Po konsultacjach z MSZ i resortem kultury kluby nadal nie porozumiały się w sprawie projektu uchwały w 70. rocznicę zbrodni wołyńskiej. Wątpliwości podtrzymują PiS i SP, które uważają m.in., że w tekście, w odniesieniu do wydarzeń sprzed 70 lat, powinien paść termin "ludobójstwo". Drugim postulatem zarówno PiS i SP, jak i przedstawicieli PSL, jest ustanowienie dnia upamiętniającego ofiary rzezi wołyńskiej.
Nadal nie wiadomo więc, czy na posiedzeniu Sejmu w dniach 10-12 lipca odbędzie się drugie czytanie projektu uchwały - we wstępnym porządku obrad tego punktu nie ma.
11 lipca przypada 70. rocznica kulminacji zbrodni wołyńskiej - tego dnia w 1943 r. oddziały UPA zaatakowały ok. 100 polskich miejscowości.
W połowie czerwca o projekcie uchwały dyskutowali posłowie sejmowej komisji kultury i środków przekazu. Posłowie PiS i SP domagali się wówczas m.in. wprowadzenia słowa "ludobójstwo" i ustanowienia dnia pamięci ofiar zbrodni.
Ostatecznie komisja większością głosów uznała, że w projekcie znajdzie się zapis o zorganizowanym i masowym wymiarze zbrodni wołyńskiej, który nadał jej "charakter czystki etnicznej o znamionach ludobójstwa". W głosowaniu posłowie odrzucili także propozycję ustanowienia dnia 11 lipca dniem pamięci ofiar mordu UPA.
Ostatecznie komisja większością głosów uznała, że w projekcie znajdzie się zapis o zorganizowanym i masowym wymiarze zbrodni wołyńskiej, który nadał jej "charakter czystki etnicznej o znamionach ludobójstwa". W głosowaniu posłowie odrzucili także propozycję ustanowienia dnia 11 lipca dniem pamięci ofiar mordu UPA.
W ubiegłym tygodniu o uchwale rozmawiano na posiedzeniu Prezydium Sejmu i Konwentu Seniorów, w którym uczestniczyli przedstawiciele MSZ i Ministerstwa Kultury. Przekonywali oni, że tekst uchwały nie może być zbyt radykalny, by nie wywołać zbyt gwałtownej reakcji na Ukrainie.
Marszałek Sejmu Ewa Kopacz - jak podkreślają źródła w Sejmie - chce by uchwała została przyjęta przez aklamację, a nie w głosowaniu.
Szef klubu PiS Mariusz Błaszczak zapowiedział jednak w poniedziałek w rozmowie z PAP, że PiS nie poprze uchwały, która nie będzie zawierała terminu "ludobójstwo" oraz zapisu o ustanowieniu 11 lipca dniem pamięci ofiar zbrodni wołyńskiej.
"Marszałek Kopacz oczekuje kompromisu, który polegałby na rezygnacji z obu tych wniosków PiS. To nie jest żaden kompromis. Trudno w sprawie faktów historycznych ustalać jaka była prawda. Prawda była taka, że doszło do ludobójstwa. Ludzie zostali zamordowani, bo byli Polakami. Decydowało kryterium narodowościowe" - powiedział.
Błaszczak dodał, że "uchwała, która nie zawierałaby słowa +ludobójstwo+ zaprzeczałaby faktom historycznym". Jak zaznaczył, pojednanie z Ukrainą musi być budowane na prawdzie historycznej.
Podobne stanowisko zajmuje Solidarna Polska. "Będziemy do końca trzymać się wersji uchwały z zapisem o ludobójstwie i dorocznym świętem. Mamy bardzo dużo wątpliwości czy głosować za uchwałą z wybitymi zębami. Ostateczną decyzję jeszcze podejmiemy" - zapowiedział rzecznik klubu SP Patryk Jaki.
Franciszek Stefaniuk (PSL) opowiada się za tym, by w uchwale ustanowić dzień pamięci. "Prawdy nie można ukrywać i należy zachować pamięć o ofiarach (...). Ofiarom należy się cześć i szacunek, a mordercom potępienie" - podkreślił Stefaniuk w rozmowie z PAP.
Według niego, dzień pamięci byłby jak zbiorowa mogiła, dla tych Polaków, którzy swojego grobu nie mają. Stefaniuk dodał, że obecna Ukraina nie ma związku z ludobójczymi formacjami.
Z kolei zdaniem szefowej sejmowej komisji kultury, posłanki PO Iwony Śledzińskiej-Katarasińskiej "to co obecnie zawiera uchwała, to maksimum tego co można przyjąć bez nadmiernych emocji". "Jest bardzo ostra" - uważa posłanka PO.
Śledzińska-Katarasińska oceniła, że głosowanie nad projektem uchwały zamiast przyjęcia go przez aklamację byłoby błędem. "Lepszy byłby brak uchwały. Głosowanie jest bardzo złym wyjściem. Konflikt na pewno pamięci wołyńskiej się nie przysłuży" - stwierdziła.
Wiceminister spraw zagranicznych Katarzyna Pełczyńska-Nałęcz powiedziała w czerwcu PAP, że uchwały są suwerennymi decyzjami podejmowanymi przez polski parlament. "Wiemy, że dla strony ukraińskiej byłoby trudne do przyjęcia połączenie rocznicy apogeum zbrodni wołyńskiej z Dniem Pamięci Męczeństwa Kresowian, ponieważ polscy obywatele na Kresach cierpieli nie tylko z powodu nacjonalizmu ukraińskiego, ale również totalitaryzmu sowieckiego i nazistowskiego" - powiedziała wówczas wiceszefowa MSZ.
Według niej, ustanowienie 11 lipca Dniem Pamięci Męczeństwa Kresowian "Ukraińcy odbiorą zatem jako niezasłużone obciążanie ich zbrodniami, za które w żaden sposób nie odpowiadają; w czasie II wojny światowej sami byli tych zbrodni ofiarami".
Pełczyńska-Nałęcz podkreślała również, że należy zwrócić uwagę na cel strategiczny Polski jakim jest zbliżenie Ukrainy do Unii Europejskiej. "Dlatego musimy umieć pogodzić z jednej strony prawdę historyczną i mówienie o niej w sposób otwarty, a z drugiej strony współpracę ze wszystkimi proeuropejskimi środowiskami na Ukrainie" - mówiła.
Prezydent Bronisław Komorowski - według źródeł zbliżonych do Pałacu Prezydenckiego - 14 lipca uczci ofiary zbrodni wołyńskiej w Łucku na Ukrainie. Według informacji PAP prezydent za właściwe uznaje określenie zbrodni wołyńskiej jako czystki etnicznej.
Takie określenie znalazło się w podpisanej w ubiegły piątek w Warszawie deklaracji polskich i ukraińskich biskupów. Zaapelowali w niej o wzajemne przebaczenie win i pojednanie narodów. (PAP)
ajg/ tgo/ mok/ jra/