wątpliwości, że ta wojna to hańba dla Rosji. Ci ludzie są w tej chwili zdruzgotani. Są też nieustannie zastraszani i represjonowani. Wielokrotnie wykazują się niespotykaną odwagą. Zasługują na to, żeby ich głos również był usłyszany.
Czuję się polskim reżyserem, bo od lat mieszkam i pracuję w Polsce. Staram się też o obywatelstwo polskie i mam nadzieję, że kiedyś je dostanę. Ale szerzej patrząc, czuję się obywatelem świata i uważam, że jedną z głównych przyczyn wojen jest podział ludzi na rasy, na narody. Każdy z nas zasługuje na to, by traktować go jako oddzielną jednostkę, rozliczać za jego własne czyny. Stosowanie odpowiedzialności zbiorowej w moim przekonaniu rodzi zło.
Rozmawiał Grzegorz Janikowski (PAP)
gj/ skp /